Skip to main content

21.02.24

One of my favourite mischievous remarks I liked to tease Grudzień with was reminding him the day before his birthday that he’s half a year older than me. Just before he turned 40 I said, “Do you know how old I will be on March 15th? Still 39, and you?”

We listened to the same music. We would play Solar Fields or Hedningarna at parties and dance with our eyes closed around an invisible bonfire. In the old Progresja club we would lie on our backs on the small stage in the corner and listen to Archive from the speakers. And to the cool solutions we came up with in “In Two Minds”. We would compete with each other as to who was the more loyal Dead Can Dance fan, who loved the band more. I lost ignominiously when I realised that all of his tattoos were connected with Dead Can Dance graphic designs. And that he paid over PLN 500 at an auction for “Into The Labyrinth” vinyl.

We subscribed to the idea that three perfect sounds are more meaningful than twelve played around the guitar neck. We were excited by this emotional approach. I composed songs in such way that he could fill them with those perfect few notes. We completed each other. Right from the beginning of Riverside I knew he was a special guitarist whose playing was made for painting musical landscapes. He had his own original style, and that has always been more important for me than technical contortions and circus tricks. Most of all, he was modest, humble and he knew exactly what he was capable of. And you could hear all that in the way he played. It was incredible and fascinating.

He couldn’t disguise emotions. When he was happy, he showed that, jumped for joy, goofed around, and when he was in a bad mood, he couldn’t pretend even when he was on stage. He was peeved and everyone could see that. We would then go backstage after a gig and tell him, “Fuck, Piotr, people can see that you’re pissed off, when will you finally learn to play a bit for them?” And he would shout back, “But that’s the way I am and I can’t help it!” And indeed that’s the way he was. Painfully honest. He played what he could the way he could, he never faked anything. That’s the kind of man he was. But we were growing up together. And during our last tour, we were surprised at how many positive emotions we were able to inspire in each other. Especially when we looked and smiled at each other. And that idea to lean back to back while playing “Feel Like Falling” charged our batteries for the entire gig. We were becoming as one on stage, a true band. And it was thanks to him that I wanted us to continue as a band in spite of my solo aspirations.

We learned from each other the most important things. To always remember that, first and foremost, you have to be a good person. To cherish the most valuable characteristics in us. To live a full life and never put it off for later. Whenever I was lost, he was the reason I was able to find myself again. That’s the way we influenced, inspired and helped each other. We were like brothers. Sometimes closer, sometimes further apart, but we could always count on each other. We were connected by so much more than music. We were connected by the ability to talk about what most people don’t want to talk about, emotions and how we felt, and why we reacted the way we did, and why we were the way we were.

It must be a joke, a grim twist from the damned “Game of Thrones”, which we were reading avidly at the same time, checking furtively how many pages the other one had got left to read. A terrible blow as if a baby learning to make its first steps was swept away by that big wrecking ball. And all that’s left is a huge black empty hole with remnants of dead flesh around. I feel as if half of my heart was ripped out of my chest, as if half of my soul was taken away from me. I keep crying and I can’t get a grip. I feel an immense sea of sadness and pain inside me. Yes, sometimes, to balance things out, I get a glimpse of black humour. Sometimes, I’m simply pissed off. But the truth is, I miss you, Piotr, and I don’t know how to cope with it. A lot has ended when you died, a lot has faded, vanished, fallen to pieces. I am simply devastated. I feel as if tides were crashing me against rocks and with every wave it’s getting worse. I don’t know when the pain will pass but it looks like for now it has to be a part of me. Just like you have been a part of my life.

Farewell my beloved Friend. See you somewhere on the other side.

23.02.2016

Jedną z moich ulubionych złośliwości pod adresem Grudnia było przypominanie mu dzień przed jego urodzinami o tym, że jest pół roku starszy ode mnie. Tuż przed jego 40-tką powiedziałem: – Wiesz, ile lat będę miał 15 marca? Wciąż 39, a Ty?

Słuchaliśmy tej samej muzyki. Puszczaliśmy sobie na imprezach Solar Fields czy Hedningarnę i tańczyliśmy wokół niewidzialnego ogniska z zamkniętymi oczami. W dawnej Progresji leżeliśmy na plecach na małej scenie w rogu i słuchaliśmy z głośników Archive. I tego, jak fajnie udało nam się porobić patenty w “In Two Minds”. Rywalizowaliśmy ze sobą, który z nas jest wierniejszym fanem Dead Can Dance. Kto bardziej kocha ten zespół. Przegrałem sromotnie, kiedy dotarło do mnie, że wszystkie jego tatuaże związane są właśnie z grafikami Dead Can Dance. I że za winyl „Into The Labyrinth” dał na licytacji ponad 500 zł.

Wyznawaliśmy zasadę, że trzy trafione dźwięki są istotniejsze niż tych dwanaście naokoło gryfu. Kręciło nas to emocjonalne podejście. Komponowałem tak, żeby mógł grać właśnie w ten sposób. Uzupełnialiśmy się. Od samego początku w Riverside wiedziałem, że jest gitarzystą charakterystycznym, którego gra sprawia, że można malować pejzaże. Miał oryginalny styl, swój własny, a to zawsze u mnie biło na głowę wszystkie techniczne wygibasy i popisy cyrkowe. Przede wszystkim jednak był skromny, miał pokorę i wiedział, na ile go stać. I wszystko to słychać było w jego grze. To było niesamowite i fascynujące.

Nie potrafił udawać emocji. Kiedy był zadowolony, cieszył się, skakał z radości, wygłupiał, kiedy miał zły humor, nawet na scenie nie potrafił udawać. Miał zły humor i wszyscy to widzieli. Schodziliśmy wtedy po koncercie na backstage i mówiliśmy: – Kurwa, Piotrek, ludzie widzą, że masz focha, naucz się w końcu grać trochę dla nich. – Taki jestem i nic na to nie poradzę! – krzyczał. Taki był. Szczery do bólu. Grał to, co umiał i jak umiał, nie udawał. I takim był człowiekiem. Ale razem dojrzewaliśmy. Na ostatniej trasie zaskakiwaliśmy samych siebie, ile pozytywnych emocji jesteśmy w stanie z siebie wykrzesać. Działo się to wtedy, kiedy mieliśmy ze sobą kontakt wzrokowy, kiedy się do siebie uśmiechaliśmy. Ten patent z opieraniem się plecami w „Feel Like Falling” ładował baterie na cały występ. Stawaliśmy się jednością na scenie, prawdziwym zespołem. Dzięki niemu chciałem, żebyśmy wciąż tym zespołem byli, mimo moich solowych zapędów.

Uczyliśmy się od siebie nawzajem. Tych najważniejszych rzeczy. Żeby zawsze pamiętać, że trzeba być przede wszystkim dobrym człowiekiem. Żeby pielęgnować w każdym z nas te najbardziej wartościowe cechy. I żeby korzystać z życia i nie odkładać go na potem. Ilekroć się gubiłem, to dzięki Grudniowi mogłem się odnaleźć. Jakoś tak dobrze na siebie działaliśmy, inspirowaliśmy się i wzajemnie pomagaliśmy. Byliśmy jak bracia. Blisko siebie, czasami daleko, ale w tych najważniejszych kwestiach zawsze mogliśmy na siebie liczyć. Łączyła nas nie tylko muzyka. Łączyło nas to, że mogliśmy rozmawiać o tym, o czym ludzie z reguły nie chcą – o emocjach, o tym, jak się czujemy, dlaczego tak reagujemy, dlaczego jesteśmy tacy, jacy jesteśmy.

To jakiś żart, jakiś ponury twist z cholernej “Gry o Tron”, którą czytaliśmy namiętnie w tym samym czasie, podpatrując, ile stron jeszcze zostało temu drugiemu. Otrzymujesz cios zbliżony do tego, jakie otrzymuje dziecko stawiające pierwsze kroki, by w sekundzie zostać zmiecione przez tę wielką kulę do burzenia budynków. I zostaje taka wielka dziura. Taka ziejąca czarną pustką dziura ze strzępkami martwego ciała dookoła. Czuję się, jakby coś wyrwało mi pół serca i zabrało pół duszy. Wciąż płaczę i nie jestem w stanie się pozbierać. Czuję w sobie ogromne morze smutku i bólu. Owszem, czasami w ramach równowagi trafia się czarny humor, w innym momencie jestem po prostu wkurwiony, ale prawda jest taka, że brakuje mi Ciebie Piotruś i nie wiem, jak sobie z tym wszystkim poradzić. Razem z Twoją śmiercią skończyło się wiele rzeczy, zgasło, zniknęło, rozpadło się na kawałki. Jestem po prostu zdruzgotany. Czuję się, jakby przypływ rozbijał mnie o skały i z każdym uderzeniem fali było tylko gorzej. Nie wiem, kiedy minie ten ból, ale na razie, jak widać, musi być częścią mnie. Tak jak i Ty byłeś częścią mojego życia.

Żegnaj mój kochany Przyjacielu. Do zobaczenia gdzieś po drugiej stronie.

23.02.2016

Photo from the show at Stodoła Club 2015 by Radek Zawadzki

07.02.24

Working on an album is a beautiful thing. I must admit that for me, the creative process itself is the most important part of this whole music business. It has always been this way. It simply brings me the most joy. If only I could, I would never leave the studio. But sadly I have to sometimes. At some point, The Beatles gave up playing live and concentrated solely on recording studio albums. Who knows, perhaps one day I will follow in their footsteps. But for now, I have to walk the line, find gaps between Riverside concerts, make use of every free moment. It’s getting harder now that Riverside have a more intensive touring schedule. The only additional thing I had time for was a quick brush with electronica. Fortunately, I’ve just had a three-month break and I can proudly announce that I managed to use this time to compose the new Lunatic Soul album. I know, I was supposed to rest but my inner voice was calling.

I recorded a demo in Studio Serakos. About half of it will very likely make it to the album. It’s not bad but… I feel it’s only the beginning. It’s going to be a very big album and it will probably take me about a hundred years to record. OK, maybe less. But I can see how much I still have to do. Luckily, I’m not worried about the lyrics; I have had the whole concept planned out for many years and albums so the foundations are strong and stable. But I can’t believe how quickly the time has passed, and that I’m recording the eighth and, unfortunately, the last album of the cycle. I still don’t know myself whether that’s the end of Lunatic Soul, or whether I will start another chapter of it in the future. I’m not thinking about it yet. Most of all, I’d like to make an album worthy of the end of the whole cycle, classy, atmospheric and powerful.

During these three months I have realised one thing: no matter how much I deal with pure electronica, which started during lockdown, I feel most myself in Lunatic Soul. OK, in Riverside too, but it’s a bit different because, obviously, when I compose, I have to take my bandmates into consideration as well. In Lunatic Soul, I focus mainly on my hooded alter ego playing Dark Souls. I also feel that all these folk – oriental – ambient – a little electronic – still a bit progressive – woodsy – dark – not quite defined moods are simply what I do best.

Or maybe I simply missed this world?

I will share with you the first samples of the new music in the autumn. At least that’s the plan at the moment. Thank you for not losing interest!

Photo from The Boogie Town Studio by Radek Zawadzki

Praca nad płytą to piękna sprawa. Nie ukrywam, że sam proces tworzenia jest dla mnie w całej tej mojej zabawie z muzyką najważniejszy. Zawsze był. I zwyczajnie sprawia mi najwięcej frajdy. Gdybym tylko mógł, nie wychodziłbym ze studia. Ale niestety czasami muszę. Beatlesi pewnego razu zrezygnowali z koncertów i skoncentrowali się tylko na nagrywaniu płyt. Kto wie czy kiedyś też tak nie zrobię. Na razie jednak muszę lawirować, kombinować, szukać dziur między koncertami Riverside, wykorzystywać każdą wolną chwilę. Teraz kiedy Riverside wróciło do ostrego koncertowania jest coraz trudniej. Jedyne na co więc mogłem sobie ostatnio dodatkowo pozwolić, to tylko na szybką elektronikę. Na szczęście pojawiły się trzy miesiące przerwy i z dumą chciałem ogłosić, że udało mi się wykorzystać te trzy miesiące na skomponowanie nowego albumu Lunatic Soul. Wiem, miałem odpoczywać, ale wewnętrzny głos wzywał.

Nagrałem w Studio Serakos demo. Prawdopodobnie połowa z tego już zostanie na rzeczywistym albumie. Jest nieźle, ale… czuję, że to dopiero początek. Szykuje się bardzo duża płyta i będę ją chyba nagrywał ze sto lat. No dobra może trochę krócej. Ale widzę, że jeszcze sporo przede mną. O teksty na szczęście się nie boję. Koncept mam rozpisany od wielu lat na wiele albumów, więc fundament jest silny i stabilny. Trochę nie mogę uwierzyć jak to zleciało, że nagrywam już ósmy, i niestety ostatni album tego cyklu. Sam jeszcze nie wiem czy to koniec Lunatic Soul, czy po prostu kiedyś tam zacznę inny rozdział. Na razie o tym nie myślę. Przede wszystkim chcę to wszystko dobrze zakończyć. Z klasą, czadem i klimatem.

Z jednego – w ciągu tych trzech miesięcy – zdałem sobie jednak sprawę. Choćbym nie wiem jak bardzo kombinował z czystą elektroniką, która uaktywniła się w lockdownie, to jednak głównie w Lunaticu czuję się najbardziej sobą. No dobrze, w Riverside też, ale tam jest trochę inaczej, bo – wiadomo – komponując, w jakiejś części myślę też o kolegach. W Lunaticu myślę zaś głownie o swoim kapturowym alter ego grającym w Dark Souls. i tak zwyczajnie, po ludzku czuję, że te folkowo – orientalne – ambientowe – trochę elektroniczne – trochę wciąż progresywne – leśno – mroczne – nie do końca zdefiniowane gatunkowo klimaty zwyczajnie najlepiej mi wychodzą.

A może zwyczajnie się za tym światem stęskniłem?

Pierwsze próbki nowych dźwięków zaprezentuje Wam jesienią. A przynajmniej taki mam plan! Dziękuję, że jeszcze nie straciliście zainteresowania!

Zdjęcie: Radek Zawadzki

18.01.24

Well then, I think it’s time for a comeback.

And not just to social media (and hooded pictures ;)) but to more emotional playing, too.

I’m temporarily putting aside my solo playing around with pure electronica. I’m returning to songs, guitars, bass, riffs, and live drums. There will be elements of electronica as well, but used subtly as an addition rather than in the foreground. I’m also going back to strange percussion instruments and oriental influences. And all of this because of the new Lunatic Soul. Recordings of the new material are in full swing.

It will be the last album in the cycle, the last one with the “snake/cracked LS symbol”. From what I can hear and see, it will definitely be the longest. And for me, also symbolically special: including Riverside and solo electronica, it will be the twentieth studio album in my career for which I composed or co-composed the whole or most of the material.

So please keep your fingers crossed for a satisfying outcome. And I will make sure to share some studio spoilers with you in the coming months.

M

No dobrze, myślę, że już czas na powrót.

I to nie tylko do mediów społecznościowych – i zdjęć z kapturem 😉 – ale również do bardziej emocjonalnego grania.

Moje solowe zabawy z czystą elektroniką chwilowo odkładam na bok. Wracam do piosenek, do gitar, do basu, do riffów i do żywej perkusji. Oczywiście elektronika też będzie, ale już nie na pierwszym planie, tylko gdzieś subtelnie w uzupełnieniach. Wracam też do dziwnych perkusjonaliów i orientalizmów. A to wszystko za sprawą nowego Lunatic Soul, którego nagrania nowej płyty rozkręciły się na dobre.

To będzie ostatni album z cyklu i ostatni z „wężowym/popękanym symbolem LS”. Z tego co słyszę i widzę, z pewnością też najdłuższy. No i dla mnie osobiście symbolicznie wyjątkowy, bo będzie (licząc razem z Riverside i solową elektroniką) dwudziestym studyjnym albumem w karierze, który skomponowałem lub współkomponowałem w całości lub w większości.

Trzymajcie więc proszę kciuki za satysfakcjonujący efekt końcowy. A ja w ciągu najbliższych miesięcy, to tu to tam, nie omieszkam podzielić się z Wami jakimiś studyjnymi spoilerami.

M

Photo by Oskar Szramka

08.01.24

The thing about summaries is that they have to be skilfully put together in advance – if you publish them with a delay, everyone will roll their eyes. And unsurprisingly so: they’ve read about seventeen thousand of them over the past few days.

So please forgive me and indulge me. Such summaries help close some paths in my head, for when you try to keep all of them open, you might get lost in your labyrinth.

***

In 2023, I managed to leave a mark in all of my music worlds. Riverside released “ID.Entity” and played a million concerts around the world, Lunatic Soul guested on the new album “Music Inspired by Slavs” in “Swaróg”, and I released my fourth electronic solo album called “AFR AI D”. Thus, I started the year with an album beginning with the letters “ID” and ended it with an album finishing with the letters “ID”.

I hadn’t planned it consciously. It was clearly the work of my subconscious mind, which admittedly scared me a little. Perhaps I’m doomed to this sort of symbolism in whatever I do. Perhaps I can’t do things differently anymore 🙂

Riverside’s “ID.Entity” was planned most of all as an album reflecting the current live identity of the band. And so the concerts reflected it as well. Some people were confused by the “brighter” and “more colourful” incarnation of Riverside, but for me as a producer of the album, the most important goal was to complete the circle and create a stylistic summary of the band’s 20-year career (hence the titular “identity”), rather than try and cross new frontiers. Naturally, “river” equals “constant change” so we had to come up with something strange. After the hard rock “Celebrity Touch” and the cowboy “Wasteland”, we made the 80s inspired “Friend or Foe?”. Some turned their backs on us because of it, for others, it turned out to be the best point of our shows. Well, let me quote my dear friend who says, “That’s life for you – you can’t please everyone”.

Speaking of concerts, we played quite a few in 2023. Those small, intimate ones, and those huge with lasers. Life on tour made me start writing a tour journal, which got brutally interrupted by the promotion of the new solo album. But I will get back to it – after all, “ID.Entity Tour” will go on until the end of summer 2024.

***

There is one significant difference between “ID.Entity” and “AFR AI D” – the former took a year, the latter a month. I must say that for me, the latter is more of an instrumental supplement to the discourse concerning “modern times” which started on “ID.Entity”. But anyway, I am really pleased that so many of you liked “AFR AI D”. I found out about it during promotional meetings in November. Those meetings were in general a very good idea and helped promote both Riverside’s release and my solo album. I got a lot of good energy from you, thank you for being there and for all the conversations after.

***

As for the pop culture, in which I immerse myself every year, I listened to more music than ever before. I’m not going to list any albums though. Let me only mention that, also as never before, in 2023 I listened mostly to Polish artists. Especially to the classic Polish rock. Among the new releases, I was especially captivated by “Gipsowy Odlew Falsyfikatu” by Lech Janerka, “Ghosts” by hania rani, and the uber-dense darkness on “P3” by Próchno. As for the series, the following dominated my year: “Succession”, “The Bear”, “Barry”, and “Beef”. On top of that, together with Aga, we binged all the seasons of one of the big classics, “Mad Men”, and finally, as a whole family, we watched “1883”. Thus I inhaled a ton of satire on America and its history. Patriotically, I applaud the makers of “1670” for it’s been a long time since a Polish series has stirred up that many conversations about what we can and cannot laugh about. Game wise, I finally caught up with “NieR Automata”, the “Dishonoured” series and “No Man’s Sky”. I’ve also platinumed Skyrim and I ended the year with “God of War”. I’ve read some books, too, mainly Twardoch and Małecki, as well as several non-fiction. At the cinema, I was taken by the “Barbenheimer” campaign, the Japanese Godzilla and, naturally, the Polish “Chłopi” (The Peasants) for I had forgotten what a great story that is.

Speaking of, it looks like the fashion for peasants and Slavdom has reached its peak in Poland. Boryna and Jagna (characters from “The Peasants”) on the silver screen,”Ludowa Historia Polski” (“Polish Folk History”) by Leszczyński on the bedside table, as well as “Chłopki” (“Peasant Women”) by Kuciel-Frydryszak, and “Furia” with “Wij” in the headphones. I myself guested on “Music Inspired by Slavs”, an album with a touch of Polish Slavdom as well 🙂 It’s truly amusing to watch the reactions of those who expected to hear a Slavic Wardruna, and instead were treated to “the best of world music inspirations”, to which they shouted, “treason!” with swarzyca necklaces in their hands. I have obviously performed on “Music Inspired by Slavs” as Lunatic Soul to keep things coherent musically. But I won’t mention that “Swaróg” is sung in English, in case I offend the Polish Hussars.

***

And now having smoothly transitioned to Lunatic Soul, let me tell you that in 2024 I will devote my creative time mainly to this project. And to more Riverside concerts, which are already planned until the beginning of September. I feel it’s going to be another intense year. Riverside are starting their Latin American tour any day now, then they go back to Europe and finish it off with summer festivals. In amongst all of that, I will try to record the eighth LS, which already promises to be a truly epic album to finish this Lunatic Soul adventure of mine. I will soon publish something from the Lunatic studio, and later also some bits from Riverside preparations to the upcoming concerts.

Meanwhile, I hope you’ll have a lot of strength and perseverance in 2024. I hope you’ll distance yourself from all the idiots and hatemongers. I wish you health, peace and a lot of empathy from your nearest and dearest because it’s truly contagious. Surround yourself with good people and don’t let anyone fool you. Listen to a lot of good music, watch and read inspiring stories. Best wishes to all of you.

M

Z podsumowaniami jest tak, że trzeba je umiejętnie wcześniej napisać, bo jak się je opublikuje trochę później, to wszyscy zaczną na ich widok przewracać oczami. Nic dziwnego, skoro w ciągu ostatnich kilku dni przeczytali ich około siedemnastu tysięcy.

Niemniej wybaczcie, ja też jeszcze sobie pozwolę. Takie podsumowania pomagają w głowie niektóre szufladki pozamykać. A jak człowiek ma tak wszystko pootwierane, to potem ze szwankującym błędnikiem po świecie chodzi.

***

W roku 2023 udało mi się zaistnieć muzycznie w każdym z moich muzycznych światów. Riverside wydało album „ID.Entity” i zagrało milion koncertów na całym świecie, Lunatic Soul pojawiło się gościnnie na nowej płycie „Music Inspired by Slavs” w utworze „Swaróg”, a moja solowa odsłona w wersji elektronicznej doczekała się kolejnego, czwartego albumu – „AFR AI D”. Rok zacząłem więc od płyty, której tytuł zaczyna się od liter „ID” a skończyłem płytą, której tytuł kończy się literami „ID”.

Nie zaplanowałem tego świadomie. Zaplanowała to moja podświadomość, co nie ukrywam trochę mnie nawet przeraziło. Być może skazany już jestem na tego typu symbolikę we wszystkim czego się tknę, a może po prostu już inaczej nie umiem.

Riversajdowe „ID.Entity” miało być płytą przede wszystkim zgodną z obecną koncertową tożsamością zespołu. Takie też miały być i najnowsze koncerty. Tzw. „jaśniejsza” i bardziej „kolorowa” odsłona z pewnością wprawiła niejednych w lekką konsternację, niemniej dla mnie, jako producenta albumu, najważniejsze było zrobienie małego kółka i raczej stylistyczne podsumowanie naszej dwudziestoletniej działalności (skoro tytuł płyty to „tożsamość”) niż próbę przekroczenia nieznanych muzycznych granic. Oczywiście skoro „rzeka = ciągłe zmiany”, to i tym razem musieliśmy wyskoczyć z czymś dziwnym. I tak po np. hardrockowym „Celebrity Touch”, czy kowbojskim „Wasteland”, przyszła pora na ejtisowe „Friend or Foe?”. Jedni się za to obrazili, dla innych był to najlepszy moment naszych koncertów. Cóż. Że pozwolę sobie zacytować mojego szanownego przyjaciela – „Żyćko – wszystkim nie dogodzisz!”

A propos koncertów – tych w 2023 zagraliśmy dosyć sporo. I małych kameralnych i tych dużych z laserami. Ciągłe życie w trasie zmusiło mnie wręcz do rozpoczęcia trasowego dziennika, którego to dosyć brutalnie nie dokończyłem przez promocję solowej płyty, ale z pewnością jeszcze do niego powrócę. W końcu „ID.Entity Tour” będzie się jeszcze ciągnęło do końca lata 2024.

***

Różnica między płytami „ID. Entity” i „AFR AI D” jest taka, że pod względem kompozytorsko – koncepcyjnym jedna powstawała przez rok a druga przez miesiąc. Przyznaję, że tę drugą traktuję bardziej jako instrumentalny suplement do dyskursu o „współczesnych czasach”, który zacząłem już na „ID.Entity”. Niemniej cholernie mi miło, że sporej części osób płyta „AFR AI D” przypadła do gustu. Przekonałem się o tym podczas listopadowych spotkań autorskich. W ogóle te spotkania, to był bardzo dobry pomysł. Sprawdziły się zarówno przy promocji płyty Riverside w kinach Helios, jak i solowej. Dużo dobrej energii od Was biło. Jeszcze raz dziękuję za waszą obecność i wszystkie rozmowy po.

***

Jeśli chodzi o popkulturę, którą co roku niezwykle nasiąkam, to muzyki słuchałem więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Nie będę jednak pisał żadnych list. Wspomnę jednak, że – jak nigdy – najwięcej w 2023 słuchałem płyt polskich wykonawców. Zwłaszcza klasyki polskiego rocka. Z nowości niezwykle urzekł mnie „Gipsowy…” od Lecha, „Duchy” od Hani, i przegęsty mrok na P3 zespołu Próchno. (Bartosz, wciąż mam lęki jak tego słucham). Z seriali zarządzilła u mnie „Sukcesja”, „The Bear”, „Barry” i „Beef”. Dodatkowo huknęliśmy jeszcze z Agą wszystkie sezony jednego z wielkich serialowych klasyków, czyli „Mad Men” a na koniec z całą rodziną „1883”. „Scoachowałem” się więc satyrą na Amerykę i jej historią aż po samego tinitusa. Patriotycznie przyklaskuję zaś twórcom „1670”, bo dawno nie było polskiego serialu, który wywołałby taką dyskusję na temat, z czego się u nas śmiać wypada, a z czego nie. Z gier nadrobiłem w końcu „NieR Automatę”, serię „Dishonoured” i „No Man’s Sky”. Zrobiłem też kolejne platynowe kółko w Skyrim, a zakończyłem sieczką w najnowsze „God of War”. Z książek nadrobiłem trochę beletrystyki Twardocha i Małeckiego oraz kilkanaście popularno naukowych. Z filmów – zachwyciłem kampanią reklamową „Barbieheinmera”, japońską Godzillą i oczywiście polskimi „Chłopami”, bo już zapomniałem jaka to dobra historia jest.

Swoją drogą moda na chłopów i słowiańszczyznę osiągnęła w naszym kraju chyba maksymalny peak. W kinie Boryna i Jagna jak malowani. Przy łóżku na szafce nocnej „Ludowa Historia Polski” Leszczyńskiego i „Chłopki” Kuciel-Frydryszak, a na słuchawkach nowe Furie i Wije. U mnie zaś w 2023 pojawił się gościnny udział na płycie „Music Inspired by Slavs”. Płycie, która – co by nie mówić – o polską słowiańczyznę też trochę zahaczyła 🙂 Doprawdy zabawnie było obserwować jak Ci, którzy na tym albumie spodziewali się słowiańskiej Wardruny, a dostali „The best of inspiracje z całego świata”, podnieśli rwetes, złapali za naszyjniki ze Swarzycą i zakrzyknęli „zdrada!”. Oczywiście pozwoliłem sobie na „Music Inspired by Slavs” wystąpić pod szyldem Lunatic Soul, żeby muzycznie to jakieś spójne było. Pominę jednak fakt, że utwór „Swaróg” śpiewany był po angielsku, bo mi się zaraz husaria obrazi.

***

No i płynnie przechodząc do Lunatic Soul uprzejmie donoszę, że w 2024 głównie temu projektowi poświęcę teraz swój twórczy czas. Wespół z kolejnymi koncertami Riverside, które to rozpisane mamy już do września, czuję, że będzie to kolejny intensywny rok. Riverside za chwil parę leci na trasę po Ameryce Łacińskiej, potem zahacza o Europę, a na koniec zagra letnie festiwale. Między tym wszystkim spróbuję więc nagrać ósmego LS-a, który zapowiada się na naprawdę duży i podsumowujący całą tę moją lunatikową przygodę album. Niebawem wrzucę coś ze studia, a później i z riversajdowych przygotowań do kolejnych koncertów.

Miejcie w tym 2024 dużo siły i wytrwałości. Życzę Wam zdrowia i dystansu do wszystkich idiotów i podżegaczy. Życzę Wam spokoju i dużej dawki empatii ze strony Waszych najbliższych, bo jest to zwyczajnie zaraźliwe. Otaczajcie się dobrymi ludźmi i nie dajcie się zwariować. Słuchajcie dużo dobrej muzyki, oglądajcie i czytajcie inspirujące historie. I niech Wam się wiedzie jak najlepiej.

M

03.10.23

A few words about the new upcoming album.

“AFR AI D” is experimental. Different from everything I’ve done before. But you will hear both Riverside and Lunatic Soul here and there. Still, it will be released under my name because it’s closer to the lockdown electronica than to my other music universes. I had a great time making it because I didn’t feel constrained by either the Riverside style or the Lunatic Soul concept. I could do whatever I felt like doing. And you will hear the result of that freedom on the upcoming single, “Bots’ Party”, inspired by French electronic music and… robots from video games (NieR Automata or Stray).

I won’t lie, I find video games far more inspiring than progressive music.

The single will be out on October 12th.

Pre-save here: https://orcd.co/mariusz_duda_bots_party_presave

Photo by Oskar Szramka

Kilka słów o nowym nadchodzącym albumie.

AFR AI D” to album eksperymentalny, inny niż wszystko, co zrobiłem do tej pory, ale będzie tu miejscami słychać i Riverside i Lunatic Soul. Niemniej wydany został pod imieniem i nazwiskiem, bo bliżej mu do lockdownowej elektroniki niż do innych moich muzycznych światów. Bawiłem się przy nim świetnie, bo nie ograniczał mnie ani styl Riverside ani koncept Lunatic Soul. Mogłem robić to, na co żywnie miałem ochotę. Dowodem tego będzie chociażby najbliższy singiel „Bots’ Party” zainspirowany francuską muzyką elektroniczną i… robotami z gier video (NieR Automata czy Stray).

Nie będę kłamał – gry video inspirują mnie o wiele bardziej niż muzyka progresywna.

Premiera singla – 12 października.

Zdjęcie: Oskar Szramka

18.09.23

The new Riverside album was supposed to be different for a few reasons. Firstly, the new line-up; secondly, the new decade; thirdly, the concerts which showed our true image, far from melancholic gloom.

In addition, I decided that this time I would not come up with a whole new band album on my own, like it was in the case of “Love, Fear…” or “Wasteland”. I decided we spend more time together in the rehearsal room and I will focus on capturing our interactive energy, just like it felt in the first decade of our career.

An album about identity should showcase the band’s identity, and not the identity of one of its members.

Someone might say, “dude, I preferred the sadder, more melancholic songs”. Well, we simply wouldn’t be honest if we recorded an album like that, and it wouldn’t reflect who we are as a band. We have a new chapter, a new breath of fresh air and, most of all, new energy during concerts. Come check this out at our new tour. I believe that you will go home with a smile on your face.

ID.Entity Tour 2023 starts this Sunday. See you there Everyone!

Photo: Radek Zawadzki

Nowy album Riverside miał być inny z kilku powodów. Po pierwsze nowy skład, po drugie nowa dekada, po trzecie – koncerty, które pokazały nasze prawdziwe oblicze raczej dalekie od bycia melancholijnymi smutasami.

Po czwarte – postanowiłem, że nie będę znowu wymyślał nowej płyty zespołowej samemu, tak jak to było przy np. Love, Fear czy Wasteland. Ze tym razem więcej czasu spędzimy w sali prób, a ja zajmę się wyłapywaniem naszej interakcyjnej energii, niczym z pierwszej dekady działalności zespołu.

Ktoś może powiedzieć – ej, wolałem te smutniejsze, bardziej natchnione utwory. No cóż, tego typu płyta byłaby po prostu nieszczera i z pewnością mniej zespołowa. A tak mamy nowy rozdział, nowy powiew świeżości i przede wszystkim – nową energię na koncertach. Przyjdźcie to sprawdzić na najnowszej trasie – wierzę, że z koncertu wyjdziecie z uśmiechem na twarzy.

ID.Entity Tour 2023 – Autumn Edition startuje już w tę niedzielę. Do zobaczenia!

Zdjęcie: Radek Zawadzki

31.08.23

This is the cover of my new solo album called AFR AI D. The album was inspired by the fear of artificial intelligence. It will be released on November 17th, 2023.

AFR AI D will be 42 minutes and 16 seconds long. There will be 8 compositions, one of which I will share with you on September 7th. That’s also when preorders will launch.

The cover was created by Hajo Müller, who is also responsible for the graphic design of my lockdown trilogy.

I’ve returned to darker sounds on this release. And I’ve asked a guitarist to guest on it. I think you’ll be pleasantly surprised. I myself was surprised by the fact that I even managed to record it this year at all 🙂

Link to pre-save my new single in here: https://orcd.co/mariusz_duda_new_single_presave

Tak wygląda okładka mojego najnowszego solowego albumu zatytułowanego AFR AI D. Płyty zainspirowanej lękiem przed sztuczną inteligencją. Premiera będzie miała miejsce 17 listopada 2023.

AFR AI D będzie trwał 42 minuty i 16 sekund. Będzie miał 8 utworów i jeden z nich zaprezentuję Wam już 7 września. Wtedy też ruszy preorder.

Okładkę stworzył Hajo Müller, który odpowiada również za grafikę do mojej lockdownowej trylogii.

Wróciłem na tym albumie płycie do mroczniejszych brzmień. A do współpracy zaprosiłem gitarzystę. Myślę, że będziecie mile zaskoczeni. Ja zaskoczyłem się tym, że w ogóle udało mi się go w tym roku nagrać 🙂

30.08.23

I love coming up with different music stories. I love creating different music worlds. Preferably, with their own style and personality.

Those different music worlds are like planets, each with a different ecosystem, each with different rules. Thanks to that variety, I can visit them in whatever order, whenever I need to. And let them go on and thrive.

One of those planets is called Riverside. Another one – Lunatic Soul. And then there’s the third planet, which I have been visiting most often in this decade. I haven’t given it any particular name because here is where I wanted to be myself from years ago. That kid who, with his eyes closed and a smile on his face, listened on and on to instrumental stories told by such artists as Vangelis, Tangerine Dream or Mike Oldfield.

This autumn, I will invite you there again.

Photo: Oskar Szramka

Kocham wymyślać różne muzyczne historie. I kocham tworzyć różne muzyczne światy. Najlepiej takie, które mają swój styl i osobowość.

Te różne muzyczne światy są jak planety – na każdej z nich jest inny ekosystem, na każdej panują inne zasady. Dzięki temu, że różnią się między sobą, mogę je w zależności od potrzeb odwiedzać w dowolnej kolejności. Pozwalać im trwać i się rozwijać.

Jedna z tych planet nazywa się Riverside. Inna – Lunatic Soul. Jest jeszcze trzecia planeta, którą w tej dekadzie odwiedzam najczęściej. Nie dałem jej żadnej nazwy, bo chciałem być tutaj sobą sprzed wielu lat. Dzieckiem, które z zamkniętymi oczami i uśmiechem na twarzy zasłuchiwało się instrumentalnymi opowieściami takich twórców jak Vangelis, Tangerine Dream czy Mike Oldfield.

Tej jesieni zaproszę Was właśnie tam.

Zdjęcie: Oskar Szramka

24.07.23

I had never wanted to become a bass player in a rock band. I had never had posters of Geddy Lee above my bed. I had never dreamed about playing in a band either.

It just happened.

And so be it 🙂

What was my dream then? My main dream was to create music that stimulates imagination.

When I was a little boy and listened to music of Tangerine Dream and Mike Oldfield through my headphones in a dark room, I had images in my head. My imagination was running wild. That’s when I first thought about recording such albums one day. Albums-stories, conceptual, best heard in their entirety through headphones. Or with dimmed lights in a comfy room. It was supposed to be like a trip to the cinema, which by the way is my number two passion after music.

Many years later I am making my dreams come true, sabotaging my solo career in a way 🙂

Do you think I don’t know that I’d achieve greater popularity as a solo artist if I continued to release whole albums of “subcutaneous songs”, not just singles? Albums recorded with a band full of incredible musicians?

I do know that.

Or if I created an alternative, fancier Riverside?

There would be no problem either.

Meanwhile, I continue to record under my name some niche instrumental electronic music, doomed to low interest right from the get-go.

But you know what?

Doing what you really feel like is fucking awesome 😉

***

Speaking of sabotage. I promised myself back in 2008 that “I won’t sabotage my own band”. Anyway, from the start, I have been doing most of the concept-music-lyrics work in Riverside. Why should I be doing the same under my own name? Or under a pseudonym?

And so Lunatic Soul has been different right from the start. Not because I finally got to do my own thing. No. It was because it was always supposed to be different from what I was doing in Riverside. Just like playing with minimalist electronica, which I started in 2020, was supposed to be different, too.

Please note that both solo projects (LS and MD) are always somehow around Riverside, somewhat under it, so I don’t create competition for myself. It hurts when someone says “a side-project” because I think that all the music worlds have their own identity and their own place but I have no choice. I know that because of the length of service I will always be most of all “the bass player and vocalist of Riverside” who does something on the side from time to time.

Nevertheless, I still intend to pursue my dreams. I still want to record solo albums whose goal is to stimulate imagination. Not just the listeners’ but my own too.

For the record, I do that in Riverside too, but… Riverside’s music has already evolved into the kind that’s best enjoyed live. And I think it will continue to develop this way. Whereas the more reflective and picturesque escapes into the world of imagination will be set aside for my solo projects.

Do you know the feeling of satisfaction when you manage to finish a really loooong book? You’ve risen to the challenge and you feel it hasn’t been a waste of time. (I have the same feeling also when I platinum really long games ;)). That’s how I feel after I’ve recorded every album.

And I constantly need this feeling.

And so my new solo album about… taming nightmares, called “AFR AI D”, will be out on November 17th.

I like the final result. I like its monochrome quality and dark-dirty sound. And I hope that you’ll enjoy at least a part of it.

MD

Nigdy nie chciałem być basistą zespołu progrockowego. Nie miałem nad swoim łóżkiem plakatów z Geddym Lee. Moim marzeniem nigdy nie było też granie w zespole.

Po prostu tak się stało.

I już trudno 🙂

Co więc było moim marzeniem? Moim głównym marzeniem było, żeby kiedyś, tworzyć muzykę, która pobudza wyobraźnię.

Kiedy w szczenięcych latach słuchałem po ciemku, ze słuchawkami na uszach, płyt Tangerine Dream i Mike Oldfielda – przed oczami miałem obrazy. Wyobraźnia szalała. To wtedy pojawiła się pierwsza myśl, że kiedyś sam chciałbym nagrywać takie płyty. Płyty opowieści, spójne tematycznie, których najlepiej słucha się całości na słuchawkach. Albo w przygaszonym świetle gdzieś w wygodnym pokoju. To miało być jak wizyta w kinie, które jest moją drugą po muzyce pasją.

Po wielu latach spełniam swoje marzenia, niejako sabotując swoją karierę solową 🙂

Myślicie, że nie wiem, że największą solową popularność przyniosłaby mi kontynuacja „piosenek podskórnych” najlepiej w formie całych albumów, a nie singli? Z jakimś pełnym niesamowitych muzyków zespołem?

Wiem.

Albo na przykład zrobienie jakiegoś alternatywnego, bardziej wypasionego Riverside?

Tez nie byłoby problemu.

Ja tymczasem nagrywam sobie pod imieniem i nazwiskiem jakąś niszową instrumentalną elektronikę, z góry skazaną tylko na nieliczne zainteresowanie.

Ale wiecie co?

Robienie tego na co się ma ochotę jest po prostu zajebiste 😉

***

A propos sabotowania. W 2008 roku, kiedy postanowiłem, ze zacznę Lunatic Soul, obiecałem sobie, że „nie będę sabotował własnego zespołu”. W Riverside i tak od początku jego działalności robiłem najwięcej jeśli chodzi o sferę koncepcyjno-muzyczno-tekstową. Po co miałbym więc robić to samo pod swoim nazwiskiem? Albo pod pseudonimem?

Dlatego Lunatic Soul od samego początku był inny. Nie dlatego, że dopiero wtedy grałem swoje. Nie. Dlatego, że miał być inny! Miał się różnić od tego, co robię w Riverside. Inna miała być też zabawa w minimalistyczną elektronikę, którą zacząłem w 2020 roku.

Zwróćcie uwagę, że oba te solowe projekty (LS i MD) są zawsze niejako dookoła Riverside, niejako pod spodem, żeby sobie samemu nie robić konkurencji. Boli mnie jak ktoś pisze „side-projekt”, bo myślę, że wszystkie te muzyczne światy mają swoją tożsamość, ale nie mam wyjścia. Wiem też, że przez ilość poświęconych lat, zawsze będę tez przede wszystkim „basistą i wokalistą Riverside”, który robi skoki w bok.

Niemniej wciąż mam zamiar spełniać swoje marzenia. I wciąż chcę nagrywać solowe płyty, których celem jest oddziaływanie na wyobraźnię. Nie tylko słuchaczy, ale i moją własną.

W Riverside też to robię, żeby nie było, ale… ten zespół przerodził się już w coś, czego słucha się przede wszystkim na koncertach. I myślę, że będzie rozwijał się w ten sposób. Natomiast te bardziej refleksyjne i malownicze ucieczki w świat wyobraźni zostawię już sobie dla projektów solowych.

Kojarzycie to uczucie satysfakcji kiedy uda Wam się przeczytać naprawdę dłuuuugą książkę? Sprostaliście wyzwaniu i czujecie, że czas nie poszedł na marne. (Ja mam tak jeszcze z platynowaniem długich gier ;)). Ja się tak czuję po nagraniu każdej płyty.

I tego uczucia stale potrzebuję.

17 listopada 2023 ukaże się więc mój nowy solowy album „AFR AI D”, którego tematem będzie… oswajanie koszmarów.

Podoba mi się jak wyszedł. Podoba mi się jego monochrom i mroczno-brudne brzmienie. Mam nadzieję, że chociaż fragment tej płyty i Wam przypadnie do gustu.

MD

13.07.23

In 2023, Artificial Intelligence entered mainstream owing to ChatGPT. But it had been widely discussed before due to programs like Midjourney or the increasing use of deep fakes. This year, however, AI has become a hot topic for everyone. All kinds of specialists came out of the woodwork, the subject was talked about across all channels, and most of us have either posted about, or at least commented on something connected with ChatGPT.

Of course, as is true for all new technologies, at the beginning there’s always fear of the unknown. Will AI replace us at work? Will we have to change all our habits? Will it take control over us just like in all those dystopian disaster films?

And so fear of AI inspired me to create another music story in which sounds correspond to the message. And because it’s a technological breakthrough connected in a way with electronics, it would be hard to record an album about it using only acoustic, organic sounds. I simply couldn’t imagine it in any other way than… as another solo album with electronic music.

When I created “Lockdown Trilogy”, I wanted it to reflect the times of lockdown. Here, I thought about taking a snapshot of “the beginnings of mainstream AI”. I think it also helped me find another element that’s characteristic of “MD electronica”: commenting on reality.

There won’t be many words on “AFR AI D” (which doesn’t mean there won’t be many vocals; there will be lots but used in a non-typical way). However, the track titles should sufficiently reflect the specific message of the album: a certain distance towards all apocalyptic visions of the fall of our civilisation (obviously fed by the fear of the unknown). I don’t think the world is ending just yet. It’s simply changing again.

And music should change, too.

By the way, I’d like to stress that my new album was not composed by artificial intelligence 🙂 I tried to do it as best I could in a traditional way, recording all the instruments myself. Apart from one. I invited one special guest.

Thanks to this, “AFR AI D” will be my first solo album with… electric guitars.

The album will be out in November. More information soon.

Art by Hajo Müller

W 2023 roku , za sprawą Chata GPT, sztuczna inteligencja weszła do mainstreamu. Już wcześniej mówiło się o niej dużo przy okazji używania takich programów jak Midjourney czy coraz większej ilości stosowania tzw. deep fake’ów. W tym roku jednak o AI zaczęli mówić wszyscy. Specjaliści wyrośli jak grzyby po deszczu. Temat zaczęto poruszać na wszelkich możliwych kanałach, podcastach, we wszystkich możliwych publikacjach. Każdy z nas również nie omieszkał w ciągu ostatnich miesięcy umieścić albo skomentować przynajmniej jednego posta związanego z Chatem GPT.

Oczywiście jak to bywa w przypadku każdej nie do końca jeszcze poznanej nowej technologii, na dzień dobry pojawił się kolejny lęk przed nieznanym. Czy sztuczna inteligencja pozbawi nas pracy? Czy będziemy musieli zmienić wszystkie nasze przyzwyczajenia? Czy przejmie nad nami kontrolę niczym w dystopijnych filmach katastroficznych?

Lęk przed sztuczną inteligencją stał się więc dla mnie inspiracją do stworzenia kolejnej muzycznej opowieści. Opowieści brzmieniowo spójnej z tematyką. Bo skoro mówimy o pewnym przełomie technologicznym, związanym w jakiś sposób z elektroniką, ciężko byłoby nagrać album oparty tylko na akustycznych, organicznych brzmieniach. Nie wyobrażałem więc sobie tego inaczej niż w postaci… kolejnej solowej płyty z muzyką elektroniczną.

I tak jak miało to miejsce w przypadku „Lockdown Trilogy”, gdzie zrobiłem zdjęcie naszym lockdownowym czasom, tak i tutaj chciałem zrobić pamiątkowe zdjęcie czasów „Początku mainstreamu AI”. Myślę, że dzięki temu znalazłem dodatkowy spójny dla „elektroniki MD” element – komentowanie rzeczywistości.

Album „AFR AI D” nie będzie miał za dużo tekstu (co nie znaczy, że nie będzie na nim wokali, tych będzie sporo, ale nie będą to klasyczne wokale), jednak nazwy tytułów wystarczająco oddadzą pewne specyficzne przesłanie tej płyty. Będzie nim pewnego rodzaju dystans do wszystkich – podszytych oczywiście lękiem przed nieznanym – kasandrycznych wizji upadku naszej cywilizacji. Myślę, że świat jeszcze się nie kończy. Po prostu kolejny raz się zmienia.

Tak jak i powinna zmieniać się muzyka.

A skoro przy muzyce jesteśmy. Chciałem podkreślić, że mój nowy album nie został przez sztuczną inteligencję skomponowany 🙂 Postarałem się zrobić to najlepiej jak tylko potrafiłem, czyli w formie klasycznej, a mianowicie sam zagrałem na wszystkich instrumentach. Poza jednym. Tutaj poprosiłem specjalnego gościa.

Dzięki temu „AFR AI D” będzie moim pierwszym albumem solowym na którym pojawi się… gitara elektryczna.

Premiera płyty już w listopadzie. Więcej informacji wkrótce.

Art by Hajo Müller

26.06.23

Hi, I’m happy to inform you that in November 2023 I will release another solo album called “AFR AI D”. It will be about people’s fear of the development of artificial intelligence.

If you enjoyed Riverside’s “Eye of the Soundscape”, if you like the instrumental or electronic side of Lunatic Soul, if you like dark, trance sounds and groove, “AFR AI D” will be a pleasant surprise for you.

Just like it was a surprise for its author who wasn’t expecting to record this kind of album this year.

More info soon!

Miło mi poinformować, że w listopadzie 2023 pozwolę sobie bezczelnie wydać kolejny album solowy (MD, nie LS).

Tematyka płyty, rzekłbym, na czasie.

Zauważył ktoś życzliwy, że sumie można byłoby tę płytę też nazwać

afra ID.

i wtedy wydawniczy rok 2023 zostałby odpowiednio zamknięty.

12.06.23

Dear Friends,

Over a month off is really good for you.

You can properly relax, unwind, go on holiday with your family, visit childhood places, quieten the mind, calm down, gain some distance, and then, with a smile on your face, go back to everyday life and…

record a new album.

***

It’s almost done. We’re mixing. Some very last improvements and overdubs. I hadn’t expected such a turn of events. I had booked studio time for the new Lunatic Soul (which will be out in 2024) for November, December and January. It’s going to be a big album, the last of the cycle, so I promised myself that this year I will just focus on promoting the new Riverside release, play concerts, and then go back to recording new music in November.

But no…

Looks like I’ve had more than enough rest.

And so it is with a great pleasure that I can announce this year’s release of a new electronic MD album. It will be distributed not necessarily only on Bandcamp or cassette tapes. And it will not necessarily be only about minimalist electronica, as the result of the recordings is over forty minutes of music: maximalist, quite brave and hopefully interesting.

More information will follow soon, and for now I’m sending greetings from Studio Serakos, where I’ve surrounded myself with dozens of electronic boxes!

M

Witajcie.

Ponad miesiąc wolnego dobrze robi.

Człowiek może się zregenerować, pojechać z rodziną na wakacje, odwiedzieć okolice dzieciństwa, wyciszyć, uspokoić, nabrać dystansu, a potem z uśmiechem wrócić do codzienności i…

…nagrać nową płytę.

***

Już prawie koniec. Miksujemy. Ostatnie poprawki i nakładki. Nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. Studio na nowy album Lunatic Soul (który ukaże się w 2024) mam zarezerwowane dopiero na listopad, grudzień i styczeń. To ma być dużą płyta, ostatnia z cyklu. Obiecałem sobie, że w tym roku będę więc sobie na spokojnie promował nowy album Riverside, grał koncerty, a do nagrywania nowej muzyki powrócę dopiero w listopadzie.

Ale nie…

Najwyraźniej za dobrze wypocząłem.

Tak więc miło mi ogłosić, że jeszcze w tym roku usłyszycie Państwo nowy elektroniczny album MD, i to niekoniecznie tylko z dystrybucją na Bandcampie czy jedynie na kasetach magnetofonowych. I niekoniecznie tylko w formie minimal elektroniki, bo wyszedł z tego całkiem niezły – ponad czterdziestominutowy – maksimal, dosyć odważny i mam nadzieję interesujący.

Więcej informacji wkrótce, a tymczasem pozdrawiam ze studia Serakos, w którym otoczyłem się tuzinami elektronicznych pudełek!

M

04.01.23

The new Riverside album will be released two weeks from now. As colourful as its cover, with a whole palette of moods, it will feature the 80s and some metal, a bit of hard-rock and soft-rock, a mellow ballad and some screaming, a suite, some progressive flourishes and “live” passages. On the whole, you will hear sinusoids of moods in the music, and in the lyrics – images from our life, sarcasm, anger and a few life declarations, for example, “down with toxic relationships” or, my favourite these days, “down with the constant pressure of living up to someone else’s expectations.”

We had agreed that a lot would happen on the new album and so a lot is happening 🙂

And not surprisingly, for if identity is the main theme of the album (or rather the contemporary crisis of identity, or rather constantly checking its status and the eternal questions about whether we are still ourselves while all the changes in the world are taking place, or have we already started pretending to be someone else, or have we perhaps adapted to the new reality, or do we glorify being happily stuck in old comfort zones), well then, there has to be a lot going on, and the music has to be lively, colourful, dynamic, and expressive. That was the idea behind this album, the whole concept.

Because “ID.Entity” is a concept album. It’s the image of our fluid reality. It’s not a collection of accidental compositions. Each song is a photograph of our current behaviours, and they’re arranged together so you can have a better look at them from a distance. Of course, traditionally, there is hope at the end of the album, hope that we might still be able to communicate, to listen to and understand each other, and that we still need each other a little, even if the amount of anger, frustration and fear of tomorrow is putting a question mark at the end of this optimistic finale.

It’s time to talk about the condition of our society, so I’m glad the new album gives an opportunity to… escape from escapism. One had run away so many times before, flown to space, danced in a forest, got locked up at home, that perhaps with the start of the new year it’s time to be a bit closer to other people. Maybe we are all not so bad after all? Maybe we’re simply tired, scared and incredibly lonely? We will talk about it all in three weeks.

And the soundtrack with be only a pretext to those conversations 🙂

MD

***

Artwork by Jarek Kubicki

Już za dwa tygodnie ukaże się najnowsza płyta Riverside. Płyta kolorowa jak i sama okładka, z różną paletą barw i nastrojów. Będą na niej i Ejtisy i metal, i hard-rock i soft rock, będzie coś balladowego i odrobinę darcia mordy, będzie suita, będą i progresywne zawijasy i jakieś „koncertowe” wstawki. Generalnie pojawią się sinusoidy muzycznych nastrojów, a w tekstach obrazki z naszego życia, sarkazm, wkurwienie oraz kilka życiowych deklaracji, chociażby takich jak „precz z toksycznymi relacjami”, czy ostatnio mój ulubiony „precz z ciągłą presją spełniania oczekiwań”.

Ustaliliśmy sobie, że na nowej płycie będzie się dużo działo, to i dużo się dzieje 🙂

Ale nic w tym dziwnego. Bo jeśli tematem albumu jest tożsamość, a właściwie jej współczesny kryzys, a właściwie jej ciągłe sprawdzanie statusu i odwieczne pytania, czy na tle kolejnych zmian świata wciąż jeszcze jesteśmy sobą, czy też już udajemy kogoś innego, albo np. czy już się dostosowaliśmy do nowych czasów, czy też gloryfikujemy nasze zasiedzenie się w dawnych strefach komfortu – to przecież musi się dużo dziać, a muzyka musi być żywa, kolorowa, dynamiczna, ekspresyjna. Taki był zamysł tego albumu, taki był koncept.

Bo „Identity” to koncept album. To wizytówka naszej płynnej rzeczywistości. To nie jest zbiór przypadkowych kompozycji. Poszczególne utwory, to zdjęcia naszych współczesnych zachowań. Ułożone obok siebie, żeby lepiej można było na nie spojrzeć z dystansu. Oczywiście tradycyjnie na końcu albumu tli się nadzieja, że być może umiemy jeszcze ze sobą rozmawiać z tzw. włączoną opcją „słuchanie i rozumienie”, i że się chyba tak naprawdę trochę potrzebujemy, ale ilość gniewu, frustracji i strachu przed niepewnym jutrem skutecznie ten optymistyczny finał stawia pod znakiem zapytania.

Przyszedł czas, żeby porozmawiać o naszej społecznej kondycji. Cieszę się więc, że na nowej płycie będzie można na chwilę… uciec od eskapizmu. Człowiek już tyle razy uciekał, latał w kosmos, tańczył w lesie, zamykał się w domu, że z początkiem nowego roku chyba czas się już trochę o tych ludzi poocierać. A może wcale nie jesteśmy do końca tacy źli? A może jesteśmy tylko zmęczeni, wystraszeni i cholernie samotni? O tym wszystkim porozmawiamy sobie już za trzy tygodnie.

A ścieżka dźwiękowa będzie tylko do tych rozmów pretekstem 🙂

„ID.Entity” to album, który zainspirowały dwie rzeczy.

Zatrzymanie i ruch.

Zatrzymanie, bo kiedy trafił nam się lockdown, wszyscy mogliśmy doświadczyć tego uczucia, które doświadczają np. osoby przechodzące kryzys wieku średniego 🙂 Świat się dla nich zatrzymuje i najważniejsza staje się Twoje „JA”. Zadajesz sobie wtedy pytania „kim jesteś”, „czy jesteś szczęśliwy”, „co w życiu osiągnąłeś” i „ile jeszcze czasu Ci zostało”. W lockdownie każdy z nas zaczął zadawać sobie pytania na temat własnej tożsamości, na temat tego na ile jesteśmy samowystarczalni, a na ile uzależnieni od innych. Pytanie o nasze ja, o naszą tożsamość, wydało mi się bardzo istotne. Chciałem stworzyć album, na którym rozmawialibyśmy o tym, kim jesteśmy dla siebie i dla innych. Ze wszystkimi współczesnymi problemami w tle.

Ruch pojawił się natomiast kiedy zacząłem zadawać sobie pytanie o tożsamość zespołu Riverside. O to, kiedy ten zespół najbardziej jest sobą. I jedną z pierwszych odpowiedzi były… koncerty. Na płytach bywało różnie, bo tam nie zawsze tworzyliśmy wspólnie, nie zawsze też graliśmy w pełnym składzie. Ale na koncertach zawsze to jakoś działało. Tu na scenie musieliśmy być razem przez cały czas. Tożsamość Riverside ukształtowana została przede wszystkim przez nasze ciągłe bycie w ruchu, przez nasze trasy koncertowe, występy na żywo i kontakt z publicznością. Dopiero wtedy nabraliśmy barw. Wiele osób nie było na naszych koncertach, nie zna nas od tej strony. Przyszedł więc czas na płytę, która – nie będąc albumem koncertowym – być może odda coś z tej naszej atmosfery na żywo.

Mamy więc album gdzie refleksja nad naszym życiem i naszym byciem „tu i teraz”, łączy się z potrzebą interakcji z innymi. Album, który pokazuje nas takimi jakimi jesteśmy. I który być może pomoże innym przejrzeć się w ich własnych lustrach.

Premiera już za dwa tygodnie 🙂

19.12.22

Hello in this hectic pre-holiday craziness, when many of us vow to never let ourselves be a part of the madness again, even though we’d vowed the same thing a year before 😉

And so I’m only popping in to leave a short note here that just after Xmas I’ll be sharing my new composition with you, and that it will be a very long track inspired by Vangelis’s “Blade Runner”, with elements of Riverside’s “Eye of the Soundscape”.

I have to admit that working on the new Riverside album – which, for the first time in the band’s career, was produced only by me – has left me completely drained. So at the end of the year, I had to look for some peace and quiet, and unwind after the progressive marathon 🙂 Yes, indeed, do not let the singles deceive you, the new Riverside album is progressive through and through. So if you missed a bit more complicated tracks, you’ll get them on “ID.Entity”. (The album will be released on January 20th!)

Meanwhile, still this year, on Wednesday 28th December 2022, on my Bandcamp mariuszduda.bandcamp.com , I will release “Intervallum”, a composition inspired by Vangelis, who sadly passed away earlier this year, and who was an incredibly important and inspiring artist for me. Albums like the aforementioned “Blade Runner”, “Albedo 0.39”, “Heaven and Hell” or even “1492” made me fall in love with soundscapes and melodies, and shaped my music sensitivity in general.

I’m not sure if I have stressed it enough in my work, so I would really like to dedicate this composition to Vangelis.

And I don’t know if it’s important, but it will be 27 minutes long 🙂

I recorded “Intervallum” by myself in Serakos studio in December this year, under the guidance of Magda and Robert Srzedniccy, and the cover, which you can see in the picture, was created by the German artist, Hajo Müller, who has been keeping me company on my electronic journeys.

I would also like to take this opportunity to wish you all in these turbulent times, the most peaceful Holidays.

Witajcie w szaleńczym przedświątecznym wariactwie, przy którym wielu z nas obiecuje sobie, że więcej sobie na takie zaganianie nie pozwoli, mimo że obiecywało to sobie również rok temu 😉

A więc ja tu tylko tak na krótko z informacją, że tuż po Świętach będę chciał zaprezentować Wam moją nową kompozycję i będzie to bardzo długi utwór zainspirowany vangelisowym „Blade Runnerem”, z elementami riversajdowego „Eye of The Soundscape”.

Przyznaję, że praca nad nowym albumem Riverside – który po raz pierwszy w karierze zespołu został przeze mnie samodzielnie wyprodukowany – wycisnęła ze mnie wszystkie soki. Musiałem więc na koniec tego roku się wyciszyć i ten progresywny maraton jakoś odreagować 🙂. Tak tak, niech single Was nie zwiodą, nowy album Riverside jest progresywny do bólu. Jeśli więc tęskniliście za trochę bardziej skomplikowanymi rzeczami, to na „ID.Entity” je dostaniecie. (Premiera nowej płyty już 20 stycznia!)

Tymczasem jeszcze w tym roku, w środę 28 grudnia 2022, na moim Bandcampie mariuszduda.bandcamp.com ukaże się kompozycja „Intervallum”, zainspirowana twórczością zmarłego w tym roku Vangelisa, który był dla mnie artystą niezwykle ważnym i inspirującym, a płyty takie jak wspomniany „Blade Runner”, „Albedo 0.39”, „Heaven and Hell” czy nawet „1492” zaszczepiły we mnie miłość do dźwiękowych przestrzeni i melodii oraz generalnie ukształtowały moją muzyczną wrażliwość.

Nie wiem czy ten fakt należycie w swojej twórczości podkreślałem, dlatego bardzo chciałbym ten utwór Vangelisowi zadedykować.

I nie wiem też, czy to istotne, ale kompozycja będzie miała 27 minut 🙂

„Intervallum” nagrałem samodzielnie w studiu Serakos, w grudniu tego roku, pod czujnym okiem Magdy i Roberta Srzednickich, a okładkę, którą możecie obejrzeć przy tym wpisie, zaprojektował towarzyszący mi w moich elektronicznych podróżach niemiecki artysta Hajo Müller.

Korzystając z okazji życzę Wam wszystkim w tych bardzo niespokojnych czasach, jak najbardziej spokojnych Świąt.

15.12.22

There are no palms, sand or ocean. It’s not a hotel with a swimming pool. Nor is it a beautiful historic city with cosy cafes and mouth-watering local cuisine. There are no mountain ranges or canyons. There are practically no “classic facilities”. There is only silence over a half-frozen lake. Silence so intense that the tinnitus on which I’ve been working hard for years is making itself heard. It’s a perfect place for summarising the past year and making plans for the next one.

I think I must have an old soul because I feel… enough here.

Everyone has their own needs and their own options, everyone copes with stress and exhaustion in their own way. It’s not my business, really. I’m not judging. I’m not glorifying. I’m simply wondering if you have your own “inconspicuous” places you like to go back to? And can such places still be enough in our overstimulated life?

12.12.22

“The laaaaast one”

Light at the end of the tunnel. Trust. Letting go.

I’m not able to do it any other way. Most of my albums must finish stressing one of these elements, and it’s usually done in the final track of the album. Do you remember “OK” from the first Riverside release? It has been like that right from the start. Quieting down, end credits, fading out.

On Riverside albums I had “Coda” on “SONGS”, “Found” on “LFTM”. I searched and searched, and I found. On “Wasteland”, even though the world had ended, the last song was about finding people who survived and getting warm by the fire. Lunatic had “Walking on a Flashlight Beam”, “Moving On” and “The Fountain”.

On the new Riverside album, we have a concept again, and again the last track in which we see a slightly utopian image of shared happiness. Both in the music, and in the video clip. “Light at the end of the tunnel. Hope. Trust”. But this time without “letting go” because, especially these days, we should not let go. (Although for me, “letting go” happened in a slightly different form, which I will talk more about probably later on in interviews ;)).

“ID.Entity”, even though it has a colourful cover and seems to be positive at first glance, contains quite painful messages. In the lyrics I’m talking about why we’re so unhappy, why we don’t trust, don’t understand, and don’t listen to each other. Overall, there are a lot of sad, even if important and needed stories on the album. Depressing because they reflect our current mental state. So I definitely needed another “Coda”, another “Found”, another “The Night Before”.

And we have “Self-Aware”. Out of context, it may sound entertaining. But it’s needed on the album because it extinguishes all fires and stresses that in this day and age we simply have to stick together.

Is it possible to make an album without a coda? It is. Can you disturb the scheme? Of course. I have done it myself a few times. But I felt that the albums which ended with a “Wanderings” or a “Temporary Happiness” left that very much needed moment for “collecting thoughts”. Just like at the cinema, the last scenes which we need to “conclude” the entire film (provided it’s not “The Return of the King” where only the most devoted fans can survive the “conclusion” :)).

I’m not sure what albums with a good ending you can think of, but I feel some of them must be your favourite ones 🙂

Photo by Radek Zawadzki

17.11.22

Attention, a bit of reading ahead.

Anxiety. That was the only thing on my mind when I was creating this album. And all I cared about was expressing that anxiety. Getting it out of my head and turning it into sounds. I bet you’ve seen many sci-fi films in which an alien “being” leaves the body of its host as a shapeless black mass. And then the main hero, having disposed of the parasite, turns back into someone normal, with the usual colours in their cheeks and eyes full of life again.

Well, the colours have returned to my cheeks and I’m looking at this strange, dark, shapeless parasite I have only just spat out. What form should it take? Maybe combine it with something very angular? Perhaps connected with current affairs? Make it totally binary, totally digital, dehumanised, android-like, a little retro but also a bit futuro. And most of all, claustrophobic. Why? Because that’s the point I am at in life right now.

Done.

And now the question is: what do I do with it? Give it to someone? These are not nice sounds to listen to. These are not songs you would keep going back to. These sounds are, in fact, not pleasant at all. It’s a specific experience, perhaps not to be repeated. I call it “a strange Minecraft nightmare you wouldn’t want to go back to”. I know it’s not the kind of world my listeners are used to. I know that some of them will even be turned off. Is that supposed to be my first solo album? Pffft! What kind of artistic downgrade is that supposed to be?

But, to be fair…

In June 2020, I released this album on the internet, without any promotion. Just like that. I simply wanted it to not be forgotten about at the bottom of a drawer. The music which is heard only by its creator is dead and meaningless. It takes interaction with another listener for the magic spell to appear and bring it to life.

Why am I writing about all of this? Because “Lockdown Spaces” is out on vinyl now (link in comments). The first part of the trilogy is released on vinyl as the last one.

The circle is complete. The mission is accomplished.

If you’d like to have also this fragment of my creativity on vinyl, now you can.

Thank you for your continuous support and attention.

m

Uwaga, będzie czytane.

„Anxiety” po angielsku oznacza niepokój. Tylko to miałem w głowie tworząc ten album. I tylko na uzewnętrznieniu niepokoju mi chodziło. O wyrzuceniu go z głowy i zamienieniu na dźwięki. Z pewnością widzieliście w wielu filmach fantastycznych jak obcy „twór” opuszcza ciało człowieka, jak wydostaje się z niego jakaś bezkształtna czarna masa. Jak bohater – pozbywając się różnorakiej wersji pasożyta – zmienia się wtedy z powrotem w kogoś normalnego, jak powracają mu kolory, znika pusty wzrok itd.

No więc kolory mi wróciły i patrzę się na tę dziwną – wyplutą przed chwilą przez siebie – mroczną bezkształtną postać pasożyta. Jaki nadać temu kształt? Może połączyć to z czymś bardzo kanciastym? Takim najlepiej związanym z bieżącymi wydarzeniami? Niech to będzie twór totalnie zero jedynkowy, totalnie cyfrowy, odhumanizowany, androidalny, trochę retro, ale też trochę futuro. Przede wszystkim – klaustrofobiczny. Dlaczego? Bo w takim właśnie momencie życia teraz jestem.

Zrobione.

I teraz pytanie – co z tym robić? Podrzucić to komuś? Dźwięki przyjemne w słuchaniu raczej nie są. To przecież nie są piosenki, do których będzie się wracać. Te dźwięki, to właściwie nic przyjemnego. To pewnego rodzaju specyficzne doznanie i to najlepiej jednorazowe. Nazwałem je „dziwnym koszmarem z Minecrafta, do którego nie chcę wracać” Wiem, że to nie jest świat do którego przyzwyczaiłem swoich słuchaczy. Wiem, że niektórych wręcz tym do siebie zniechęcę. To ma być mój pierwszy solowy album? Pffff! Co to w ogóle za jakiś artystyczny downgrade?

Ale w sumie…

W czerwcu 2020 wrzuciłem ten album do sieci, bez żadnej promocji. Ot taki po prostu. Zależało mi tylko na tym, by płyta nie trafiła do szuflady. Muzyka, którą słucha jedynie jej twórca jest martwa i nie ma żadnego znaczenia. Dopiero przy interakcji z innym niż twórca słuchaczem pojawia się jakieś magiczne zaklęcie, które ją ożywia.

Dlaczego o tym wszystkim piszę? Bo „Lockdown Spaces” ukazuje się właśnie na winylu (link w komentarzu). Pierwsza część trylogii ukazuje się na tym nośniku jako ostatnia.

Krąg się zamyka. Misja zostaje wykonana.

Jeśli będziecie chcieli posiadać również ten fragment mojej twórczości, w takiej wersji, teraz jest już taka możliwość.

Dziękuje za niesłabnące wsparcie i uwagę.
m

13.11.22

It’s been two years today since, dressed up as a druid, I decided that Lunatic Soul should turn into the direction of frolicking around in a forest. Will it be the only album of this kind in LS discography? It might just be.

As you will know, the six main albums of Lunatic Soul and the two bonus releases can be arranged on a special diagram, which I called “the circle of life and death”. The albums are not released chronologically in terms of the story they’re telling, and so “Through Shaded Woods” is in fact a continuation of LS1, LS2, and Impressions.

It was this fact, among others, that made me… perhaps not stop or take a step back artistically, but take a step to the side. After the daring “Fractured” album, on which I experimented with electronica even more, I took a journey to the environment that feels pretty natural to me, but had been missing in the discography of Lunatic Soul. After all, the whole project started also because of my great love for Swedish dark folk represented by “Hedningarna”. And let me stress here that the love was born in the 90s, a long time before Wardruna, Heilung and hundreds of other Viking-horned clones. I don’t really listen to those bands on a daily basis and they were definitely not an inspiration for “TSW”.

And so the folk album was born with the premise that I would not use any of the usual folk instruments you can hear on most of the folk albums out there. No hurdy-gurdy, no violins, no ceremonial drums, ritual singing or guest choirs of thousands of monk-Vikings. I would still be myself and use the same rock instruments I always use, samples, and my own voice. I think that thanks to my friends from Serakos, I managed to achieve quite an original effect.

“Through Shaded Woods” is two years old today. Happy Birthday!

***

PS. ”Navvie” is probably the most positive song and possibly the most feminist video clip in my career, which, I must say, makes me very proud.

Dzisiaj mijają dokładnie dwa lata, kiedy to w przebraniu druida postanowiłem, że Lunatic Soul skręci w stronę pląsania po lesie. Czy to będzie jedyna taka płyta w dyskografii? Niewykluczone.

Jak zapewne wiecie, sześć głównych płyt Lunatic Soul i dwie płyty bonusowe układają się w specjalny diagram, który nazwałem „kręgiem życia i śmierci”. (Polecam końcówkę video do „Hylophobii”) Płyty pod względem fabularnym nie ukazują się chronologicznie, „Through Shaded Woods” jest więc tak naprawdę kontynuacją LS1, LS2 i Impressions.

Między innymi ten fakt sprawił, że artystycznie musiałem, może nie zatrzymać się i cofnąć, ale na pewno skręcić trochę w bok. Po dosyć odważnym „Fractured”, gdzie jeszcze bardziej niż na WOTFB zaeksperymentowałem z elektroniką, udałem się w tereny dosyć dla mnie oczywiste. Niemniej brakowało mi ich w dyskografii LS. W końcu projekt ten powstał między innymi również w wyniku mojej wielkiej miłości do szwedzkiego mrocznego folku w stylu „Hedningarny”. I podkreślę, że ta miłość ukształtowała się już w latach 90, czyli w czasach gdzie nie było jeszcze Wardruny, Heilunga oraz dziesiątek innych wikingowych klonów z rogami. Bo paradoksalnie tych zespołów raczej na codzień nie słucham i moją inspiracją przy TSW nie były.

(Chociaż jak teraz sobie o tym myślę, to jestem przecież z pokolenia, które zachłysnęło się brytyjskim serialem z lat 80 o „Robin Hoodzie”, tym z muzyką Clannad i sławetnymi momentami „Chroń nas Hern… tum – tum- tum – tum”, więc jakby tak zrobić psychoterapię z hipnozą, niewykluczone, że głównym sprawcą siódmego albumu Lunatic Soul byłby… Michael Praed.)

Anyway, w ten oto sposób narodziła się mocno folkowo-rockowa płyta, gdzie z góry założyłem, że nie będę korzystał z żadnego arsenału klasycznych folkowych brzmień, z których korzysta większość artystów taką muzykę tworzących. Żadnych lir korbowych, norweskich cytr, skrzypiec, ceremonialnych bębnów rytualnych i gościnnych udziałów tysiąca chóralnie śpiewających mnicho-wikingów. Mam być sobą i korzystać z tych samych co zwykle rockowych intrumentów, sampli i własnych głosów. Myślę, że dzięki pomocy moich przyjaciół z Serakosa udało się uzyskać całkiem oryginalny efekt.

„Through Shaded Woods” kończy dzisiaj dwa latka. Happy Birthday!

08.11.22

Before we started working on the new album, I asked myself a few questions. Some personal ones, some about the current times, but most of all, questions about the band, for instance, ‘What is our strongest suit?’ There were two answers: ‘Melodies and… live performances!’ ‘What is the most comfortable setting for Riverside?’ Again, the answer was pretty obvious: ‘the stage’. Ironically, we haven’t really spoilt our fans with live releases, so I thought perhaps it was time to record a studio album which would musically reflect the character and dynamic of our live shows. Especially that we really wanted to say goodbye to the decade of sadness and melancholy, which dominated our recent releases.

The previous 3 (or with EOTS even 4) albums were created mainly in the studio. This time I wanted us all to go back to the rehearsal room and compose the majority of the material there. I wanted to capture the energy which comes from playing together. I wanted Piotr Kozieradzki to play in the way he likes to play most, I wanted Michał Łapaj to be…the Michał we know from live shows. And on top of that, I wanted the compositions to be dominated by symbiotic interlacing of instruments, which has always been an important part of our style. I think because of that we have recorded a really good Riverside album filled with the most characteristic elements of our ‚identity’.

Riverside’s new album will be released on January 20th, 2023. Pre-order here: https://riverside.lnk.to/IDEntity

Artwork by Jarek Kubicki

Zanim zabraliśmy się za wymyślanie nowej płyty zadałem sobie kilka pytań. Trochę osobistych, trochę na temat obecnego świata, ale przede wszystkim na temat zespołu, np. „W czym Riverside jest najlepszy? Odpowiedzi były dwie: „W melodiach i… w koncertach!”.„Kiedy Riverside jest… najbardziej sobą?” I chyba znów na usta ciśnie się słowo: „koncerty”. „Hmm… paradoksalnie nie rozpieszczamy naszych fanów wydawnictwami koncertowymi, może więc pora nagrać album studyjny, który muzycznie odzwierciedli charakter, dynamikę i żywiołowość pojawiającą się podczas naszych występów na żywo? Zwłaszcza, że już naprawdę chcemy pożegnać dekadę smutku i melancholii, która zdominowała ostatnie płyty.

Poprzednie 3 (a nawet 4, bo było też EOTS) albumy powstawały głównie w studiu. Tym razem chciałem żebyśmy powrócili do sali prób i tam w większości skomponowali materiał. Żeby słychać było tę energię wspólnego grania. Żeby Piotr Kozieradzki mógł zagrać w stylu, w którym czuje się najlepiej, żeby Michał Łapaj… był tym Michałem, którego znamy z koncertów. Dodatkowo zamarzyłem sobie, żeby większość kompozycji zdominowana była przez symbiotyczne przeplatanie się ze sobą instrumentów, co zawsze było ważną częścią naszego stylu. Myślę, że dzięki temu nagraliśmy naprawdę dobry riversidowy album, z którego biją najbardziej charakterystyczne elementy naszej „tożsamości”.

Najnowszy album Riverside ukazuje się już 20 stycznia 2023.

W przedsprzedaży można go zamówić o tutaj:

https://mystic.pl/RIVERSIDE-ID-Entity-ccms-pol-107.html

Artwork Jarek Kubicki

03.11.22

We have a few things in common with Steve. Apart from music (although sometimes we go in different directions as he’s more into jazz and I’m more into folk), and the fact that we both like to have a few different music projects, we released our solo debuts in 2008 (I swear, we hadn’t agreed to do it at the same time :)), and a little later (and both at a different time) we became stepfathers to two kids (no, not the same kids :)). And then, on October 30th, on the day of Porcupine Tree concert in Katowice, we wore similar shirts. We also both wear glasses (although I take mine off on stage) and we once rocked similar hairstyles. But that’s where similarities end.

It’s my dear colleague’s birthday today so I wanted to say that I really value our friendship. Steven’s music was one of the triggers of my music career and it will always be special to me. We might not be the kind of friends who stay up late chatting about all the music releases in the world over a glass of wine, we have others to do that with, but, somehow, we’re always on the same wavelength, connected by the drive to create – in our own ways, with different musicians, on different levels of initiation.

Happy Birthday Steven. You’ve managed to gain incredible levels of expertise in music and build a few fantastic and truly inspiring music worlds. Be proud of it and never stop, even if you are, inevitably, growing older every year :)))

Ze Stefanem mamy trochę wspólnego. Pomijając zainteresowania muzyczne (chociaż czasem się rozjeżdżamy, bo on bardziej w jazz a ja w folk) i fakt, że każdy z nas lubi mieć kilka niezależnych autorskich muzycznych bytów, połączyło nas jeszcze to, że – autentycznie bez umawiania się – w 2008 wydaliśmy nasze solowe debiuty, trochę później – i każdy w innym czasie – zostaliśmy ojczymami dwójki dzieciaków (nie, nie tych samych :)) oraz w dniu koncertu Porcupine Tree 30 października w Katowicach założyliśmy podobne koszule. Fakt, nosimy okulary (ja na scenie zdejmuję) i kiedyś mieliśmy te same fryzury, ale to chyba na tyle.

Szanowny kolega kończy dzisiaj piękny wiek, więc chciałem tylko powiedzieć, że niezwykle cenię sobie naszą przyjaźń. Muzyka Stevena była w końcu jednym z zapalników mojej muzycznej kariery, więc zawsze będę ją cenił. Nie gadamy może przy winie do późna o wszystkich płytach świata, bo od tego są inni, ale jakoś tak transcendentalnie zawsze nadajemy na podobnych falach. Łączy nas to, że lubimy dużo tworzyć, każdy po swojemu, każdy z innymi muzykami i każdy na innym poziomie wtajemniczenia.

Wszystkiego najlepszego Steven. Udało Ci się przez te wszystkie lata posiąść niesamowitą muzyczną wiedzę i zbudować kilka fantastycznych niezwykle inspirujących muzycznych światów. Bądź z tego dumny i nie przestawaj, mimo, oczywiście tej nieubłaganej i wciąż postępującej starości :))))

23.10.22

There are probably few things worse than surrounding yourself with people who think they know better and you should simply follow their advice.

Few things worse than feeling that someone from your circle does not accept you for who you are, who’s always picking faults and trying to change you. If you feel you’re being blamed for living your life the way you want to, perhaps it’s time to consider if that relationship is worth continuing? Most of us, at some point, “clean up” our lives and the lyrics to “I’m Done With You” are exactly about that.

It often takes very long to realise which toxic people in our circle we should get rid of. But better late than never…

Artwork by Jarek Kubicki

Chyba nie ma nic gorszego niż otaczanie się osobami, które uważają, że wiedzą więcej i lepiej, a Ty najlepiej żebyś postępował tylko zgodnie z ich zaleceniami.

Jeśli czujesz, że osoba z Twojego kręgu Cię nie akceptuje tylko wciąż wytyka błędy i próbuje zmieniać. Jeśli czujesz, że jesteś obwiniany za to, że żyjesz w sposób w jaki chcesz żyć, być może warto się zastanowić czy taka relacja jest Ci potrzebna? Każdy w pewnym momencie swojego życia dokonuje swego rodzaju “sprzątania”. Tekst “I’m Done With You” mówi o takim właśnie sprzątaniu.

Do pozbywania się toksycznych osób z naszego otoczenia dojrzewamy bardzo późno. Jednak zawsze lepiej późno niż wcale…

zdjęcie Jarek Kubicki

07.10.22

A new Riverside single will be released in two weeks. It comes from the new album, which will be released in… 3.5 months. The world has changed. The times when rock bands released one single before the album was out, the second one on the release date, and the third one a month later, are long gone. These days one has to prepare at least three singles ahead of the release because there are streaming services and algorithms. And it’s best to begin the promotional campaign about three months in advance.

What does it mean? Well, it means that the fans will again be divided into those who will welcome each new soundbite in order to check if it makes sense to buy a physical copy of the album, for example. And into the traditionalists who will listen to the album only in its entirety and without any spoilers.

To be honest, I admire all the brave defenders of the one and only right way to listen to records, from beginning to end, better yet if they’re released on vinyl, commenting every single with, “I don’t want any spoilers, I’m waiting for the whole release!” Let’s be clear, I’m not being sarcastic or cynical, I really do respect that, but being a fan of listening to whole albums myself (and, on top of that, of composing albums in such way that they are best received in their entirety), I have already opened up to the whole singles phenomenon.

It’s honestly quite interesting, getting to know only parts of the album from the promotional-single aspect, long before their release date. Paying attention to how the suspense is created by the staggered release of new content. And on the release date – bam! Confrontation with reality. Checking whether the best is yet to come, or whether it’s already been revealed, looking at the compositions from a different perspective, in their proper context. It’s a very interesting multilayered experience.

Why deprive yourself of it?

But let me say it again, I do understand all of you who fight it. It’s got its own charm. It’s a bit like in the era of the VHS, when you ran back home after work to watch the recording of the last night’s game without knowing the final score, and so you ran with your ears blocked to avoid hearing any potential spoilers. Sadly (for some), you needed hands to press the button in the lift…

Have a nice weekend!

Photo by Radek Zawadzki

Już za dwa tygodnie premiera nowego singla Riverside. Singla z nowej płyty, która ukaże się za… 3,5 miesiąca. Świat się zmienił. Skończyły się czasy, gdy zespoły rockowe wydawały jednego singla przed premierą, drugiego w czasie premiery, a trzeciego miesiąc po premierze albumu. Teraz przed premierą nowego albumu trzeba dostarczyć conajmniej trzy single, bo streamingi i algorytmy. A z kampanią promocyjną wystartować najlepiej już kwartał przed.

Co to oznacza? Że biedni fani znów podzielą się na tych, którzy z radością przyjmą każdy nowy dźwięk, żeby np. sprawdzić, czy jest sens kupować album w wersji fizycznej. Na przykład. No i na tych tradycjonalistów, co to płytę tylko w całości i bez spojlerów.

Szczerze mówiąc podziwiam wszystkich dzielnych obrońców jedynego i słusznego słuchania płyt od początku do końca, i to najlepiej tylko z winyla, komentujących pod każdym nowym singlem rzeczy typu: „Nie słucham spoilerów! Czekam na całą płytę!” Żeby nie było – bez sarkazmu i cynizmu, naprawdę szanuję, ale sam, jako wielki fan słuchania albumów w całości – mało tego, komponowania płyt tak, żeby najlepszy odbiór był w całości – już się na to singlowe zjawisko dawno temu otworzyłem.

W sumie jest to nawet interesujące. Poznawanie w pierwszej kolejności jedynie części albumów od strony promocyjno – singlowej, już na długo przed premierą. Zwracanie uwagi na formę, w jakiej budowane jest napięcie, z dostarczanym co chwilę ciekawym kontentem. W dniu premiery zaś – bam! Konfrontacja z rzeczywistością. Sprawdzanie czy najlepsze już było, czy dopiero teraz się pojawi, i patrzenie na dane kompozycje z innej perspektywy, bez wyrwanego kontekstu. Ciekawe to i wielowarstwowe doświadczenie.

Po co się więc tego pozbawiać?

Ale szanuję i rozumiem wszystkich walczących. To też ma swój urok. Trochę już przypomina sytuację, kiedy w czasach VHS, wracając do domu po pracy, biegło się, żeby zobaczyć nagrany na video wczorajszy mecz, nie znało się wyniku, więc biegło się z zasłoniętymi uszami, żeby przypadkiem ktoś czegoś nie zaspojlerował. Niestety (dla niektórych) przycisk w windzie też trzeba było nacisnąć…

Miejcie dobry czwartek.

Zdjęcie: Radek Zawadzki

16.08.22

The last week of mixing.

Can you remember what I wrote about deadlines? For me, the new Riverside album is one of the biggest challenges in my career. Either that, or I have simply forgotten it’s always been like that

“Complete everything in less than three months!” I put an exclamation mark at the end of the sentence which opened my new notebook, just below yet another one-word title. There was also a moment of crisis. That’s when I changed the exclamation into a question mark. Which made it more current as well, as the lyrics on the new album criticise, among others, the turbocapitalist thrust forward at the expense of everything that’s really important in life. But later, exactly because the lyrics are more current than ever, I erased the question mark and replaced it with three exclamation marks.

Work on the new album has been going on simultaneously in two studios, The Boogie Town Studio in Otwock and Studio Serakos in Warsaw, ever since we came back from the tour of the US and Latin America. There will be seven tracks on the main disc and two instrumental ones on the bonus disc. Will it be a good release? Can Riverside still surprise you in any way? Yes and yes. Provided, of course, that we will make it to the end of this week.

Keep your fingers crossed!

Ostatni tydzień miksów.

Pamiętacie jak pisałem o deadline’ach? Nowy album Riverside to prywatnie jedno z moich największych wyzwań w karierze. Albo już zapomniałem jak to zawsze było.

„Zrobić wszystko w niecałe trzy miesiące!” Taki to właśnie znak interpunkcyjny umieściłem na koniec zdania, zdobiącego pierwszą stronę nowego zeszytu, tuż pod kolejnym jednowyrazowym tytułem. Był też moment kryzysu. Przerobiłem wtedy wykrzyknik na znak zapytania. Od razu zrobiło się aktualniej, bo teksty na nowej płycie krytykują m.in. turbokapitalistyczne parcie do przodu kosztem wszystkiego, co w życiu najważniejsze. Ale potem chociażby dlatego, że właśnie w tych tekstach jest aktualniej niż kiedykolwiek wcześniej, zamazałem znak zapytania i zmieniłem na trzy wykrzykniki.

Od powrotu z trasy po Stanach i Ameryce Łacińskiej trwają non stop prace, symultanicznie w dwóch studiach: otwockim The Boogie Town i warszawskim studiu Serakos. Nowy album będzie miał siedem utworów na dysku głównym i dwa instrumentalne na dysku bonusowym. Czy to będzie dobra płyta? Czy będzie to Riverside, które może jeszcze czymś zaskoczyć? Tak i tak. Pod warunkiem oczywiście, że uda nam się w zdrowiu i skupieniu dobrnąć do końca tego tygodnia.

Trzymajcie zatem kciuki!

16.07.22

Hi, I’m pleased to tell you that the second part of my electronic trilogy, called “Claustrophobic Universe”, will be out on vinyl on August 12th.

I must say it’s my favourite one.

You can preorder it now on Burning Shed and Shelter of Mine.

Witajcie.

Miło mi poinformować, że druga część mojej elektronicznej trylogii, zatytułowana „Claustrophobic Universe”, już 12 sierpnia ukaże się na płycie winylowej.

Nie ukrywam, że ta część jest moją ulubioną.

Album dostępny jest w przedsprzedaży na stronach Burning Shed oraz Shelter of Mine.

14.06.22

Before I get lost in the depths of work on the new Riverside album, I’d like to extend my gratitude to everyone who bought the “art book” CD version of the “Lockdown Trilogy” and the vinyl edition of “Interior Drawings”.

I do hope you like these releases.

photo: Radek Zawadzki

Zanim przepadnę w odmętach pracy nad nowym albumem Riverside, jeszcze raz bardzo dziękuję wszystkim, którzy nabyli „artbookową” wersję cd „Lockdown Trilogy” oraz winylowe wydanie „Interior Drawings”.

Mam nadzieję, że wydawnictwa się Państwu podobają.

zdjęcie: Radek Zawadzki

20.05.22

Good day,

This is what my pandemic side action looks like in the physical form of a CD.

For those who are still unaware: during the pandemic, I let myself take a break from riverside-lunatic songs and recorded a few strange albums with instrumental electronic music. They were released so far on Bandcamp and cassette tapes. Today marks the release of the limited CD edition, which is this beautiful art book containing all the albums from the lockdown trilogy, as well as an additional disc with new material.

I hope that all the collectors of special limited editions will be happy with this release.

https://mduda.lnk.to/LockdownTrilogy

Dzień dobry, tak prezentuje się mój pandemiczny skok w bok w wersji fizycznej na CD.

Dla Tych, którzy nie wiedzą. W pandemii pozwoliłem sobie trochę odpocząć od riversajdowo-lunatycznych piosenek i nagrałem kilka dziwnych płyt z instrumentalną muzyką elektroniczną. Wydawałem je przez ostatnie dwa lata na Bandcampie i kasetach magnetofonowych. Dzisiaj ukazuje się limitowana wersja CD, w postaci pięknie prezentującego się artbooka zawierająca wszystkie płyty lockdownowej trylogii oraz dodatkowy krążek z nowym materiałem.

Mam nadzieję, że wydawnictwo przypadnie do gustu wszystkim kolekcjonerom limitowanych wersji specjalnych.

https://mduda.lnk.to/LockdownTrilogy

05.04.22

“Let’s Meet Outside”

That’s the title of my newest release, which completes and summarises the last two years of my experiments with electronic music. You will be able to listen to it on May 20th, and a single from that release called “News From The World” will be out a month earlier, on April 20th. I am sharing with you today the covers of the album and the single, both created by Hajo Müller, who designed the graphics for the whole trilogy.

The idea I had for all the albums from the “Lockdown Trilogy” was to use only electronic instruments and vocals. On “Let’s Meet Outside” however, you will be able to hear the bass and electric guitar. In addition, I also used samples of my voice from a very long time ago when I was… three 🙂

On the release date, “Let’s Meet Outside” will become available in all streaming services and digital platforms. It will be released on CD thanks to Kscope as a deluxe limited edition with all the previous albums from the trilogy. If you’d like to buy the Earbook, you can pre-order it here: https://mduda.lnk.to/LockdownTrilogy.

This year, I’m returning to Riverside and Lunatic Soul, so I’m even more happy to know that my electronic experiments of the last two years will be properly summarised and released in a physical form, which I hope will make proper audio-visual impressions on us 🙂

“Let’s Meet Outside” – 20.05.2022

1. It All Started With This

2. Lockdown 90-92

3. Offline Reverse

4. News From The World

5. Let’s Meet Outside

6. Drawing Rain

„Let’s Meet Outside”

Taki tytuł będzie miało moje najnowsze wydawnictwo, zamykające i podsumowujące ostatnie dwuletnie eksperymenty z muzyką elektroniczną. Całości będzie można posłuchać już 20 maja. Miesiąc wcześniej, 20 kwietnia ukaże się zaś singiel „News From The World”. Okładki albumu i singla pozwalam sobie zaprezentować już dzisiaj. Autorem obu jest oczywiście Hajo Müller, który stworzył grafikę do wszystkich części trylogii.

Założeniem wszystkich płyt wchodzących w skład tzw. „Lockdown Trilogy” było wykorzystanie na albumach jedynie instrumentów elektronicznych i wokalu. Na „Let’s Meet Outside” pojawi się już gitara basowa oraz gitara elektryczna. Dodatkowo pozwoliłem sobie wykorzystać sample swojego głosu, z zamierzchłych czasów gdy miałem… trzy lata 🙂

W dniu premiery, „Let’s Meet Outside” będzie można posłuchać we wszystkich serwisach streamingowych i na platformach cyfrowych. W formie fizycznej, dzięki brytyjskiej wytwórni Kscope, będzie można je nabyć jedynie na CD, w ekskluzywnym wydaniu zbiorczym, razem z poprzednimi albumami trylogii. Wszystkich zainteresowanych nabyciem limitowanego Earbooka, zapraszam pod ten link – https://mduda.lnk.to/LockdownTrilogy.

W tym roku wracam już do Riverside i Lunatic Soul. Tym bardziej cieszę się, że moje elektroniczne eksperymenty z ostatnich dwóch lat zostaną należycie podsumowane i wydane w formie fizycznej, która mam nadzieję dostarczy nam wszystkich odpowiednich wrażeń audiowizualnych 🙂

„Let’s Meet Outside” – 20.05.2022

1. It All Started With This

2. Lockdown 90-92

3. Offline Reverse

4. News From The World

5. Let’s Meet Outside

6. Drawing Rain

10.03.22

In 2020, I decided to conduct an experiment. I set out to create a third music world, independent of my band Riverside, and solo project, Lunatic Soul. A world which would differ stylistically from the previous two, and underline the first steps I took in music.

The resulting three electronic albums make up the so called “Lockdown Trilogy”, which will be finally released this year on physical media, starting with the limited 4-Disc Deluxe Book Set (Trilogy + bonus EP) and “Interior Drawings” LP, coming 20 May 2022.

Pre-orders are available!

Lockdown Trilogy – Link

Interior Drawings (Orange) vinyl – Link

And thank you for your support!

03.02.22

This is the cover of the “fourth part of the trilogy”, a special bonus release which will be included in the CD edition of the “Lockdown Trilogy”, for what is a trilogy without a fourth album?

Art by Hajo Müller

A tak będzie wyglądała okładka “czwartej części trylogii”, specjalnego dodatkowego wydawnictwa, które ukaże się w zbiorczym wydaniu “Lockdown Trilogy” na CD. Bo co to byłaby za trylogia bez czwartej płyty?

Art Hajo Müller

01.02.22

You’re asking me about the new Lunatic Soul, and whether I’m already thinking about it. Of course I am. According to the concept and the timeline, the last Lunatic Soul will take place between Fractured and Walking on a Flashlight Beam. Basically, it will be a prequel to WOTFB, a music illustration of the condition of the main character who is about to lock himself up in his hikikomori world. I’m tempted to pull out all stops and create something completely crazy and weird. The MD trilogy inspired me to do that. Well, we’ll see…

Photo by Wojtek Kutyła

Pytacie mnie jaki będzie nowy Lunatic Soul. I czy już o nim myślę. Oczywiście, że myślę. Zgodnie z konceptem i osią czasu – akcja ostatniego albumu Lunatic Soul będzie się działa pomiędzy Fractured a Walking on a Flashlight Beam. Właściwie to będzie prequelem WOTFB, muzyczną ilustracją stanu bohatera, który już niebawem zamknie się w swoim świecie hikikomori. Kusi mnie, żeby pojechać po bandzie, zrobić coś szalonego i kompletnie dziwnego. Trylogia MD, trochę mnie do tego zainspirowała. No zobaczymy… 

Zdjęcie: Wojtek Kutyła 

27.01.22

Have you heard of the mockumentary called “I’m still Here”? It shows Joaquin Phoenix pretending for over a year to be giving up acting. I do not wish to compare myself to the outstanding actor but recently I have been pretending a little myself. I’ve been pretending to have given up on releasing albums on classic physical media. But with the start of the new year, my pandemic experiment has come to a close and I’m happy to be able to announce its conclusion:

“Lockdown Trilogy” will be released this year on CD and vinyl, but please note that these are not going to be regular releases.

The CDs will be available as a deluxe edition in a beautiful art book containing graphics, pictures and facts, as well as… a fourth disc with additional music content: a minialbum “Let’s Meet Outside” with entirely new and previously unreleased material.

“Lockdown Trilogy” will also be released on vinyl. We’ll start from “Interior Drawings”, followed by “Claustrophobic Universe”, and we’ll finish with the experimental “Lockdown Spaces”. Each of the albums will be available in two colour versions. The vinyls will be black and the colour of the cover.

Soon, I will let you know about the release dates and pre-orders of all of the above. And you won’t have to wait too long to hear a new composition promoting these releases.

Yours sincerely,
MD

photo: Tomasz Pulsakowski
post: Hajo Müller

Kojarzycie mockument “I’m Still Here”? Przez ponad rok Joaquin Phoenix udawał tam siebie zrywającego z aktorstwem. Nie chcę się tu porównywać do wybitnego aktora, ale ja też trochę ostatnio udawałem. A udawałem, że zerwałem z wydawaniem płyt na klasycznych nośnikach fizycznych. Wraz z początkiem nowego roku mój pandemiczny eksperyment dobiega jednak końca i cieszę się, że nareszcie mogę ogłosić jego finał:

“Lockdown Trilogy” ukaże się w tym roku na cd i winylach, przy czym nie będą to zwykle wydawnictwa.

Wydanie CD zaprezentowane zostanie w postaci ekskluzywnego i pięknie wydanego artbooka z masą grafik, zdjęć oraz informacji, a także… czwartym krążkiem z dodatkową zawartością muzyczną – minialbumem “Let’s Meet Outside”, całkowicie premierowym i do tej pory nieprezentowanym materiałem muzycznym.

“Lockdown Trilogy” ukaże się również na winylach. Zaczniemy od “Interior Drawings”, potem ukaże się “Claustrophobic Universe”, a na koniec eksperymentalne “Lockdown Spaces”. Każdy z albumów będzie miał dwa warianty kolorystyczne. Winyle będą czarne i w kolorze związanym z okładką.

O dokładnych datach poszczególnych wydawnictw i preorderach poinformuję Was już niebawem. Niebawem też zostanie zaprezentowany nowy premierowy utwór promujący niniejsze wydawnictwa.

Polecam się i kłaniam nisko,
MD

21.01.22

“How To Overcome Crisis” – that’s the title of another single from “Interior Drawings”, the third instalment of my electronic instrumental trilogy released in December 2021 on… cassette tapes’.

“Interior Drawings” is perhaps the most accessible album of the whole trilogy, and “How to Overcome Crisis” is the most accessible composition as it features… vocals and as many as 8 lines of lyrics. It’s the moment of creating – you may remember that the new album talks about a creative process – when a crisis happens. It’s symbolised by all the swishing and grinding which we have to work through. I was wondering how to represent the “overcoming” in music and the only solution was to have a nice melody. That’s how the composition became almost a song with some strange noises and vocals.’

Enjoy!

Oh, by the way, the whole trilogy will be released later this year on vinyl and CD! More info soon!

“How To Overcome Darkness” – tak nazywa się kolejny singiel z “Interior Drawings” – trzeciej części mojej elektronicznej trylogii, która wydana została w grudniu 2021 na… kasecie magnetofonowej.

“Interior Drawings”, to chyba najbardziej przystępna płyta z całej trylogii, a “How To Overcome Crisis”, najbardziej przystępna kompozycja, bo zawiera… śpiew i aż 8 linijek tekstu. To moment tworzenia – bo przypomnę, że nowa płyta mówi o procesie twórczym – w którym pojawia się kryzys, symbolizowany przez te wszystkie świsty i zgrzyty, które słyszymy w kompozycji i które musimy przezwyciężyć. Zastanawiałem się jak to “przezwyciężenie” przedstawić w muzyce i jedyne co przyszło mi do głowy to… ładna melodia. W ten oto sposób wyszła z tego prawie piosenka z dziwnymi przeszkadzającymi dźwiękami i śpiewem.

MIłego odsłuchu!

A przy okazji, w tym roku przewidziane jest wydanie całej lockdownowej trylogii na winylu i cd! Więcej informacji niebawem!

16.01.22

Hello.

I’m very pleased to inform you that my three solo albums, which make the so called “Lockdown Trilogy” and have so far been available only on Bandcamp, streaming, and cassette tapes, will be released in 2022 also on CD and vinyl.

The compact disc version will be a deluxe 4CD edition with bonus material (which will feature even the bass guitar ;))

More info soon!

P.S. By the way, a big thanks to everyone who has supported me for the last two years on my Bandcamp, who has bought cassette tapes and started to follow my MD profile, and who simply accepted the fact that there is now a new solo music world, independent of Lunatic Soul and Riverside. As much as possible, I will be going back to it.

Witajcie.

Jest mi bardzo miło poinformować, że moje trzy solowe płyty, wchodzące w skład tzw. cyklu “Lockdown Trilogy”, do tej pory dostępne jedynie na Bandcampie, w streamingu i na kasetach magnetofonowych, ukażą się w 2022 również na CD i płytach winylowych.

Wersja kompaktowa ukaże się w postaci ekskluzywnego wydania 4CD z dodatkowym materiałem bonusowym (na którym pojawi się już nawet gitara basowa ;))

Więcej informacji niebawem!

PS. Przy okazji – dziękuję wszystkim, którzy w ciągu ostatnich dwóch lat wspierali mnie na moim Bandcampie, którzy kupili kasety i zaczęli obserwować mój profil MD oraz zwyczajnie zaakceptowali fakt, że pojawił się nowy solowy i niezależny od Lunatic Soul i Riverside muzyczny świat. W miarę możliwości, z pewnością będę do niego wracał.

03.01.22

Do you know why is it that the older we are, the faster the time flies? Of course you do. It’s about patterns and repetition. The more similar the years are, the quicker we reach another December-January summary, surprised a little that we didn’t manage to fulfil all the previous resolutions.


It can’t be denied that the horrible 2020 threw us off a bit, turning many things upside down. Fortunately, 2021, which as it turned out wasn’t much better, ended possibly even quicker.


Good riddance.
So this is my wish for you, my friends: may the previous two years finish here and not extend into three or four. May 2022 be a new chapter, a new beginning of something that won’t overwhelm us with a new wave of difficulties (to put it mildly) we have recently been facing.


I wish you health, strength and persistence. May all your plans for 2022, all the promises and resolutions, start coming true very soon. And may all those fulfilled plans and promises snowball into making other wishes come true as well. And may those, in turn, make us more resilient. Resilient to viruses, to stupidity, to hatred, to indifference.


May all the bad voices in your head go quiet, may your hearts and souls be at peace. And may we all have the strength to inspire those whose path is a bit more difficult, and to take care of those we love and care about. Let’s remember that it always works both ways.


Finally, I wish you calm, serenity and smile. The kind with your eyes closed, when you’re at peace with yourself.


All the best!

M

Wiecie Państwo dlaczego im jesteśmy starsi tym szybciej leci nam czas? Oczywiście, że wiecie. Rzecz ma się w schematach i powtarzalności. Im bardziej te lata są do siebie podobne, tym szybciej, trochę zaskoczeni, że nie udało nam się do końca wypełnić wszystkich postanowień roku ubiegłego, docieramy do kolejnych grudniowo – styczniowych podsumowań.

Nie da się ukryć, że fatalny 2020 trochę wybił nas z tego rytmu przyzwyczajeń, stawiając wiele rzeczy na głowie. Na szczęście 2021, który jak się okazało wcale nie był lepszy, skończył się chyba jeszcze szybciej.

I dobrze.

Życzę Wam kochani, żeby ta ostatnia dwulatka nie zamieniła się w trzylatkę lub czterolatkę. Oby 2022 był już nowym rozdziałem, nowym początkiem jakiegoś kolejnego etapu, w którym nie przytłoczy nas kolejna fala – najdelikatniej mówiąc – trudności z jakimi borykaliśmy się w ostatnim czasie.

Życzę Wam zdrowia, siły i wytrwałości. I żeby wszystkie plany na 2022, te wszystkie obietnice i noworoczne postanowienia zaczęły się spełniać w sposób zauważalny w miarę wcześnie. I żeby nastąpił efekt kuli śniegowej i te już spełnione, pomagały spełniać kolejne. A te kolejne sprawiły, że poczujemy się bardziej odporni. Na wirusy, na głupotę, na nienawiść, na obojętność.

Życzę Wam też wygaszenia złych głosów w głowie, mniejszego kołatania serca i jak najmniejszego wewnętrznego rozedrgania. I żebyśmy wszyscy mieli siłę do inspirowania tych, którym jest trochę trudniej i zadbania o tych, których kochamy i na których nam zależy. Pamiętajmy, że to zawsze działa w drugą stronę.

I na koniec życzę Wam spokoju, oddechu i uśmiechu. Takiego z zamkniętymi oczami, takiego pogodzonego ze sobą.


Wszystkiego co najlepsze!

M

16.12.21

Tomorrow, my new album, “Interior Drawings” will be available in all streaming services and digital platforms. It will also be available on cassette tapes, whose symbolism I have talked about many times.

The lockdown trilogy is my experiment, not only musical, but also publishing. And, to be honest, if it weren’t released mainly in digital form to begin with, it probably wouldn’t be completed (considering my parallel involvement in Riverside and Lunatic Soul) in two years. The (not only) music market during the pandemic is struggling. It faces many problems with long waiting times for vinyl production, special editions etc. The finished material usually needs to be submitted half a year in advance. I said ‘no’ to that in the case of these three: “Lockdown Spaces”, “Claustrophobic Universe”, and now “Interior Drawings”. I wanted to share them with you as soon as they were ready. That’s why they’re mainly on Bandcamp, digital, and the symbolic cassette.

On top of that, I also wanted to underline that the albums released under MD are a different world from Riverside or Lunatic Soul. That it’s a THIRD independent music entity.

So, now that the whole thing is out there, is there a chance for traditional physical media? The answer is yes. There are plans to release the entire trilogy in 2022 in a nice, interesting physical form.

But for now, consistently, just streaming and digital. And so the exclusive Bandcamp availability of “Interior Drawings” is coming to an end and, starting tomorrow, if you have access to different digital platforms, you can listen to the album there as well.

I hope that you will enjoy the final instalment of the “Lockdown Trilogy” and that it will be a good complement to the upcoming festive time of relaxation and reflection. I needed this strange, instrumental electronic world. This is the kind of music that has felt closest to me for the past few years. I’m glad I can share it with you now.

photo by Tomasz Pulsakowski

Już jutro mój najnowszy album “Interior Drawings” trafi na wszystkie serwisy streamingowe i platformy cyfrowe. Będzie również dostępny w formie kasety magnetofonowej, której to symbolikę wielokrotnie podkreślałem.

Lockdownowa trylogia to mój eksperyment, nie tylko muzyczny, ale i wydawniczy. I przyznam szczerze, gdyby nie fakt, że wydaję ją początkowo głównie w formie cyfrowej, zapewne nie ukazałaby się w całości – przy jednoczesnej aktywności Riverside i Lunatic Soul – w ciągu dwóch lat. Rynek wydawniczy zmaga się w Pandemii z wieloma problemami. Mamy tu między innymi bardzo długie oczekiwania na produkcję winyla, wydawnictw specjalnych itd. Materiały trzeba często dostarczać z półrocznym wyprzedzeniem. W przypadku tych trzech wydawnictw jakimi są “Lockdown Spaces”, “Claustrophobic Universe” i obecnie “Interior Drawings” powiedziałem temu zdecydowane nie. Chciałem się tymi albumami dzielić z Wami praktycznie zaraz po ich skomponowaniu. Dlatego głównie Bandcamp, dlatego cyfra, dlatego jedynie symboliczna kaseta.

Dodatkowo chciałem w ten sposób podkreślić, że płyty wydawane pod szyldem MD, to jednak inny świat w porównaniu do Riverside czy Lunatic Soul. Że to TRZECI niezależny byt muzyczny.

Czy zatem teraz, gdy całość jest już możliwa do posłuchania, będzie szansa na tradycyjny nośnik fizyczny? Odpowiadam – tak. Są plany, by w 2022 cała trylogia ukazała się w wydaniu zbiorczym w jakiejś ciekawej, ładnej formie fizycznej.

Na razie jednak – konsekwentnie streaming i cyfra. I tak oto ekskluzywny pobyt na Bandcampie dobiega końca i od jutra wszyscy posiadacze różnorakich platform cyfrowych mogą w końcu posłuchać “Interior Drawings” również na nich.
Mam nadzieję, że podsumowanie “Lockdown Trilogy” przypadnie Wam do gustu i będzie dobrym uzupełnieniem nadchodzącego, świątecznego czasu refleksji i odpoczynku. Ten dziwny, instrumentalny i elektroniczny świat był mi teraz potrzebny. Taką muzykę czułem w ciągu minionych lat najbardziej. Cieszę się, że mogę się nią z Wami podzielić.

zdjęcie Tomasz Pulsakowski

30.11.21

During the pandemic years 2020-2021, I decided to start a new music project, different from Riverside, different from Lunatic Soul. I wanted it to draw references from my beginnings as a musician, from the first sounds I played mostly on keyboards, inspired by the works of electronic music artists, which I grew up listening to. I already have an artistic world apart from Riverside, the one of Lunatic Soul, so this time, I decided not to hide behind a pseudonym, but to sign the work with my name.

“Interior Drawings” is the third and final instalment of the pandemic trilogy started off by “Lockdown Spaces”, an album released in June 2020, which was followed by “Claustrophobic Universe” in April 2021.

It will be released on December 10th on my Bandcamp and on December 17th on all digital platforms, streaming services, and, traditionally… on cassette tapes.

Are. You. Waiting?

I know, I know – It’s crazy

Artwork by Hajo Müller

W pandemicznych latach 2020-2021 postanowiłem, że rozpocznę nowy projekt muzyczny, inny niż Riverside, inny niż Lunatic Soul. Chciałem, żeby muzycznie nawiązywał do moich początków, do pierwszych autorskich dźwięków, które powstawały głównie na klawiszach i były zainspirowane dziełami twórców instrumentalnej muzyki elektronicznej, na której się wychowałem. Ponieważ oprócz zespołu Riverside, mam już jeden świat artystyczny w postaci Lunatic Soul, tym razem zdecydowałem, że nie będę tworzył pod pseudonimem, tylko podpiszę się imieniem i nazwiskiem.

„Interior Drawings” to trzecia i ostatnia już część pandemicznej trylogii, zapoczątkowanej wydanym w czerwcu 2020 albumem „Lockdown Spaces” i kontynuowanej wydanym w kwietniu 2021 „Claustrophobic Universe”.

Nowy album dostępny będzie od 10 grudnia na moim Bandcampie, a od 17 grudnia na wszystkich platformach cyfrowych, w serwisach streamingowych oraz tradycyjnie na… kasetach magnetofonowych.

Czekacie?

Wiem, wiem, trochę to wszystko szalone.

Oprawa graficzna Hajo Müller

22.11.21

The Riverside anniversary songs have already entered streaming services. Word on the street is that whenever a band release “the best of”, it means their end is near because, instead of into the future, they’re looking into their past. Well, I hope it’s not the case for us 🙂 and maybe that’s also the reason why we approached this release in a slightly unorthodox way – without physical media, vinyl in seven different colours, a 100-page booklet with pictures from the entire career to date, without coaxing our fans into buying something they already have on their shelves. Obviously, we have seen it done many times, for example, Sting loves to release albums with one new song plus the best of. To be honest, I’ve never really liked it (although it was thanks to “Themes” that I got to know the work of Vangelis :))

Why are we doing it with Riverside then? And why only on digital? The answer is simple: we live in times of playlists on mobile phones, so, for our 20th anniversary, we wanted to create a showpiece of our music for those who have only just discovered us and for those who would like a reminder and a summary of what we’ve done so far.

I know that most of our fans are committed supporters and collectors of the only legitimate physical media. We know one another, we’ve talked many times before and after our concerts, and what all of us have in common are shelves weighing down with LPs. So please, remember that this release is neither an example of sabotage, nor a result of ignorance 🙂 I would approach it somewhat like that:

“What is this Riverside band about?”, you might be asked. “Well, why don’t you listen to their ‘Riverside 20’,” you might reply. “You’ve got it here, on your mobile. And once you’re hooked, come back for their full discography. Their releases are available on a choice of physical media in all good music stores” 🙂

So let’s have fun, celebrate, and make use of what technology has to offer. And we’d like to reassure those of you who really really cannot get over the lack of a physical release that we will try to put a CD out some time later through our fan club, ok? 🙂

Have a nice week Everyone!

https://riverside.lnk.to/Riverside20

18.11.21

The second year of the pandemic is coming to a close, we are in the middle of the fourth wave, some countries (for instance The Netherlands) have already introduced another lockdown. What does it mean? Well, ladies and gentlemen, it means it’s time for the third and final instalment of the lockdown trilogy.

You will have seen the cover with triangles, and I’m pleased to let you know that the final mixes and overlays are currently underway. As soon as I finish all of that, I will share everything with you. What’s the rush? Because firstly, I had made a promise, secondly, I’d like to complete the lockdown theme this year, and thirdly, plain and simple, I’d like to make a Christmas gift for all of us 🙂

What will the new music be like? Out of the three lockdown experiments, this one is perhaps the most accessible. I’m still not sure whether that’s its advantage or its flaw 🙂 I think fans of instrumental Lunatic Soul or Riverside’s “Eye of the Soundscape” might like it. It will definitely be the best “threshold of entry” into the new, my third already, music world.

If everything goes according to plan, “Interior Drawings” will complete the “Lockdown Trilogy” on December 10th. I hope you will like the new sounds by MD.

Stay tuned and have a good day, in spite of all the disturbing news from the world.

Photo by Radek Zawadzki 

Dzień dobry. Kończy się drugi rok pandemii, mamy czwartą falę, w niektórych krajach (np w Holandii) wprowadzono już kolejne lockdowny. Co to oznacza? Że czas na trzecią i ostatnią odsłonę lockdownowej trylogii, proszę Państwa! 

Okładkę z trójkątami już znamy i miło mi poinformować, że aktualnie w Studiu Serakos trwają ostateczne miksy i nakładki, i jak tylko się z tym wszystkim wyrobię, to od razu się tym z Państwem dzielę. Skąd ten pośpiech? Bo po pierwsze obiecałem, a po drugie i trzecie chcę zamknąć tę tematykę jeszcze w tym roku oraz – tak zwyczajnie i po ludzku – zrobić nam wszystkim prezent na Święta.

Jaka będzie nowa muzyka? Ze wszystkich trzech lockdownowych eksperymentów chyba najbardziej przystępna. Nie wiem jeszcze tylko, czy to będzie jej wada czy zaleta. Myślę, że może spodobać się fanom instrumentalnego Lunatic Soul i riversajdowego “Eye of The Soundscape”. Z pewnością będzie najlepszym “progiem wejścia” w ten nowy, trzeci już dla mnie, autorski muzyczny świat.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem – “Interior Drawings” podsumuje “Lockdown Trilogy” już 10 grudnia. 

Polecam się zatem uwadze i życzę – mimo niepokojących świata wydarzeń – spokojnego przepływu myśli i dobrego dnia!

zdjęcie: Radek Zawadzki

08.11.21

A long time ago, sometime in 2020, when Lockdown still inspired fear and terror, and uncertainty about tomorrow knocked on the door, I created “Lockdown Spaces”, an album which was to begin a new trilogy. Less than a year later, when everyone had already got used to the new state of affairs, I created album number 2, “Claustrophobic Universe”, at the same time letting you know that I would try to release the third and final instalment of the “Lockdown Trilogy” at the end of this year. And so it is my pleasure to announce that the last part of the lockdown story will be called “Interior Drawings” and will be out in December 2021.

After squares and circles, it’s time for… triangles. But here I must point out that the exceptional, minimalist, and original artwork design of the whole trilogy was created by Hajo Müller long before a certain series madness on one of the paid VoD services 😉

More info soon!

Dawno dawno temu, gdzieś tak w 2020, kiedy Lockdown budził jeszcze strach i przerażenie, a do drzwi zapukała niepewność o jutro, stworzyłem album “Lockdown Spaces”, który miał być początkiem nowej trylogii. Niecały rok później, kiedy wszyscy się już do nowego stanu świata przyzwyczaili, stworzyłem album nr. 2 – “Claustrophobic Universe”, jednocześnie informując, że trzecią i ostatnią odsłonę “Lockdown Trilogy” postaram się zaprezentować pod koniec tego roku. I tak oto miło mi zakomunikować, że finalny album lockdownowej historii będzie się nazywał “Interior Drawings” i ukaże się w grudniu 2021.

A po kwadratach i kołach czas na… trójkąty. I tu muszę zaznaczyć, że wyjątkowa, minimalistyczna i oryginalna szata graficzna całej trylogii autorstwa Hajo Müllera została zaprojektowana na długo przed serialowym szaleństwem jednego z płatnych serwisów VOD 😉

Więcej informacji wkrótce!

05.11.21

Riverside are celebrating their 20th anniversary. Work on the 8th album is already underway. And before that world consumes me whole, it is my pleasure to let you know that this year I am going to release my third solo electronic lockdown album.

It will be slightly different than the previous two, I’d say, more “organic”. However, I’ll still be using only electronic instruments and occasionally… voice.

I would also like the music to still be associated with closure (after all, it’s another instalment of the “Lockdown Trilogy”). Perhaps that’s another reason that I’m recording this album on the smallest instruments in my collection.

For years, I have firmly believed that certain restrictions can be far more inspiring and stimulating. They can force you to find more interesting solutions, to continue to experiment. Coming out of your comfort zone makes you face new challenges, think outside the box, and allow something more than just efficient craftsmanship and following the fixed paths to surface in your work.

“Lockdown Trilogy” is for me a challenge of music and sound: surprising electronica played on strange, small instruments, and the dominance of rhythm and groove over melody, and let’s not forget that I’m a fanatic believer in the latter. I actually experience incredible happiness from satisfying that part of my music ego, far from the tried and tested genres where I explore the more familiar, melancholic rock spaces, far from bass and acoustic guitars, away from a classic song structure.

I’m hoping that at least some of you will like my music experiment. Especially that, as a whole trilogy, it makes a lot more sense. At least I hope it does.

More details soon!

photo by Radek Zawadzki

Riverside świętuje swoje 20-lecie. Trwają też prace nad komponowaniem ósmego albumu. I zanim ten świat pochłonie mnie bez reszty, miło mi poinformować, że zgodnie z zapowiedziami, jeszcze w tym roku, ukaże się mój trzeci solowy lockdownowy album elektroniczny.

Będzie trochę inny niż dwa poprzednie, można powiedzieć, bardziej “organiczny”, aczkolwiek wciąż będę używał jedynie instrumentów elektronicznych i czasami… głosu.

Dodatkowo chciałbym, żeby muzyka wciąż kojarzyła się z zamknięciem (w końcu to kolejna odsłona “Lockdown Trilogy”). Być może z tego też powodu nagrywam ten album na najmniejszych instrumentach  elektronicznych jakie mam w swojej kolekcji.

Od lat wyznaję zasadę, że pewne ograniczenia inspirują i stymulują z o wiele większą intensywnością. Zmuszają do tworzenia ciekawszych rozwiązań, do wciąż nowych eksperymentów. Wyjście ze sfery komfortu zobowiązuje więc do stawiania sobie większych wyzwań. Do myślenia nieautomatycznego, w którym do głosu dochodzi coś więcej niż tylko sprawne rzemiosło i bezpieczna podróż udeptanymi i sprawdzonymi ścieżkami.

“Lockdown Trilogy” to dla mnie wyzwanie muzyczno – brzmieniowe: nieoczywista elektronika grana na dziwnych, małych instrumentach i przewaga rytmu i groove’u nad melodią, której przecież jestem fanatycznym wyznawcą. Czuję jakąś niesamowitą radość z zaspokajania tej właśnie części mojego muzycznego ego, z dala od sprawdzonych gatunków muzycznych, w których obracam się w bardziej rozpoznawalnych przestrzeniach, tych rockowo – melancholijnych, z dala od gitar basowych i akustycznych oraz klasycznej struktury piosenkowej.

Liczę na to, że przynajmniej części z Was, ten mój muzyczny eksperyment się spodoba. Zwłaszcza, że w całości, pod postacią kompletnej trylogii, wszystko nabiera znacznie większego sensu i przesłania. A przynajmniej taką mam tutaj nadzieję.

Więcej szczegółów niebawem!

zdjęcie: Radek Zawadzki

21.09.21

Dear Friends, I feel compelled to regenerate. I had been running out of steam. My heart started beating progressive rhythms. My head was clouded.

The “Riverside 20” tour was beautiful but I had more than concerts on my mind as there will be new studio sounds from Riverside, new sounds from Lunatic Soul, and the third part of the pandemic trilogy. I may have contaminated the latter with too much melody, but it’s just as well, we’ll have a sort of a bridge between the solo MD and LS. You’ll hear more about it soon.

And for now, I’m sending you greetings from paradise, where I plan to meditate for a while, read some books, and simply but properly rest.

Jestem proszę Państwa zmuszony się zregenerować. Już tak trochę sił zabrakło. Serce progresywne rytmy zaczęło wybijać. W głowie jakieś zachmurzenia.

Trasa “Riverside 20” była piękna, ale nie tylko koncerty miałem ostatnio na głowie. Szykują się bowiem nowe studyjne dźwięki od Riverside, szykują się nowe dźwięki od Lunatic Soul i pojawi się jeszcze trzecia część pandemicznej trylogii, którą być może skaziłem już za bardzo melodią, ale chyba to i dobrze, bo będziemy mieli taki trochę most pomiędzy solowym MD a LS. Już niebawem więcej informacji na ten temat.

A tymczasem pozdrawiam Państwa z raju, gdzie mam zamiar chwilę pomedytować, poczytać i tak zwyczajnie po ludzku odpocząć.

06.09.21

I know, I know, I know. That album is different from the rest. Truth be told, that’s also one whose acronym should spell “SONGS”. And one with too much Duda, and not enough of the other members of the band. Well, that’s hardly surprising as it’s the only Riverside album on which I composed all the tracks.

But the sound of the album comes from more than that, from something we don’t talk about openly. The band had been going through a crisis, we weren’t getting along at that time. We were meeting in the rehearsal room only in order to get ready for playing concerts. Any composing was happening solely in the Serakos Studio. After all, there were contracts to fulfil, tours in the USA and South America which had been planned a year before, so we had to record the album in spite of everything because we simply couldn’t afford to cancel the tours promoting the new release. The pressure of deadlines didn’t serve us well, and I simply had “flow” after recording “Walking on a Flashlight Beam”.

Except for me, it was an incredibly hard time: my friend’s death (“Towards the Blue Horizon” was written for Grzegorz Kokocha, who died suddenly in 2014), depression, divorce. It was so bad that I had to try and save myself with some sort of “inner peace”. I simply couldn’t imagine an album with loud screams, tight drumming and metal riffs. I wanted to record something that will help me calm down.

Thanks to the support of Grudzień, Mittloff and Michał, thanks to their trust, and with the help of Magda and Robert Srzedniccy, we made it. Not only did we manage to record the album, we sent it to our label with time to spare. If I remember correctly, a couple of days before, I had still been struggling with the lyrics to “Under the Pillow”, which I sang straightaway, the following day. I had some problems with my voice but I also had no choice. Pressing of the vinyl and promotional machinery wouldn’t wait.

On September 4th, the day the album was released, we were on a plane to Brazil where on September 5th, we played the first concert of the tour (that’s where Michał met Mick Moss :)). We made it. It was 6 years ago.

Some time later, in the autumn of 2015, Inside Out sent us 14 canvasses to sign. We sent back 10, leaving 4 for us as souvenirs. About a year later, when I was hanging it on my wall, I froze when I saw how we signed it…

No wiem wiem wiem. To płyta inna niż wszystkie. I to ta, tak naprawdę, powinna mieć akronim „SONGS”. I że za dużo tutaj Dudy, a za mało innych kolegów z zespołu. No ale nic w tym dziwnego, to jedyna płyta Riverside, na którą skomponowałem wszystkie numery.

Ale na jej brzmienie składa się coś więcej, o czym się nie mówi. Zespół przechodził wtedy kryzys i nie układało nam się najlepiej. W sali prób spotykaliśmy się tylko, żeby przygotowywać się do koncertów. Jakiekolwiek tworzenie przeniosło się więc do Studia Serakos. Były kontrakty do wypełnienia, zaplanowane rok wcześniej trasy po Stanach i Ameryce Południowej, trzeba było nagrać tę płytę mimo wszystko, bo odwoływanie tras promujących nowy album nie wchodziło przecież w rachubę. Presja czasu nie służyła wszystkim za dobrze, a ja rozpędzony nagranym wcześniej “Walking on a Flashlight Beam” miałem po prostu flow.

Tylko, że czas u mnie był okrutny: śmierć przyjaciela („Towards The Blue Horizon” to utwór napisany dla Grzegorza Kokochy, który zmarł nagle w 2014 roku), depresja, rozwód. Było tak źle, że trzeba było się ratować jakimś „wewnętrznym spokojem”. Nie wyobrażałem więc sobie wtedy płyty z krzykiem, gęstą perkusja i metalowymi riffami. Chciałem nagrać album, który pomoże mi się uspokoić.

Dzięki wsparciu Grudnia, Mittloffa i Michała, dzięki ich zaufaniu, i dzięki pomocy Magdy i Roberta Srzednickich, udało się – nie dość, że album nagrać, to jeszcze i oddać wytwórni przed ostatecznym deadlinem. Z tego co pamiętam, dwa dni przed oddaniem płyty walczyłem jeszcze z tekstem do „Under The Pillow” śpiewając go od razu na drugi dzień. Głos nie dawał do końca rady, ale nie było wyjścia. Trzeba było przecież zdążyć z produkcją winyla, z całą machiną promocyjną.

W dniu premiery płyty, 4 września, byliśmy już w samolocie do Brazylii, gdzie 5 września zagraliśmy pierwszy koncert trasy (tam właśnie Michał poznał Micka Mossa :)) Udało się. Zdążyliśmy.To już 6 lat od premiery.

Jakiś czas po premierze, jesienią 2015, firma Inside Out wysłała nam 14 canvassów do podpisania. Dziesięć odesłaliśmy, cztery z nich zostawiliśmy sobie na pamiątkę. Pamiętam, że wieszając go rok później u siebie na ścianie zmroziło mnie, kiedy zobaczyłem jak się na nim podpisaliśmy…

27.07.21

Well, I have to admit that nothing like that has ever happened to me in my entire music career.

“Hi, I respect what you do, I’d like to make a bass guitar for you,” writes a very nice man from Canada.

“Yeah, sure,” I reply.

“As I know you’re a ‘Dark Souls’ fan, I’ll add the sign from ‘Dark Souls 3’ on the headstock, okay?

“You gotta love a crazy fan. “Sure, add the sign from ‘Dark Souls 3’,” I’m smiling in disbelief, for who in their right mind would think about doing something like that for me.

Some time passes.

“Can you give me your postal address?” I get another message from the very nice man from Canada.

“Are you serious? You really want to make an instrument for me? Where’s the catch?” I am a little suspicious.

“There’s no catch. That’s just what I do. Sometimes, I like to make a guitar for someone. And it would be a great pleasure for me to give one to you.”

“…”

Some more time passes. A courier knocks on the door.”Here’s a parcel for you from Canada,” he points to a big box. “Sign here, please.”

Matt. Dear Matthew. Nobody has ever given me such a present. I’m deeply grateful. You have surprised me big time, you have moved me and brought me a lot of joy. I promise to make proper use of this instrument and I’ll let you know how it went. I keep my fingers crossed for your passion and I wish you all the best!

In this day and age, is there still a place for selfless deeds? Looks like there is. Thank you and praise the sun!

No przyznam się Wam szczerze, że w całej mojej muzycznej karierze coś takiego jeszcze mi się nie zdarzyło.

“Cześć, bardzo Cię szanuję, chciałbym zrobić Ci gitarę basową” pisze do mnie pewnego razu bardzo miły człowiek z Kanady.

“Ta, jasne” – odpowiadam.

“Ponieważ wiem, że jesteś fanem “Dark Souls” zrobię Ci tu przy kluczach jeszcze znaczek z “Dark Souls 3”, okay?

Jakiś pozytywny świr – myślę sobie – “Spoko, może być znaczek z Dark Souls 3” – śmieję się, wciąż nie wierząc, że ktoś chciałby zrobić dla mnie coś takiego.

Mija jakiś czas.

“Podaj mi proszę adres pocztowy” – odzywa się do mnie ponownie miły człowiek z Kanady.

“Ty tak na poważnie? Naprawdę chcesz mi zrobić instrument? Gdzie jest haczyk?” – pytam podejrzliwie

“Nie ma żadnego. Ja tak mam. Czasami lubię komuś stworzyć gitarę. Będzie mi bardzo miło ofiarować Ci taki prezent”

“…”

Mija kolejny czas i do drzwi puka kurier.

“Jest do pana przesyłka z Kanady” – kiwa głową na wielkie pudło – “proszę tu tylko pokwitować.”

Matt, drogi Matthew, jeszcze nikt nigdy nie dał mi takiego prezentu. Bardzo Ci za to dziękuję. Zaskoczyłeś mnie jak nikt, wzruszyłeś i zrobiłeś ogromną przyjemność. Obiecuję, że należycie wykorzystam ten instrument i dam znać jak mi poszło. Trzymam kciuki za Twoją pasję i życzę Ci wszystkiego najlepszego!

Czy w dzisiejszych czasach jest jeszcze miejsce na bezinteresowne gesty? Jak widać jest

PS. Granie w gry video czasami nie jest do końca takie złe.

22.06.21

As you may already know, I have gone a little crazy during the pandemic and started buying small analogue electronic instruments, effects, and other gadgets. I also used them to make two albums, “Lockdown Spaces” and “Claustrophobic Universe”. I hope I will manage to make a third one with them as well, it’s already been planned for the end of this year.
Why am I telling you about it? Not necessarily because I want an excuse to take a photo *with* or maybe simply *of* my toys. Neither do I want to write about how much I love electronic music, because I’m sure you got a pretty good idea about it from the first Riverside “bonus tracks” or “Eye of the Soundscape”. Most importantly, it’s all about being inspired to create. Inspired not only by new sounds or events, but also by… shapes.
Objects, utensils, instruments enclosed in an untamed, strange, amusing form. The fact that the instruments are not standard, gave me the opportunity to create non-standard music. Somewhere in all of this, there is an analogy to the beginnings of Lunatic Soul, which also started from small instruments – a kalimba, a collection of sophisticated oriental percussion instruments, objects producing sounds in a truly non-obvious way.
Mind you, a non-standard approach might result not only in a refreshed formula, but also in the creation of a completely new project. The front door is safe. You can knock on it politely, turn the handle and say hello. Entering through the kitchen door, through the vent window or keyhole might be more difficult, but once you’re in, the feeling of satisfaction is that much more intense.
That’s why I have a lot of respect for the fact that the producers of analogue electronic devices seem to love miniatures. At least, owing to that, some artists at intermediate age can still enjoy playing with music, much like kids: full of delight, unaware of all the horrible things life has to offer, ignoring yawns, moans and giggles from outside of their sandpit. And that, I believe, in the world dominated by algorithms, diagrams, and statistics, is a very inspiring and desirable thing.
So have a good, inspiring day everyone!

MD

P.S. There is an interesting book, which I have been recommending to everyone stuck in a rut. It’s called, “Whatever You Think, Think The Opposite”. My favourite fragment is the one with the picture showing the message “Don’t touch” written in braille.

Jak już zapewne wiecie w pandemii trochę zwariowałem i zacząłem kupować sobie małe analogowe instrumenty elektroniczne, efekty i różne gadżety. Udało mi się przy okazji zrobić na nich dwie płyty: “Lockdown Spaces” oraz “Claustrophobic Universe”. Mam nadzieję, że uda mi się na nich stworzyć również album trzeci, zaplanowany na koniec tego roku.
Dlaczego o tym piszę? Niekoniecznie dlatego, żeby zrobić sobie zdjęcie z klocuszkami, albo raczej zdjęcie samych klocuszków. Nie chcę też pisać, że kocham muzykę elektroniczną, bo to już Państwo wiecie, chociażby z czasów pierwszych “bonusów Riverside” czy płyty “Eye of the Soundscape”. Chodzi o rzecz w sumie w tym wszystkim najważniejszą – o inspirację do tworzenia. Inspirację, którą ofiarują nie tylko nowe dźwięki czy zdarzenia, ale również… kształty.
Przedmioty, utensylia, instrumenty zamknięte w postaci nieoswojonej, dziwnej, śmiesznej, zabawnej. Fakt, że instrumenty są niestandardowe dał mi możliwość tworzenia również niestandardowej muzyki. Gdzieś w tym wszystkim pojawia się analogia do początków Lunatic Soul, które także zaczęło się od małych instrumentów – kalimby, serii orientalnych wyszukanych przeszkadzajek, przedmiotów zaiste dźwięk wydających w sposób raczej nieoczywisty.
Niestandardowe podejście może dać szanse nie tylko w odświeżeniu formuły, ale również – uwaga – w stworzeniu zupełnie nowego projektu. Frontowe drzwi są najbezpieczniejsze. Można grzecznie zapukać, nacisnąć klamkę i dzień dobry. Wejście od kuchni, przez lufcik albo dziurkę od klucza może być trudniejsze, ale satysfakcja dotarcia do wewnątrz o wiele bardziej intensywna.
Dlatego też niezwykle szanuję fakt, że producenci analogowych sprzętów elektronicznych lubują się w miniaturyzacji. Przynajmniej dzięki temu niektórzy artyści w wieku średniozaawansowanym, niczym dzieci – radosne i nieświadome wszelkiego zła, frustracji i goryczy tego świata, ignorujące ziewy, jęki i chichoty tych spoza piaskownicy – wciąż mogą cieszyć się i bawić muzyką. A to, w świecie zdominowanym przez algorytmy, wykresy i statystyki rzecz jak najbardziej, uważam, pożądana i inspirująca.
Miejcie zatem wszyscy Państwo dobry i inspirujący dzień!

MD

PS. Jest jedna mała, ciekawa książeczka, którą polecam wszystkim pływającym w przyzwyczajeniach i monotonii. “Cokolwiek myślisz, pomyśl odwrotnie” Paula Ardena. Ulubiony fragment to ten ze zdjęciem, kiedy alfabetem Braille’a ktoś pisze tekst “Nie dotykaj”.

03.05.21

Check out the new single “Escape Pod” from my new experimental and electronic album “Claustrophobic Universe” that you can find on my Bandcamp, digital platforms and streaming services.

Video by Animatic & Sightsphere.

The whole album is here: https://mariuszduda.lnk.to/CLAUSTROPHOBICUNIVERSE

Thank you for your support!

Jest już nowy singiel “Escape Pod” z mojego nowego elektronicznego i eksperymentalnego albumu “Claustrophobic Universe”, który ukazał się na moim Bandcampie, platformach cyfrowych i serwisach streamingowych.

Video – Animatic & Sightsphere

Całego albumu można posłuchać tutaj:https://mariuszduda.lnk.to/CLAUSTROPHOBICUNIVERSE

Dziękuję za wsparcie i zainteresowanie!

26.04.21

I’d like to extend my warmest thanks to everyone who bought the new album, “Claustrophobic Universe” on my Bandcamp. In recent years, Bandcamp has become synonymous with artistic freedom, and during the pandemic, it’s one of the few platforms which truly support artists, especially through their “Bandcamp Fridays” when 100% of payments go directly to the artist. (The next “Free Friday” is ‪on May 7th‬). I must admit that my electronic trilogy was made mostly with Bandcamp in mind, so, once again… thank you very much.

Let me just remind you that you’re getting hi-res files there.

Chciałbym bardzo serdecznie podziękować wszystkim, którzy nabyli nowy album „Claustrophobic Universe” na moim autorskim Bandcampie. Bandcamp to platforma, która w ostatnich latach stała się synonimem wolności artystycznej, a w okresie pandemii jedną z nielicznych, która wyjątkowo wspiera artystów, zwłaszcza podczas tzw. „bandcampowych piątków”, gdzie 100% wpłat idzie do twórcy. (Najbliższy „Free Friday” to ‪7 maja‬). Nie ukrywam, że moja elektroniczna trylogia tworzona była przede wszystkim z myślą o Bandcampie, dlatego jeszcze raz… bardzo dziękuję.

Przypomnę, że na nabywane na platformie pliki są w formacie HD.

23.04.21

Hello.

My new album, “Claustrophobic Universe” is out today. You can listen to it on my Bandcamp and in your favourite streaming services. If you’d like to support me, you can also buy the hi res digital download. I hope that you will enjoy this crazy escape into space and that it will be with you for a while.

Thanks for all the good words and thoughts.

Witajcie.

Dzisiaj ukazał się mój najnowszy album “Claustrophobic Universe“. Możecie posłuchać go na moim Bandcampie oraz w Waszych ulubionych serwisach streamingowych. Jeśli chcielibyście mnie wesprzeć, album można również nabyć w plikach w wysokiej rozdzielczości.Mam nadzieje, ze ta trochę szalona ucieczka w kosmos przypadnie Wam do gustu i przez jakiś czas będzie Wam towarzyszyć.

Dziękuję za wszystkie dobre słowa i myśli.

16.04.21

New single “Knock Lock” is out now.

You will find it on every streaming services and digital platforms. I hope you’ll enjoy this one.

Artwork by Hajo Müller

You’re asking, why I am doing this. All that electronica, all those tapes. Let me explain in this short video.

This is my nucleus, my primeval cause, the ultimate root of everything that I’ve become over the years.

Of course, one can be but a baking mould, confine oneself to meeting expectations, conform, and walk away from dreaming and yearning. Because there are obligations. Because the time is not right, so maybe, possibly, in another life?

But if that was to make one walk this earth sunk in despondency? If one wants more from one’s existence than a mere countdown or vegetation, why renounce fulfilment of one’s old longings? Especially in these sordid times, which pose a threat to the very existence.

Hence the electronica. Hence the tapes. Hence the fulfilment of dreams.Another planet is out there, find it on your smartphone or your PC, on a website or in an application.

***

PS. Yes, all these cassettes are my own “albums” with my own music from the years loooooooong before Riverside.

Nowy singiel „Knock Lock” już jest.

Znajdziecie go we wszystkich serwisach streamingowych i platformach cyfrowych. Mam nadzieję, że spodoba ci się ten.


Art Hajo Müller

Zapytacie po co mi to. Ta elektronika i te kasety. Wyjaśniam na filmie.

Oto moja zaródź, praprzyczyna, zarzewie wszystkiego czym stałem się z biegiem kolejnych wiosen.

Oczywiście, że wciąż można za foremkę do ciasta służyć, oczekiwania jedynie spełniać, dostosowywać się, machać ręką na fantazje i tęsknoty, bo obowiązki, bo czasy już nie te, więc może by tak ewentualnie w innym życiu?

Tylko jeśli człowiek miałby przez to zgasły po świecie chodzić, a za swój byt nie uważa jedynie odliczania czy wegetacji, to dlaczego tych dawnych pragnień miałby sobie odmawiać? Zwłaszcza w podłych i niebezpiecznych dla bytu czasach… I stąd ta elektronika. I stąd te taśmy. I stąd tych marzeń spełnianie. Premiera kolejnej planety już dzisiaj w telefonach mobilnych i stacjonarnych komputerach. Na stronach i w aplikacjach.

***

Tak, wszystkie te kasety to moje własne “albumy” z autorską muzyką z lat na dłuuuuuuugo przed Riverside

08.04.21

In two weeks, on April 23, my new album called “Claustrophobic Universe” will be released, and it is my great pleasure to reveal the first sounds from this album today.

“Claustrophobic Universe” will be available on my Bandcamp, on digital platforms and streaming services… as well as on cassette tapes. There will be nine tracks, 42 minutes of music.

The album will be the second instalment of the “Lockdown Trilogy”, the first part of which was “Lockdown Spaces”, released in June last year. It will be about going into space, which is a metaphor for our escape from reality. It will also tell a story about our adaptation to live a life in confinement, in a sense of danger, about habituation to information noise. It will also be about going into space, which is a metaphor for our escape from reality.

I recorded all the sounds myself on various kinds of small synthesisers, samplers, and portable drum machines. I registered it, as usual, in Serakos Studio in Warsaw. I hope that you will enjoy this combination of micro and macrocosm.

More info soon!

Już za dwa tygodnie – dokładnie 23 kwietnia ukaże się mój nowy album zatytułowany „Claustrophobic Universe”. Jest mi bardzo miło zaprezentować Wam dzisiaj pierwsze dźwięki z tej płyty.

„Claustrophobuc Universe” będzie dostępny na moim Bandcampie, na platformach cyfrowych i serwisach streamingowych oraz… na kasetach magnetofonowych. Będzie miał dziewięć utworów i 42 minuty.

Będzie drugą odsłoną tzw. „Lockdown Trilogy” zapoczątkowaną wydanym w czerwcu ubiegłego roku albumem „Lockdown Spaces”. Będzie historią o wyprawie w kosmos, który występuje tutaj jako metafora naszej ucieczki od rzeczywistości. Będzie też historią o naszej adaptacji do życia w zamknięciu, w zagrożeniu i o habituacji na coraz głośniejszy szum informacyjny.

Wszystkie dźwięki zagrałem samodzielnie na wszelkiej maści małych syntezatorach, samplerach i niewielkich automatach perkusyjnych. Zarejestrowałem tradycyjnie w warszawskim studiu Serakos. Mam nadzieję, że to połączenie mikro i makrokosmosu przypadnie Was do gustu.

Więcej informacji wkrótce!

01.04.21

My newest solo album called “Claustrophobic Universe” will be released on April 23rd, in less than a month. It’s another record on which I’m exploring sounds I grew up listening to. As you probably know, I grew up listening mainly to instrumental electronic music (folk, rock, and metal came later), which is exactly what makes me wear a jacket sometimes.

Mind you, I can always wrinkle it in Riverside or swap it for a hoodie in Lunatic Soul.

The music will be different from “Lockdown Spaces” released last year (which, let me remind you, got nominated for a Polish Music Award – Fryderyk in the electronic category!). And so you won’t hear my fascination for 8-bit computer games. Rather than that, we’ll run away into space. A specific space. Subdued, muffled, matt, claustrophobic…

There will be 9 tracks, over 42 minutes of music.

Again, it will be mainly an online release in digital distribution and streaming services. Naturally, you will be able to find it on my Bandcamp, possibly a little earlier than everywhere else. And as for the physical media – there will be a surprise.

The first sounds will be revealed after Easter. Until then, let me wish you all the best, stay healthy, rest as much as you can and stress as little as possible.

Yours

PS. No, it’s not a joke. The album will be over 42 minutes

photo by Sightsphere

Już 23 kwietnia ukaże się moja najnowsza solowa płyta zatytułowana „Claustrophobic Universe”. Płyta, gdzie eksploruję dźwięki, na których się wychowałem, a jak zapewne Państwo wiecie – wychowałem się głównie na instrumentalnej muzyce elektronicznej (folk, rock i metal przyszły później) i to przez nią właśnie jestem czasami taki w marynarce.

Pamiętajmy jednak, że zawsze mogę ją pognieść w Riverside i wymienić na bluzę z kapturem w Lunatic Soul.

Muzyka będzie różniła się od wydanego w ubiegłym roku „Lockdown Spaces” (które, przypomnę są w tym roku nominowane do Fryderyka w kategorii „Elektronika”!). A więc nie będzie już fascynacji 8 bitowymi grami komputerowymi. Uciekniemy w kosmos. Taki specyficzny. Zgaszony, zduszony, matowy, klaustrofobiczny…

Album będzie miał 9 utworów i ponad 42 minuty.Ukaże się przede wszystkim w dystrybucji cyfrowej i serwisach streamingowych. Oczywiście będzie też na moim Bandcampie, nie wykluczone, że nawet z odrobinę wcześniejszą premierą. Jeśli zaś chodzi o nośnik fizyczny – będzie pewna niespodzianka.

Pierwsze dźwięki już po Świętach. A tymczasem życzę Wam wszystkim dużo zdrowia, odpoczynku i jak najmniej stresu.

Wasz

PS. To nie Prima Aprilis. Album rzeczywiście będzie miał ponad 42 minuty

zdjęcie Sightsphere

22.03.21

Hello,

Somehow, it just so happened that I have just finished another album “Claustrophobic Universe” will be an instrumental, electronic release, it will be the second part of the so called “Lockdown Trilogy“, and it will be out on April 23rd.

More information… soon

Witajcie,

Jakoś tak się złożyło, że właśnie nagrałem kolejną płytę „Claustrophobic Universe” będzie albumem instrumentalnym, elektronicznym, będzie stanowił drugą część tzw. „Lockdown Trilogy” i ukaże się już 23 kwietnia.

Więcej informacji… wkrótce

14.02.21

Dearest,


As my better half took a successful photo of a hooded man, let me take this opportunity to thank you once again for your support and approval of my last year’s music plans.
Thank you for appreciating my solo songs, for purchasing the experimental “Lockdown Spaces” on Bandcamp, and finally, for receiving so well the new Lunatic Soul release. Perhaps, after the electronic excesses on “Fractured” and “Under the Fragmented Sky”, you were expecting a different direction than songs from a forest and witchery dances 😉 but “Through Shaded Woods” could not have had a different music form. First of all, I could show you another fragment of my music fascinations, and secondly, I wanted to get nearer to completing the 8-album “cycle of life and death”, because, let me remind you, all Lunatic Soul albums are a little connected 🙂 Anyway, I’m glad that you liked the leap into the woods and it’s possible that I will come back to this style in the future.


What up with me? 🙂 I was going to summarise 2020 in December, write a screed about my plans for 2021, but instead, for the first time in years, I decided to take a break from social media around Christmas. It’s a strange feeling but highly recommended. This move, especially in times of pandemic, when social media are pretty much all we have left, is probably an equivalent of holing up in a desert, or, more fittingly, in the backwoods, away from the civilised world. I managed to write a long text about the return of Riverside and post a picture here and there, but it was all done without planning or pressure of my inner voice.
Meanwhile, with the premiere of the new Lunatic Soul clip to “Hylophobia”, the voice (or maybe voices?) returned. Which is why I’m returning to you. To be honest, I missed both being in touch and making plans, which keep me wanting to create and, if you will excuse the cliché, to live.
In 2020, I decided to split my music endeavours into not two, but three separate music areas. This year, with proper aesthetics, I intend to continue this way. In the clip to “Hylphobia”, which you can watch on YouTube , you will find some spoilers regarding the colour of the cover of the eighth Lunatic Soul album. You will also see Triglav, which not only adds a bit of Slavic mood, but also symbolises my music choices.


I.
Riverside are going for retromania again with the long awaited vinyl reissue of their debut album, released on 12 February. The interesting thing about it is that “Out of Myself”, which is 53 minutes long, will be out on a SINGLE vinyl and so it is dedicated to all those of you who don’t like to flip the disc after listening to two songs.
Why are we releasing it yet again? Because it’s our 20th anniversary this year and we’d like to start the year on a high note. Besides, this album hasn’t been available in this format for over ten years, and we also wanted our label, InsideOut, to have the whole “Reality Dream” trilogy under their wings. (By the way, a big thank you to Ken Golden and his Laser’s Edge for taking care of us so wonderfully for all those years).
Other than that? We returned to the rehearsal room and for now we’re getting used to each other again 🙂 We’re figuring out our strategy, immediate plans, and we’re obviously thinking about how to celebrate our anniversary in the pandemic. We’re also working on some new sounds and I will definitely let you know more about it later on the band’s website.


II.
Lunatic Soul is still promoting “Through Shaded Woods”. Apart from the recent premiere of the clip to “Hylophobia”, there will be another release on 26 February, this time on… solid green vinyl, available also as a bundle with a green t-shirt. It would not be a bad idea to visit the Mystic shop and find out all the details. As I am a fan of aesthetic simplicity, this time the t-shirt features only the “root” symbol.
What’s more, work is under way to deliver a certain music surprise, which will be an interesting addition to TSW. More details in the spring.

III.
In 2020, I decided to start my third music world. I wanted to release things under my name. Things about inner artistic needs, escaping conventions, and I’ve already mentioned the willingness to create music landscapes from a different dimension. In 2021 we still have the pandemic, the lockdowns, we don’t play live shows, with a bit more time to spare there is nothing in the way of continuing this idea.
Originally I thought that I will release only individual “subcutaneous songs”, but “Lockdown Spaces” made me realise how much I love electronic albums. So all those of you who like Riverside’s “Eye of the Soundscape” or Lunatic Soul albums like “Impressions” and “Under the Fragmented Sky” will be pleased to hear that I am currently working on another instrumental, electronic album. And that it will be… different 🙂
When will it be out? Probably as usual – spontaneously and without prior notice, sooner rather than later.


*


Well, that concludes my longest screed this year. I don’t know what this year will be like. What’s currently outside my window, this winter, for which I had longed for years, and which appeared – perhaps because people stopped moving around the world so aggressively – in a surprising form, given the modern standards of global warming, makes me think that this year might be even more difficult than the previous one, especially that I put a shovel in the boot of my car.
Social moods, especially in my country, are far from average. At the time of writing these words, the (still) independent media in Poland are on strike. “Wasteland” is clearly still valid and tonight’s reading will most probably be “1984”. I hope that shovel will be useful only for removing snow 🙂
One thing I know for sure. Whatever this year will bring, I will do everything to continue sharing with you what I can do best, that is my music therapy. It is getting increasingly varied, so you have more options to choose from. Perhaps together we will feel less alone in all of this?


Thank you for being there.
MD

Szanowni, korzystając z okazji, że moja lepsza połowa cyknęła mi udaną fotkę w kapturze, pozwólcie, że jeszcze raz podziękuję Wam za wsparcie i akceptację moich ubiegłorocznych muzycznych planów.


Dziękuję że spodobały Wam się moje solowe piosenki, że nabyliście na Bandcampie eksperymentalne „Lockdown Spaces” i że, na wielki finał, tak fantastycznie przyjęliście najnowszy album Lunatic Soul. Być może po elektronicznych ekscesach na „Fractured” i „Under The Fragmented Sky” spodziewaliście się innej kontynuacji niż leśne szanty i wiedźmińskie pląsy ;), ale „Through Shaded Woods” musiało powstać właśnie w takiej a nie innej muzycznej formie. Po pierwsze mogłem odkryć przed Wami kolejny fragment moich muzycznych fascynacji a po drugie jeszcze bardziej zbliżyć się do dopełnienia całego ośmiopłytowego „cyklu życia i śmierci”, bo przypomnę, że Lunatic ma te płyty ze sobą trochę połączone 🙂 W każdym razie cieszę się, że sus w las przypadł Wam do gustu i nie jest wykluczone, że ta stylistyka jeszcze powróci.
Co u mnie? 🙂 W grudniu miałem podsumować rok 2020, podzielić się planami na 2021, najlepiej w formie jakiegoś elaboratu. Zamiast tego, w okolicach Świąt, po raz pierwszy od wielu lat odciąłem się od mediów społecznościowych. Dziwne uczucie, ale polecam niezwykle. Takie zagranie – zwłaszcza w czasach pandemii, gdzie praktycznie tylko to nam już zostało – przypomina zaszycie się gdzieś na pustyni, tudzież – i to w sumie bardziej by pasowało – w leśnych ostępach z dala od cywilizacji. Udało mi się wprawdzie napisać jeden długi tekst o powrocie Riverside i wrzucić to tu to tam jakieś zdjęcie, ale odbywało się to raczej bez specjalnych planów i presji ze strony mojego wewnętrznego głosu sumienia.


Tymczasem, wraz z premierą nowego klipu Lunatic Soul do utworu „Hylophobia”, głos powrócił (głos, a może głosy?) Dlatego wracam do Państwa, trochę już stęskniony, zarówno właściwego – jak na obecne czasy – kontaktu, jak i kolejnego planowania, które co by nie mówić, trzyma mnie jednak przy chęci tworzenia, a przez to i – i tu przepraszam za banał, ale jednak banał istotny i wartościowy – chęci życia.


W roku 2020 postanowiłem, że rozdzielam swoje muzyczne dorzecza już nie w dwie a w trzy muzyczne strony. W tym roku, z należytą estetyką, mam zamiar to kontynuować. W klipie do „Hylophobii”, który jest już dostępny na YT, oprócz spoilerów dotyczących koloru okładki ósmego krążka LS pojawia się również Trygław, czy też Trzygłów, który w pewien sposób, nadaje obrazowi słowiańskiego klimatu i… symbolizuje moje muzyczne wybory.


I.
Riverside kolejny raz uderza w tony retromanii, wydając 12 lutego długo oczekiwaną reedycję debiutanckiego albumu na winylu. Ciekawostką niech będzie fakt, że płyta „Out of Myself”, która liczy sobie minut 53 ukazuje się na winylu POJEDYNCZYM i dedykowana jest wszystkim, którzy nie lubią zmieniać strony po wysłuchaniu dwóch piosenek.
Dlaczego ją ponownie wydajemy? Bo mamy w tym roku nasz okrągły jubileusz i dobrze jest zacząć rok z wysokiego C. Poza tym płyta nie była w tej wersji dostępna od ponad dziesięciu lat oraz dlatego, że chcieliśmy, żeby nasza zaprzyjaźniona wytwórnia, jaką jest InsideOut miała nareszcie pod swoimi skrzydłami całą trylogię „Reality Dream”. (Przy okazji – dziękuję Kenowi Goldenowi i jego Lasers Edge, że się nami tak pięknie przez te wszystkie lata opiekował)
Co poza tym? Wróciliśmy do sali prób i na razie na nowo się do siebie przyzwyczajamy 🙂 Ustalamy strategię, najbliższe plany i oczywiście przymierzamy się jakoś do obchodów naszego dwudziestolecia w czasach pandemii. Pracujemy też nad nowymi dźwiękami i o tym wszystkim będę już zapewne pisał więcej na stronie zespołu.


II.
Lunatic Soul wciąż promuje „Through Shaded Woods”. Oprócz niedawnej prezentacji klipu do „Hylophobii”, 26 lutego ukaże się jeszcze jedno wydanie, tym razem na… super zielonym winylu i w zestawie z zieloną koszulką. Warto w tym celu odwiedzić sklep Mystic, żeby zapoznać się ze szczegółami. Ponieważ jestem fanem estetycznej prostoty, na koszulce będzie tym razem sam „korzenny” symbol.
Dodatkowo trwają prace nad pewną muzyczną niespodzianką, która będzie dosyć ciekawym uzupełnieniem TSW. Szczegóły na wiosnę.


III.
W roku 2020 postanowiłem, że rozpocznę trzeci muzyczny świat. I będą to rzeczy wydawane pod imieniem i nazwiskiem. O wewnętrznych potrzebach artystycznych, ucieczce ze schematów i chęci tworzenia muzycznych przestrzeni z innego wymiaru już pisałem. W 2021 wciąż mamy pandemię, lockdown, nie gramy koncertów, czasu jest trochę więcej, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ten pomysł kontynuować.
Pierwotnie myślałem, że ograniczę się tylko do pojedynczych „piosenek podskórnych”, ale „Lockdown Spaces” uzmysłowiło mi jak bardzo kocham elektroniczne albumy. Wszystkich tych, którzy lubią więc riversidowe „Eye of The Soundscape” czy też takie albumy Lunatic Soul jak „Impressions” czy „Under The Fragmented Sky” chciałbym poinformować, że pracuję obecnie nad kolejną instrumentalno – elektroniczną płytą. I będzie to płyta… inna 🙂
Kiedy się ukaże? Pewnie jak zwykle spontanicznie bez zapowiedzi i raczej szybciej niż później.


*


I to na razie tyle z mojego najdłuższego w tym roku elaboratu. Nie wiem jaki będzie ten rok. Zima, którą mam za oknem i której pragnąłem od wielu lat, i która pojawiła się – być może dlatego, że ludzkość przestała tak agresywnie wędrować po świecie – w dosyć zaskakującej jak na współczesne standardy globalnego ocieplenia formie, każe mi myśleć, że ten rok może być jeszcze trudniejszy niż poprzedni, skoro zaczynam jeździć z łopatą w bagażniku.
Nastroje społeczne, zwłaszcza w naszym kraju, dalekie od przeciętności. W dniu w którym piszę tego newsa w Polsce strajkują niezależne (jeszcze) media. „Wasteland” jak widać wciąż aktualny, a lekturą na dzisiejszy wieczór będzie u mnie najprawdopodobniej „Rok 1984”. Oby ta łopata służyła tylko do odśnieżania samochodu 🙂
Jedno wiem na pewno. Jakikolwiek ten rok będzie, zrobię wszystko, żeby dzielić się z Wami tym, co potrafię najlepiej, czyli swoją, coraz bardziej zróżnicowaną, a przez to i możliwą w szerszym wyborze, muzyczną terapią. Może też razem będzie nam w tym wszystkim jakoś trochę raźniej?


Dziękuję, że jesteście.
MD

05.02.21

The latest Lunatic Soul album, “Through Shaded Woods”, talks about overcoming darkness and finding inner light, and the title “shaded woods” are a synonym of our fears, traumas and nightmares. And here is a visualisation of those fears and nightmares prepared by my friends from the Sightsphere group. Hylophobia is the irrational fear of woods. I hope you don’t suffer from it.

Najnowszy album Lunatic Soul „Through Shaded Woods” mówi o przezwyciężeniu mroku i odnalezieniu w sobie światła, a tytułowe „Shaded Woods” to synonim naszych lęków, traum i koszmarów. Oto wizualna wersja przedstawiająca owe lęki i koszmary przygotowana przez moich przyjaciół z grupy Sightsphere. Hylophobia to inaczej irracjonalny lęk przed lasem. Mam nadzieję, że na nią nie cierpicie.

30.11.20

It’s been two weeks since the release of the new Lunatic Soul album. From what I can see, you really like “Through Shaded Woods”. Thank you for all the positive opinions and reviews.

The album is important for me for a few reasons:

Firstly, I finally managed to record a folk album, or folk-rock, if you like.
I have already proved myself on many different music levels. I’ve played rock, metal, pop, ambient, even more or less intelligible electronics. It was different with folk. There were folky bits and pieces here and there, but it never dominated. And now it does.

The second reason is “brightness” and “positive message”. I have specialised in darkness and overwhelming melancholy, and it’s not as challenging for me as it used to be. A challenge now was to create something positive, or at least with a positive tone. I think that’s what remains after listening to “Through Shaded Woods”, a positive tone.

Thirdly, it’s basically my first album on which I played all the instruments myself. OK, I did that on “Lockdown Spaces” too, but there were mainly keyboards and a drum machine there. On “Through Shaded Woods”, I used all the music accessories at my disposal. And I have to admit that making a solo album without any guest appearances is a true challenge. I’ve always held in high esteem the multi-instrumentalists who record their solo albums on their own. So I’m really grateful to Magda and Robert Srzedniccy for their help and producer-spiritual support in this extraordinary experiment.

The fourth reason is that the album contains the longest composition in my career, “Transition II”, and I have always wanted to create such long music stories. I think that listening to the album in its entirety, in the extended version, allows you to properly soak up the atmosphere of my new folk-witcher world, so I do encourage you to get to know the extended edition of “Through Shaded Woods”, which includes this composition.

The fifth, although perhaps not the last reason, but I don’t want to ramble on – the album is released in difficult, troubled times, and the message is exactly what I wanted it to be: “don’t give in”.

Will the album stay with you for longer? Will it be helpful? I’d like that. A big thank you goes to everyone for continuous interest and support. For buying the physical release of the album, for interacting with my music.

Be healthy, be beautiful, and don’t give in to any physical or mental viruses!

MD

Minęły już dwa tygodnie od premiery nowego albumu Lunatic Soul. Z tego co widzę „Through Shaded Woods” bardzo się Państwu spodobał. Dziękuję za wszystkie pozytywne opinie i recenzje.

Płyta jest dla mnie ważna z kilku powodów:

Po pierwsze w końcu udało mi się nagrać album folkowy, albo jak kto woli album folk-rockowy.
Na wielu muzycznych płaszczyznach udało mi się już sprawdzić. Był rock, był metal, był pop, był ambient, była elektronika mniej lub bardziej przystępna. Z folkiem było różnie. To tu to tam coś się czasami przebijało, ale nigdy nie dominowało. Teraz dominuje.

Drugi powód to „jasność” i „pozytywny przekaz”. Wyspecjalizowałem się w mroku i zalewającej cały świat melancholii i nie jest to już dla mnie takie muzyczne wyzwanie jak kiedyś. Wyzwaniem było stworzenie czegoś pozytywnego, albo przynajmniej z pozytywnym wydźwiękiem. Myślę, że po wysłuchaniu „Through Shaded Woods” taki pozytywny wydźwięk zostaje.

Po trzecie jest to w zasadzie mój pierwszy album gdzie sam zagrałem na wszystkich instrumentach. Okay, podobnie zrobiłem w „Lockdown Spaces”, ale tam były jednak głównie klawisze i automat perkusyjny. Na „Through Shaded Woods” zagrały już wszystkie muzyczne akcesoria jakimi dysponuję. I przyznam, że tworzenie solowej płyty bez udziału gości to jest jednak prawdziwe wyzwanie. Zawsze niezwykle cenię sobie artystów multiinstrumentalistów, którzy nagrywają takie właśnie solowe albumy. Bardzo więc dziękuję Magdzie i Robertowi Srzednickim za wsparcie i pomoc realizatorsko – duchową w tym niezwykłym eksperymencie.

Czwarty powód jest taki, że na albumie znajduje się najdłuższa kompozycja w mojej karierze „Transition II”, a ja w sumie zawsze chciałem tworzyć takie długie muzyczne opowieści. Myślę, że dopiero wysłuchanie albumu w wersji rozszerzonej pozwala odpowiednio nasiąknąć tym moim nowym muzycznym folkowo – wiedźmińskim światem, zachęcam więc do zapoznania się z edycją „Through Shaded Woods” zawierającą również tę kompozycję.

No i po piąte, pewnie nie ostatnie, ale nie chciałbym przedłużać – płyta ukazuje się w trudnym niespokojnym czasie, i jej wydźwięk ma dokładnie takie znaczenie o jakie mi chodziło – „nie dać się”.

Czy ten album zostanie z Państwem na dłużej, czy będzie pomagał? Życzyłbym sobie tego. Bardzo dziękuję wszystkim za niesłabnące wsparcie i zainteresowanie. Za nabycie albumu w wersji fizycznej, za stałe obcowanie z moją muzyką.

Bądźcie Państwo zdrowi, piękni i nie dajcie się żadnym fizycznym i mentalnym wirusom!

MD

13.11.20

To już dzisiaj. Mój muzyczny maraton 2020 właśnie dobiega końca. I tak po wydanych w tym roku dwóch solowych piosenkach i elektronicznej płycie, przychodzi czas na wielki finał w postaci najnowszego albumu Lunatic Soul „Through Shaded Woods”.

Co mogę o nim powiedzieć? Cieszę się, że powstał. I cieszę się, że wychodzi właśnie teraz.

Mam nadzieję, że będzie Wam dobrze służył w tym mrocznych czasach. Że pomoże Wam chociaż na chwilę odciąć się rzeczywistości, przenieść do innego wymiaru. Może nawet zachęci Was do wyjścia z domu. Przespacerowania się pierwszy raz od dawna. Albo zwyczajnie kolejny. Gdzieś po leśnych terenach bądź innych z naturą związanych.

Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do powstania tego albumu. Dziękuję mojej rodzinie, przyjaciołom i fanom, którzy wciąż mnie wspierają i na których zawsze mogę liczyć.

Album opowiada o wyjściu z mroku i odnalezieniu w sobie światła. Dla mnie tym światłem jesteście Wy.

zdjęcie: Radek Zawadzki

Today is the day. My 2020 music marathon is coming to an end. After two solo songs and the electronic album released so far this year, it’s time for the grand finale in the form of the new Lunatic Soul record, “Through Shaded Woods”.

What can I say about it? I’m glad it’s here. And I’m glad it’s out right now.

I hope it will serve you well in these dark times. I hope it will help you get away from reality and move to a different dimension, even if only for a moment. Perhaps it will encourage you to get out of your house and take a walk for the first time in a long while. Or just take a walk like you usually do. Somewhere in a forest or other beautiful surroundings.

Thank you to everyone who has helped me during the making of this album. Thank you to all my Family, Friends and Fans, who support me continuously and whom I can always count on.

This album is about leaving darkness and finding light within.
You are my light.

photo: Radek Zawadzki

04.11.20

I am not a Viking. I do not want to make music which sounds like it comes from Denmark, Sweden, or Norway, there are artists like Danheim, Myrkur, or Heilung, who do that better. Lunatic Soul is always going to be Lunatic Soul, so for instance – I didn’t want to play the violins, hurdy-gurdy or other folk instruments just because I had an idea for a folk album. And so we have here mainly acoustic guitars, bass guitars, keyboards, and percussions. Yep, I am a rock guy. But thanks to that, the core sound and character of Lunatic Soul haven’t changed.

As a big fan of Dead Can Dance, I have also always wanted to make music “not from this world”, mystical and mysterious, folk, oriental, close to nature. The first Lunatic Soul releases were like that, then it all went in a different direction. But the new album is a continuation of the first two, it’s a return to the roots. Literally and figuratively.

***

The newest Lunatic Soul chapter “Through Shaded Woods” is coming next week. Get ready for November 13th!

photo by Tomasz Pulsakowski

Nie jestem Wikingiem. Nie chcę tworzyć muzyki, która będzie brzmiała jak muzyka z Danii, Szwecji czy Norwegii, od tego są tacy wykonawcy jak Danheim, Myrkur czy Heilung. Lunatic Soul miał pozostać Lunatic Soulem. Dlatego też np. nie chciałem grać na tej płycie na skrzypcach, hurdy-gurdy czy innych takich. Mamy głównie gitary akustyczne, basy, klawisze i perkusjonalia. Tak, jestem rockowcem. Ale dzięki temu mam zachowany charakter Lunatic Soul.

Jako wielki fan Dead Can Dance, zawsze chciałem też tworzyć „muzykę nie z tego świata”. Mistyczną i tajemniczą. Folkową, orientalną, związaną z naturą. Pierwsze płyty Lunatic Soul takie były, potem skręciło to w inną stronę. Najnowszy album jest kontynuacją dwóch pierwszych płyt i powrotem do korzeni. Dosłownie i w przenośni.

***

Najnowszy rozdział Lunatic Soul “Through Shaded Woods” już w następnym tygodniu. Szykujcie się na 13 listopada!

zdjęcie Tomasz Pulsakowski

15.10.20

“Nav” (Polish spelling “Nawie”) is the name for the Slavic underworld, and also denotes the souls of the dead, so it gives me great pleasure to welcome everyone to my music underworld. The new Lunatic Soul album, “Through Shaded Woods”, talks about breaking free from the great beyond, about making your way to the other side, about a second chance and coming back to life.

The “dancing souls” from the album artwork and the new videoclip make the world turn green. And green is the colour of healing, hope and freedom.
In these incredibly trying times, I wish each one of us exactly that: healing, hope and freedom.

Enjoy the video!

Pisane po polsku “Nawie” a po angielsku “Nav” to inaczej słowiańskie zaświaty, również określenie dusz zmarłych. Jest mi więc bardzo miło powitać wszystkich w moich muzycznych zaświatach. Najnowszy album Lunatic Soul “Through Shaded Woods” mówi o wydostaniu się z nich, o przejściu na drugą stronę, o drugiej szansie, o powrocie do życia.

Obecne na grafice płyty i w najnowszym teledysku “tańczące dusze” sprawiają, że świat zmienia swój kolor na zielony. A kolor zielony to kolor uzdrowienia, nadziei i wolności.

W tych niezwykle trudnych czasach życzę dzisiaj każdemu z nas przede wszystkim uzdrowienia, nadziei i wolności.
Miłego oglądania!

24.09.20

“The Passage” is a signature piece of the new Lunatic Soul album, on which we enter a mysterious forest full of dynamic, ritual dances. The title “passage” is the destination for the main character, where he is to be cleansed and reborn.

“Shaded Woods” are our worst traumas and nightmares, the most difficult moments in our life. Also symbolic of our present, difficult times. Going through them symbolises facing and overcoming them. May this song, as well as the whole album, be like a torch, which not only makes the darkness disappear, but might come in handy when fighting monsters.
Enjoy!

Preorder: https://lunaticsoul.lnk.to/ThroughShadedWoods

„The Passage” jest jak wizytówka nowej płyty Lunatic Soul, na której trafimy do tajemniczego lasu pełnego dynamicznych, rytualnych tańców. Tytułowe „Przejście”, to cel podróży głównego bohatera, gdzie ma nastąpić oczyszczenie i ponowne narodziny.

„Shaded Woods” to nasze najgorsze traumy i koszmary, to nasze najtrudniejsze życiowe momenty. To również symbolika naszych obecnych, trudnych czasów. Przejście przez nie ma symbolizować ich przezwyciężenie. Niech ten utwór, jak i cała płyta, będzie taką pochodnią, która nie dość, że pomoże nam oświetlić mrok, to jeszcze przyda się do odganiania potworów.

Preorder: mystic.pl

10.09.20

And so “the big day” is getting nearer. I am really pleased to announce that the new, seventh (!) Lunatic Soul album titled “Through Shaded Woods” is coming out on 13th November 2020.

“Shaded Woods” are our worst traumas and nightmares. Going through these woods symbolises facing them. It’s a test of courage. Musically, we’re going on a journey inspired by dark Scandinavian and Slavic folk.

“Through Shaded Woods” will be released as a single LP, a single CD and a special extended double CD version containing, among others, a suite “Transition II”. It will also be available on all streaming services and digital platforms.

Here is the tracklist of the new album:

Lunatic Soul”Through Shaded Woods”

1. Navvie 04:03
2. The Passage 08:57
3. Through Shaded Woods 05:51
4. Oblivion 05:03
5. Summoning Dance 09:52
6. The Fountain 06:04

Bonus disc:

1. Vyraj 05:32
2. Hylophobia 03:20
3. Transition II 27:45

The first single from the album will be out on September 25th.

I tak oto nadchodzi ten dzień. Jest mi bardzo miło ogłosić, że 13.11.2020 ukaże się najnowszy, siódmy już (!) album Lunatic Soul zatytułowany “Through Shaded Woods”.

“Shaded Woods” to nasze najgorsze traumy i koszmary. Przejście przez ten las ma symbolizować zmierzenie się z nimi, stawienie im czoła. To próba odwagi. Muzycznie udamy się tym razem w dźwiękową podróż zainspirowaną mrocznym skandynawskim i słowiańskim folkiem.

„Through Shaded Woods” ukaże się w wersji 1LP, 1 CD i w specjalnej rozszerzonej wersji 2CD zawierającej między innymi suitę „Transition II”, będzie też dostępny w streamingu i na wszystkich platformach cyfrowych.

Tracklista nowego albumu przedstawia się następująco:

1. Navvie 04:03
2. The Passage 08:57
3. Through Shaded Woods 05:51
4. Oblivion 05:03
5. Summoning Dance 09:52
6. The Fountain 06:04

Bonus disc:

1. Vyraj 05:32
2. Hylophobia 03:20
3. Transition II 27:45

Pierwszą odsłonę muzyczną poznamy już 25 września!

03.09.20

I don’t know about you, but for me, the past six months have flown by in a blink of an eye. Perhaps it’s because I confined myself to a specific monotony in order to properly get through this, let’s be honest, less than ideal period, this difficult and emotionally intense time for all of us. This monotony in the “shelter of mine” was rather pleasant, although quite exhausting, too. I can feel it now.

Riverside were on a break, during which each of us concentrated on different activities. I was obviously, as usual, drawn to the Serakos Studio, where I came up with more than just the new Lunatic Soul album.

And so a big thank you goes to everyone who have supported me in this new solo project, purchased my stuff on bandcamp, subscribed to my YT channel, visited my new website mariuszduda.md, and who have not complained too much about the lack of physical media. “The Song of a Dying Memory”, “Are You Ready for the Sun” and “Lockdown Spaces” allowed me to keep my music worlds apart and, at the same time, to start something new, which will definitely keep developing and one day might grow in directions connected with the so-called idea of “leaving the comfort zone”. Thank you to the people who have helped me achieve that: Magda and Robert Srzednicki, Rob Palmen, Hajo Müller, Maciek Gołyźniak, and Chloë Alper, and to everyone who have sent me their kind words – big hugs to all of you with no regard for proper social distancing.

I will go back to my MD project at the beginning of next year, and now it’s time to return to my basic worlds.

All the fans of physical media can now breathe a sigh of relief because both Riverside and Lunatic Soul are preparing something for collectors this year. There will be two live releases from Riverside (more about them soon on the band’s website), and two versions of the new Lunatic Soul album, standard and extended. The release date of the latter is fast approaching and on September 10th, I will reveal the exact date, as well as the cover, the title, and the tracklist of perhaps the most ambitious and elaborate work in my career. So be ready.

For now, my warmest regards and thanks for your ongoing support.

MD

Nie wiem jak Wam, ale mnie ostatnie pół roku zleciało bardzo szybko. Być może związane było to ze specyficzną monotonią na jaką się skazałem, żeby należycie przetrwać ten – umówmy się, nienajlepszy dla wszystkich, trudny i bardzo intensywny emocjonalnie – czas. Monotonia w moim „shelter of mine” była dosyć przyjemna, chociaż wyczerpująca. Teraz to czuję.

Zrobiliśmy sobie z Riverside przerwę, podczas której każdy z nas skoncentrował się na różnych czynnościach. Oczywiście mnie jak zwykle zawiało do Serakosa i wymyśliłem sobie coś więcej niż tylko pracę nad nowym albumem Lunatic Soul.

Dziękuję zatem wszystkim, którzy wsparli mnie w tym moim nowym solowym projekcie, kupili moje rzeczy na bandcampie, zasubskrybowali mój kanał na YT, odwiedzili moją nową stronę mariuszduda.md, nie narzekali aż tak bardzo na brak nosników fizycznych „The Song of a Dying Memory”, „Are You ready For The Sun” i „Lockdown Spaces” pozwoliły mi rozdzielić moje dotychczasowe muzyczne światy. I jednocześnie zapoczątkowac coś nowego, coś co z pewnością się kiedyś rozwinie i podąży w kierunkach związanych z tzw. „wyjściem ze strefy komfortu”. Dziękuję osobom, które mi w tym pomogły: Magda i Robert Srzednicki, Rob Palmen, Hajo Müller, Maciek Gołyźniak i Chloë Alper oraz wszyscy, którzy wysyłali mi swoje dobre słowa – ściskam Was bez utrzymywania należytego dystansu społecznego.

Do projektu MD powrócę na początku następnego roku, teraz czas na powrót do światów podstawowych.

Fani nośników fizycznych mogą już odetchnąć z ulgą, bo zarówno Riverside jak i Lunatic Soul szykują w tym roku coś dla kolekcjonerów. W Riverside czekają nas dwa wydawnictwa koncertowe, o czym więcej niebawem na stronie zespołu, jeśli zaś chodzi o Lunatic Soul, to wielkimi krokami zbliża się mój chyba najbardziej ambitny i dopracowany solowy album w karierze, który doczeka się zarówno wydawnictwa podstawowego jak i rozszerzonego. Już 10 września zaprezentuję Wam datę premiery, okładkę, tytuł i tracklistę nowego LS-a.

Bądźcie zatem gotowi.

A tymczasem kłaniam się nisko i tradycyjnie dziękuję Wam za wszystkie słowa wsparcia.

MD

13.08.20

I remember coming back home tired and happy after the first leg of the “Wasteland Tour” in the autumn of 2018. Right then, as a part of recovering, I started thinking about… a new album.

“It’s time for Lunatic Soul”, I thought. “This one, why don’t I make it… green.”

I sat down comfortably with a notebook I had just bought in order to plan out the new album, like I always do. I was a bit annoyed because I couldn’t find one with clear pages and a green cover. I went for an odd grey one. But there was an element of a forest on the cover, an owl, so I thought my inner balance might be alright after all, in spite of the lack of green.

A green Lunatic, and so this time… sylvan, viking, slavic in nature…

That would obviously call for something free of electronics – because the forest, because we’re going back to the roots. There would have to be only live instruments, just like on the first two albums, but maybe without wastelandy-oriental moods for a change. This time, it would have to be more Scandinavian. I would have to create something viking, dark folk, a little slavic, but, naturally, in my own way.

I liked the idea, especially that I myself come from the land of forests and lakes, and I love dark folk music. Besides, damn it, Lunatic Soul was conceived, among others, because, apart from Peter Gabriel and Dead Can Dance, I had always liked bands like Hedningarna or Garmarna.

At that time, I was playing Skyrim for yet another time on Playstation, and I had just finished the “Blood and Wine” expansion for The Witcher 3. I had also just heard about Netflix plans to do the series. Yes, it was another sign.

“OK then, let’s create a ‘Lunatic soundtrack for The Witcher’,” I thought to myself and opened the notebook.

***

Before I picked up my acoustic guitar, I remembered what it’s like when I have completely nothing, not a single sound for a new album, and how much I want in such moments to travel into the future to the time when the album has just been finished. Wouldn’t it be great to go to the exact day, and sit down on a couch, put your headphones on and close your eyes…

***

Let me tell you something, travelling in time is a truly incredible experience.

MD

Pamietam ten moment, kiedy po zakończonej jesienią 2018 pierwszej odsłonie „Wasteland Tour”, wróciłem do domu zmęczony i szczęśliwy, i w ramach odpoczynku… zacząłem myśleć o kolejnej płycie.

Czas na Lunatic Soul, pomyślałem, tym razem niech będzie… zielony.

Rozsiadłem się wygodnie ze świeżo kupionym zeszytem, żeby sobie nową płytę tradycyjnie zaplanować. Byłem trochę zły, bo nigdzie nie było takiego z czystymi kartkami i zieloną okładką. Kupiłem jakiś z dziwną szarą. Na froncie widniał jednak element leśny w postaci sowy, pomyślem więc, że może brak zielonego nie zaburzy mi do końca wewnętrzej równowagi.

Zielony Lunatic, a więc tym razem… leśny, wikingowy, słowiański…

Na pewno trzeba byłoby stworzyć coś, co nie ma w sobie ani grama elektroniki. Wiadomo, bo las, bo powrót do korzeni. Muszą być tylko żywe instrumenty, coś jak na dwóch pierwszych płytach, tylko może już bez klimatów pustynno – orientalnych… Niech tym razem będzie po skandynawsku. Trzeba nagrać coś wikingowego, mroczno folkowego, trochę słowiańskiego, tylko oczywiście tak po mojemu.

Pomysł mi się spodobał, bo sam pochodzę przecież z krainy lasów i jezior i uwielbiam mroczną folkową muzykę. Poza tym, do cholery, Lunatic Soul powstał między innymi dlatego, że oprócz Petera Gabriela i Dead Can Dance zawsze uwielbiałem takie zespoły jak Hedningarna czy Garmarna.

Na Playstation kolejny raz tłukłem wtedy w Skyrim i byłem na świeżo po ukończeniu dodatku do Wiedźmina III „Krew i Wino”. Doszły mnie też słuchy, że Netflix zamierza nakręcić serial. Tak, to był kolejny znak ?

Dobrze, zróbmy więc „lunatyczną muzykę do Wiedźmina”, powiedziałem do siebie i otworzyłem zeszyt.

***

Zanim wziąłem do ręki akustyczną gitarę przypomniałem sobie jak to jest kiedy nie mam jeszcze kompletnie nic, żadnego dźwięku, i jak bardzo wtedy chcę przenieść się w przyszłość do momentu kiedy właśnie skończyłem płytę. Ach, gdyby tak można było trafić dokładnie w ten dzień – zasiąść na kanapie, założyć słuchawki, zamknąć oczy…

***

Powiem Wam, że podróże w czasie są naprawdę niezwykłym doświadczeniem.

MD

03.08.20

Dear Friends,

I’m pleased to announce that, apart from the upcoming autumn release of the new Lunatic Soul, and the recent online release of the electronic album “Lockdown Spaces“, I am continuing my single song project.

Let me remind you that at the beginning of this year I announced my plan to release individual songs, outside of Riverside and Lunatic Soul. I called them “subcutaneous songs”, which would be characterised by the lack of “melancholic darkness,” typical of Riverside and Lunatic Soul. And so in April I released a ballad about a dying planet, “The Song of a Dying Memory“, and on August 21st, you’ll hear the song number 2, “Are You Ready for the Sun“. Just to be clear, “subcutaneous songs” are not only ballads ?

I’ll tell you more about it soon. For now, please take a look at the cover designed by the nicest illustrator I know, Hajo Müller.

Kochani, miło mi ogłosić, że niezależnie od nadchodzącej coraz większymi krokami jesiennej premiery nowego albumu Lunatic Soul oraz wydanej niedawno elektronicznej płyty online „Lockdown Spaces”, kontynuuję swój piosenkowy projekt singlowy.

Przypomnę, że na początku tego roku ogłosiłem, że niezależnie od Riverside i Lunatic Soul będę jeszcze wydawał… single, piosenki. Będą to tzw. „piosenki podskórne”, charakteryzujące się brakiem „melancholijnego mroku” typowego dla Riverside i Lunatic Soul. I tak w kwietniu ukazała się ballada o umierającej planecie, którą zatytułowałem „The Song of a Dying Memory”, a 21 sierpnia zaś ukaże się pieśń numer 2, którą zatytułowałem „Are You Ready For The Sun”. Żeby była jasność, „piosenki podskórne” to nie tylko ballady ?

Więcej o samej pieśni niebawem. Na razie okładka, którą zaprojektował najmilszy artysta ilustrator jakiego znam – Hajo Müller.

16.07.20

Dear Friends,

This year, I have decided to create my third music world, this time under my own name. It started from “The Song of a Dying Memory” and I announced then that I would be releasing only singles as MD. Meanwhile, instead of recording a second single, I decided to release… a strange, electronic, instrumental album inspired by the pandemic – “Lockdown Spaces”. For now, it’s available only online, on Bandcamp and other streaming services. What can I say… that’s what you get for being spontaneous. And what about the singles? Well, subcutaneous song number 2 will be released in August, and song number 3 – at the end of the year. At least that’s the plan. Naturally, as I keep joking, I don’t know how many instrumental electronic albums I might release between those songs.

Just so we’re all clear, Riverside and Lunatic Soul are still going on and are doing fine. Riverside are on a break until September 2020, and Lunatic Soul will be promoted after the summer months. So, at the moment, I’m mostly sharing my MD ideas with you.

The new Lunatic Soul album is possibly the release I have worked on the longest yet, and I hope it will beautifully crown this strange year, which has been not so great for live shows but quite good for artistic experiments.

And if you feel you’re getting a bit lost in all these plans, please check out the mariuszduda.md website, where I have outlined all my artistic endeavours in a clear way. I have recently finished watching “Dark” and believe me when I say, there are creators who are capable of many more twists and turns in their artistic vision.

I’d like to thank you all again for your ongoing support and interest, and if you’re currently somewhere on holiday, please do let yourselves truly rest.

MD

Kochani,

W tym roku postanowiłem, że rozpocznę swój trzeci muzyczny świat, tym razem pod imieniem i nazwiskiem. Zaczęło się od „The Song of a Dying Memory”. Zapowiadałem wtedy wszystkim, że jako MD będę od teraz wypuszczał pojedyncze single. Tymczasem zamiast singla numer dwa postanowiłem, że wypuszczę… dziwną, elektroniczna płytę instrumentalną zainspirowaną pandemią – „Lockdown Spaces”. I to na razie tylko online, jedynie na bandcampie i innych streamingach. No cóż… spontaniczność ma swoje prawa. Co jednak z kolejnymi piosenkami? Otóż piosenka podskórna nr 2 będzie miała swoja premierę w sierpniu, a piosenka nr. 3 na koniec roku. Przynajmniej taki mam plan. Oczywiście, tak jak już sobie zażartowałem, nie wiem jeszcze ile między tymi piosenkami zaprezentuję instrumentalnych albumów elektronicznych.

Żeby była jasność – Riverside i Lunatic Soul wciąż działają i maja się dobrze. Riverside do września 2020 ma przerwę, a i Lunatic Soul zaczynam promować dopiero po wakacjach. Stąd też na chwilę obecną prezentuję Wam głównie te moje mariuszowe pomysły.

Nowy album Lunatic Soul to chyba najdłużej przygotowywana przeze mnie płyta, mam nadzieję, że będzie pięknym ukoronowaniem tego niezbyt dobrego dla koncertowania, ale całkiem niezłego dla artystycznych eksperymentów roku.

Jeśli gubicie się już w tym wszystkim odsyłam Was na stronę mariuszduda.md, gdzie pozwoliłem sobie wszystkie plany artystyczne odpowiednio pozaznaczać. Obejrzałem niedawno serial „Dark” i uwierzcie mi – są twórcy, którzy potrafią o wiele bardziej w swojej twórczości kombinować.

Dziękuję Wam jeszcze raz za wszystkie słowa wsparcia i zainteresowanie i jeśli gdzieś aktualnie wypoczywacie, pamiętajcie, żeby sobie na to pozwolić.

MD

07.07.20

Dear Friends,

I’d like to thank everyone who bought or simply took the time to listen to my new album, “Lockdown Spaces”. I admit that it’s a spontaneous release, but I really wanted the album about lockdown to be released: a) quickly, b) still during the lockdown and not, say, three months later (that is how long it takes to press the vinyl).

And so artistic freedom was paired with business freedom, as I was able to present the album online practically overnight, not bound by requirements and procedures of the record label. As I said before, the physical release will happen, but you have to be patient 😉 By the way, I am really happy to see that it’s still important for so many people.

“Lockdown Spaces” is definitely a milestone album in my artistic path. And it’s not because of the music itself, the choice of instruments or the way it’s been released. It’s a turning point because thanks to “Lockdown Spaces”, I understood what path Mariusz Duda will follow releasing music under his own name. I had talked about creating single songs between Riverside and Lunatic Soul releases, but I didn’t know that there will also be whole albums among those songs 😉 The realisation makes it possible for my music universe to finally take the shape I had always dreamt of and subconsciously aimed at, which will also help both Riverside and Lunatic Soul to go back to “their places”.

Last but not least, I know that there are many creators, artists, musicians who are afraid to take the first step, who are scared to confront the world. Let’s remember that we live in times when the internet offers many possibilities. We can present an album ourselves, without any middlemen, without third party requirements, we can simply “sow the seed” completely on our own. Having said that, do I think record labels are still necessary? Yes. I believe that it’s good to be a part of a family and I am glad to be working with Mystic Production in Poland, and with Inside Out (Riverside) and Kscope (Lunatic Soul) and Glassville Records abroad. But does it get in the way of releasing more music, for example, only on Bandcamp? Taking a step independently? No. If you want to release albums, you don’t have to be at the mercy of any bosses. You can be your own boss.

All this applies to what we create. We should remember that we will never ever be able to please everyone, so let’s not pay attention to those we cannot please, let’s create something that’s inspired by our sadness, joy, rebellion or inner balance. Let’s experiment, have fun, and not take criticism to heart.

There’s nothing more beautiful than the debut, the beginning of a new path. But nobody said that it’s a river you can enter only once, right? 😉 Thanks to everyone who accepted another side of me. I hope to meet you here again.

MD

Witajcie,

Chciałbym bardzo serdecznie podziękować wszystkim, którzy mieli okazję posłuchać oraz nabyć moją nową płytę „Lockdown Spaces”. Spontaniczne to wydawnictwo, przyznaję, ale bardzo mi zależało, żeby płyta o zamknięciu została wydana – a) szybko, b) w czasach zamknięcia, a nie np. trzy miesiące później (a tyle czeka się na produkcję winyla).

Wolność artystyczna poszła więc również w parze z wolnością biznesową, kiedy to uwolniony od wymogów i procedur wytwórni mogłem album praktycznie z dnia na dzień zaprezentować w sieci. Jak już wspomniałem, nośnik fizyczny będzie, proszę jednak o cierpliwość 😉 Na marginesie, cieszy mnie fakt jak duża ilość osób wciąż przywiązuje do niego wagę.

„Lockdown Spaces” to z pewnością przełom w mojej artystycznej drodze. I nie chodzi mi tutaj o samą muzykę, instrumentarium czy sposób wydania. Chodzi o to, że dzięki „Lockdown Spaces” zrozumiałem jaką drogę obierze Mariusz Duda wydając muzykę pod swoim nazwiskiem. Zapowiadałem już lawirowanie pomiędzy Riverside i Lunatic Soul z pojedynczymi piosenkami, nie wiedziałem jednak, że pomiędzy tymi piosenkami będą się ukazywać również albumy 😉 To jednak sprawiło, że moje muzyczne uniwersum chyba nareszcie przybierze taką formę, o jakiej zawsze marzyłem, i do której podświadomie dążyłem, co z pewnością pomoże zarówno Riverside jak i Lunatic Soul, wrócić na „swoje miejsca”.

I jeszcze na koniec. Wiem, że jest wielu twórców, artystów, muzyków, którzy zawsze boją się zrobić pierwszy krok, których przeraża konfrontacja ze światem. Pamietajmy, że żyjemy w czasach, gdzie internet dostarcza nam wszystkim bardzo wielu możliwości. Możemy dzisiaj zaprezentować album sami, bez pośredników, bez wymogów osób trzecich, możemy „zasiać ziarno” na własny rachunek. Czy w takim razie wytwórnie są potrzebne? Tak. Uważam, że dobrze jest być w jakiejś rodzinie, i cieszę się, że w Polsce jestem pod opieką Mystic Production, za granicą pod skrzydłami Inside Out (Riverside) oraz Kscope (Lunatic Soul) oraz Glassville Records. Ale czy to przeszkadza w wypuszczeniu kolejnej muzyki np. tylko na Bandcampie? Zrobieniu pewnego kroku samodzielnie? Nie. Jeśli chcemy wydawać płyty nie musimy być zdani na łaskę żadnego szefa. Sami możemy nim być.

To samo tyczy się tego, co tworzymy. Pamiętajmy, że nigdy, ale to nigdy nie będziemy w stanie zadowolić wszystkich, nie zwracajmy więc na nich uwagi, twórzmy przede wszystkim to, co jest związane z naszym smutkiem, radością, buntem czy wewnętrzna równowagą. Eksperymentujmy, bawmy się i nie przejmujmy się krytyką.

Nie ma nic piękniejszego niż debiut, niż początek nowej drogi. Nikt jednak nie powiedział, że jest to rzeka do której wchodzi się tylko raz, prawda? 😉 Dziękuję wszystkim, którzy zaakceptowali moje kolejne oblicze. Mam nadzieję, że spotkamy się tutaj jeszcze nie raz.

MD

26.06.20

Dear Friends,

I’d like to invite you to listen to my new music tale called “Lockdown Spaces”, which I am right now sharing with you in all the possible streaming services.

The music is inspired, as the title suggests, by life in quarantine. It’s a dark, minimalist, claustrophobic album, which came to my mind during recording sessions for the new Lunatic Soul. I decided that in order to intensify the “lockdown effect” I will play only electronic instruments here, with an addition of samples and voice.

The recording process was supervised, as always, by Magda and Robert Srzedniccy in the Warsaw Serakos Studio during two weeks in June 2020. The cover was designed by Hajo Müller.

* * *

At the beginning of this year I was convinced that I will be releasing only single “bright songs” as Mariusz Duda. Now I know that, apart from songs, I will also release “dark albums” 🙂

If you’d like to purchase this release, please do it through Bandcamp, where you can buy FLAC files. And if you like this album, I will also think about a physical release.

Stay safe and sound!

MD

Witajcie,

Chciałbym zaprosić Was do wysłuchania mojej nowej muzycznej historii zatytułowanej „Lockdown Spaces”, którą z wielką przyjemnością udostępniam Wam właśnie w tym momencie na wszystkich możliwych platformach streamingowych.

Muzyka zainspirowana, jak sama nazwa wskazuje, życiem w kwarantannie. To mroczny, minimalistyczny i klaustrofobiczny album, który przyszedł mi do głowy podczas sesji do nowego Lunatic Soul. Postanowiłem, że dla wzmocnienia „efektu zamknięcia” zagram tutaj tylko na instrumentach elektronicznych, używając dodatkowo sampli i głosu.

Realizacja miała miejsce jak zwykle pod okiem Magdy i Roberta Srzednickich w warszawskim Studiu Serakos w ciągu dwóch czerwcowych tygodni 2020 roku. Okładkę zaprojektował Hajo Müller.

***

Jeszcze na początku tego roku byłem przekonany, że jako Mariusz Duda, będę wydawał tylko pojedyncze „jasne piosenki”, teraz już wiem, że oprócz piosenek, będę wydawał również „mroczne albumy” 🙂

Jeśli ktoś chciałby kupić album, to zapraszam przede wszystkim na mój Bandcamp, gdzie można nabyć pliki w formie FLAC. Jeśli płyta Wam się spodoba, naturalnie pomyślę również o nośniku fizycznym.

Pozostańcie w zdrowiu!

MD

28.04.20

Hello Everyone,

I hope you are all safe and sound, and that you’re taking a good care of yourselves, both physically and mentally. These are tough times, filled with fear of what the future might bring us, of how our lives will change, because they surely will. But I also believe that together we can cope with everything.

I’m thinking that Lunatic Soul fans deserve to finally receive some news. I haven’t posted anything here for quite a while and I hope you can forgive me for that. Let me start by saying ‘thank you’ for supporting my new project, which is individual songs released under “Mariusz Duda”. But don’t be deceived by “The Song of the Dying Memory”, my “subcutaneous songs” will come in different shapes and forms 🙂

A month ago, I started up a new internet website, mariuszduda.md, where I gathered and graphically organised all the musical endeavours I have taken part in, leaving free spaces for future plans. In the Lunatic Soul section, there are two empty slots. One of them is for this year’s album, which will be released in the autumn of 2020.

Many of you already know that I have been working on the seventh Lunatic Soul release. There have been occasional news from the studio, some short clips, pictures from a forest 😉 and bits of information in various interviews. I must say it wasn’t easy to find sufficient time during the intense “Wasteland tour” with Riverside, but, somehow, 75% of the new Lunatic Soul album is ready.

These days I’m finishing working on the lyrics. The final recordings, vocals and overdubs, will be planned in May and June, and the seventh Lunatic Soul album will be released in October.

***

Lunatic Soul has its cycle, and all the albums have their timeline (let me refer you again to mariuszduda.md). The seventh album will be a musical continuation of the black and white albums, the third release “on the side of death”, and the “opposite” album to “Walking on a Flashlight Beam”, where there was a transition from life to death. Here, we will have a transition from death to life. I know it may all sound a little complicated and I promise to explain it all better one day, in a visual form 😉

What’s important and what I can already share with you is that:

– it will be a dark folk, organic, Slavic-Scandinavian album. Exactly what you have always expected from Lunatic Soul 🙂
– the colour palette of the album and its cover will be connected with… a dark forest 🙂
– there will be 6 tracks on the album, about 40 minutes in total.
– there will also be a double disc edition with additional… 40 minutes of music, mainly instrumental, including a 26-minute suite called “Transition 2”. That gives us nearly 80 minutes of new material.

***

I think before the summer arrives, I will reveal more information, both audio and visual, about this release. It will be a melodious, dense and coherent album. Very close to nature and to my heart. I come from the Masurian land of forests and lakes, that’s where I was born, that’s where I grew up, and thus “sylvan and Slavic moods” have always been and will remain a part of my life.

I don’t know yet what will happen with this year’s concerts of Riverside but I can promise you now that in the autumn of this year you can expect the new Lunatic Soul release.
I hope that it will bring you a lot of intense emotions and perhaps make going through this incredibly difficult time at least a little bit more bearable.

Be well!
MD

Witajcie

Mam nadzieję, że wszyscy jesteście cali i zdrowi, dbacie o siebie i o swoją kondycję, zarówno tą fizyczną jak i psychiczną. Czasy mamy trudne i pełne lęku o przyszłość, z pewnością zmienią nasze przyszłe życie. Liczę jednak na to, że wspólnymi siłami jakoś sobie z tym wszystkim poradzimy.

Myślę, że wszystkim fanom Lunatic Soul należy się w końcu garść informacji. Nie pisałem tu dawno, mam nadzieję, że mi wybaczycie. Na wstępie dziękuję Wam oczywiście za wsparcie mojego nowego projektu jakim są single wydawane jako „Mariusz Duda”. I niechaj „The Song of The Dying Memory” was nie zwiedzie. „Piosenki podskórne” będą miały różne oblicza 🙂

Miesiąc temu opublikowałem stronę internetową mariuszduda.md, gdzie w formie graficznej przedstawiłem wszystkie muzyczne dokonania, w których brałem udział, wraz z wolnymi miejscami na przyszłe plany. W sekcji Lunatic Soul, mamy dwa wolne miejsca. Jedno z tych miejsc to tegoroczny album, który ukaże się jesienią 2020 roku.

Wielu z Was wie już o tym, że pracuję nad siódmym albumem Lunatic Soul. Sporadycznie ukazywały się bowiem informacje ze studia, filmiki, zdjęcia w lesie 😉 i wypowiedzi w różnych wywiadach. Przyznaję, nie było zbyt łatwo wbijać się w luki dosyć intensywnej trasy koncertowej riversidowego „Wasteland”, ale jakimś cudem nowa płyta LS jest już w 75% skończona.

Aktualnie jestem na etapie kończenia pracy nad tekstami. W maju i czerwcu planowane będą finałowe nagrania, wokale i dodatki, a premiera nowej, siódmej płyty Lunatic Soul będzie miała miejsce w październiku.

***

Lunatic Soul ma swój cykl, wszystkie płyty mają swoją oś czasu (ponownie odsyłam tutaj do strony mariuszduda.md) Siódmy album będzie muzyczną kontynuacją czarnego i białego albumu. Trzecią płytą „po stronie śmierci”. „Albumem negatywem” do „Walking on a Flashlight Beam” gdzie następowało przejście ze strony życia na stronę śmierci. Tutaj będziemy mieli przejście ze strony śmierci na stronę życia. Wiem, że brzmi to trochę zagmatwanie, obiecuję, że spróbuję to kiedyś na spokojnie wyjaśnić w formie wizualnej 😉

To co jest jednak istotne i co mogę powiedzieć Wam już teraz:

– płyta będzie mroczno folkowa, organiczna, słowiańsko – skandynawska. Dokładnie taka na jaką zawsze czekaliście pod szyldem Lunatic Soul 🙂
– kolorystyka albumu i nowa okładka związana będzie z… mrocznym lasem 🙂
– na płycie będzie 6 utworów, całość będzie miała ok. 40 minut
– album ukaże się również w wersji dwupłytowej, na której znajdzie się… kolejne 40 minut muzyki, głównie instrumentalnej, w tym 26 minutowa suita „Transition 2”. W sumie będziemy więc mieli blisko 80 minut nowego materiału.

***

Myślę, że jeszcze przed latem uda mi się odsłonić wam kolejne karty, zarówno wizualne jak i muzyczne. To będzie melodyjny, gęsty i spójny album. Bardzo bliski natury i mego serca, pochodzę wszak z mazurskiej krainy lasów i jezior, tam się urodziłem i tam dojrzewałem, więc „leśne i słowiańskie klimaty” zawsze były i będą częścią mojego życia.

Nie wiem jeszcze jak potoczą się tegoroczne koncertowe losy Riverside, ale jedno na pewno mogę Wam juz teraz obiecać – jesienią tego roku możecie spodziewać się nowego albumu Lunatic Soul.

Albumu, który mam nadzieję, dostarczy Wam wielu intensywnych wrażeń i może chociaż w małej części pomoże nam wszystkim przetrwać ten niezwykle trudny czas.

Bądźcie zdrowi!

MD

19.03.20

The world is changing right before our eyes. Irreversibly. It has forced us to stop, take shelter, lock ourselves up in quarantine, and stay on our own with our thoughts. Will it influence us and change our attitude towards life? Certainly. The question is: for how long? It would seem that, in spite of slightly bruised psyche, we’re still strong, mighty, indestructible and, surrounded by state-of-the-art technology, still convinced that we can’t be taken by surprise. Yet the recent events have demonstrated that we are fragile and vulnerable. And now we’re opening ourselves to new realms of sensitivity, something we would never have thought we were capable of.

For quite a while now, I have had a growing need to create compositions meant exactly for such realms. I call them “subcutaneous songs”, songs that cling to you, songs “about a sad smile”. I have also realised that what I needed for those songs were lyrics that would somehow refer to ecology, our dying mother earth and also our willingness (hopefully) to change our ways and fight for the planet we live on. “The Song of a Dying Memory” talks about how, despite our progressive amnesia caused by the intensity of life, we still love what was important to us and “somewhere yesterday” we still have something to go back to, a starting point that would spark a change and inspire us to find solutions to our current issues.

From Aesop’s fable “The North Wind and the Sun”, I choose the Sun. I do not want to blow in your face, point my finger and say, “You are naughty because you’re not taking care of yourself and others”. I believe that each of us has much more good than bad inside, a lot more love than hate.

“The Song of a Dying Memory” is the first from the cycle of “subcutaneous songs”, which I will be releasing only as standalone singles. To me, an avid fan of concept albums, this is a completely new form. But thanks to it, I will be able to start a new music project, a new part of my music universe, which you can explore in its entirety here: www.mariuszduda.md

I hope that at least for some of you the song will make it easier to wait for better days. Enjoy it, stay safe, stay well.

Świat zmienia się na naszych oczach. Nieodwracalnie. Zmusił nas, abyśmy się zatrzymali, schronili, zamknęli w kwarantannach i zostali sami ze swoimi myślami. Czy to wpłynie na nas i zmieni nasz stosunek do życia? Z pewnością. Pytanie na jak długo. Wydawałoby się, że mimo siadającej nam ostatnio psychiki, wciąż jesteśmy potężni, niezniszczalni, i otoczeni najnowszą technologią wciąż pewni tego, że nic nas nie zaskoczy. Ostatnie zdarzenia pokazują jednak, że jesteśmy delikatni i bardzo podatni na zranienia. I otwierają nam się nowe przestrzenie wrażliwości, o których sami byśmy siebie nie podejrzewali.

Od jakiegoś czasu mam coraz większą potrzebę tworzenia kompozycji przeznaczonych do takich właśnie przestrzeni. Nazywam je piosenkami podskórnymi, przylegającymi, piosenkami „o smutnym uśmiechu”. Zdałem sobie też sprawę, że potrzebuję do tych piosenek tekstów, które w jakiś sposób będą nawiązywać do ekologii, do naszej umierającej planety i do naszej – mam nadzieję chęci zmian i walki o nią. „The Song of a Dying Memory” to pieśń mówiąca o tym, że mimo naszej postępującej amnezji, spowodowanej intensywnością życia „wciąż jeszcze kochamy, to co zawsze było dla nas ważne”, że tam „gdzieś wczoraj”, mamy jeszcze jakiś punkt zaczepienia, który może stać się iskrą, zapalnikiem do zmiany stylu życia i poprawy tego, z czym aktualnie się borykamy.

Z przypowieści Ezopa „O słońcu i wietrze” wybieram słońce. Nie chcę dmuchać w twarz, wskazywać palcem i mówić: „Jesteś niedobry, bo nie dbasz o sobie i innych.” Wierzę, że każdy z nas ma w sobie znacznie więcej dobra niż zła, i znacznie więcej miłości niż nienawiści.

„The Song of a Dying Memory” to pierwsza z cyklu „pieśni podskórnych”, które mam zamiar prezentować jedynie w formie ukazujących się pojedynczo singli. To zupełnie nowa dla mnie – miłośnika opowieści płytowych – forma. Dzięki niej będę miał jednak możliwość rozpoczęcia nowego muzycznego bytu i kolejnej części muzycznego uniwersum, które w całości możecie zobaczyć na stronie www.mariuszduda.md

Mam nadzieję, że chociaż niektórym z Was uda mi się uprzyjemnić ten czas oczekiwania na lepsze. Życzę Wam dobrych wrażeń i pozostańcie bezpieczni i w zdrowiu.

20.02.20

Before I play the first concerts of the last leg of the “Wasteland Tour” with Riverside, and before I reveal some information about the new, seventh Lunatic Soul album, on which I’ve been working for a year, let me share with you the title of the first ever song I’m going to release under “MD”.

“The Song of a Dying Memory”. It is the beginning of a special cycle I’m calling “subcutaneous songs”, or “adherent songs”. New compositions will be released every few months and they will be characterised by… a gentler form and low-key vocals (at least the first two of them :))

“Subcutaneous songs” signed by my own name will be released only digitally for now. Thanks to that I will be able to share them with you during the breaks between Riverside and Lunatic Soul activities, without causing chaos or interference with the other music worlds.

With the release of the first song, you will also be able to visit a new website, where all my music achievements are finally organised in one place.

The release of “The Song of a Dying Memory” has been planned for mid March. More information will follow soon!

***

art by Travis Smith

Zanim zagram z Riverside pierwsze koncerty ostatniej edycji trasy „Wasteland” i zanim odkryję przed Wami informacje na temat nowego, siódmego albumu Lunatic Soul, nad którym pracuję już od roku, pozwólcie, że przedstawię Wam tytuł pierwszej piosenki, która zostanie wydana pod szyldem „MD”.

„The Song of a Dying Memory” rozpoczyna pewien specyficzny cykl wydawniczy, który nazwałem „piosenkami podskórnymi”, albo inaczej „piosenkami przylegającymi”. Kompozycje będą ukazywały się co kilka miesięcy, i będą charakteryzowały się… łagodniejszą formą i stonowanym wokalem (przynajmniej dwie pierwsze :))

„Piosenki podskórne” sygnowane moim imieniem i nazwiskiem, na razie będą pojawiać się jedynie w wersji cyfrowej. Dzięki temu będę mógł się z Wami nimi dzielić, w przerwach działań Riverside i Lunatic Soul, nie powodując chaosu i ingerencji w inne muzyczne światy.

Wraz z premierą pierwszej piosenki wystartuje też strona internetowa, na której pozwoliłem sobie zebrać w jedną całość wszystkie moje muzyczne dokonania.

Premiera „The Song of a Dying Memory” już w połowie marca. Więcej informacji niebawem!

***

grafika: Travis Smith

30.01.20

Before I know it, January 2020 has almost ended and I promised myself and you that I would share some reflections for 2020. Recently, I’ve been spending a lot of time in the studio, which wasn’t easy because Riverside are touring like crazy, but, against all odds, I managed to find some time for thinking through and recording some new ideas.

As you will remember, when I was 33, I started a music project. On a whim. Out of necessity. Lunatic Soul has done pretty well because I managed to create music which is different from what I do in Riverside.

Recently, I turned 44, so I think it’s high time for another music world ?

One might ask, why do I need another solo project if I have Lunatic Soul? Well. And why did I need Lunatic Soul if I had Riverside? You might not know it but the artists who have not fulfilled their desires, dreams and ambitions are the most frustrated people out there. Some of them end up really badly – for instance, as journalists ? So if one has a chance to fulfil one’s plans on multiple levels, then, as long as one’s wellbeing and climate changes allow, one should enjoy the possibilities. This time, however, I’m not going to play with any nicknames and I’ll simply sign my work with my own name and surname.

***

I am most of all a creator of complete entities, at least that’s how I feel. I make albums, recordings, I tell stories. I always begin with a title, a cover, a colour, and then I fill that framework with sounds composed alone or with the help of my friends. That’s how it works in Riverside, that’s how it works in Lunatic Soul. When I’m making music, I want the listener to feel as if they are watching a film at the cinema. Experiencing something that has a beginning, a twist, a climax, and an ending.

Well… in the case of “MD” it’s not going to be this way ?

At least not yet.

First of all, I don’t want to rain on my own parade, and secondly, I would simply like to try something new.

I’ve decided that as “Mariusz Duda” I will release only singles, individual songs recorded with the help of my friends and colleagues. From time to time, in between R and LS. Of course, there will come a time when I will put them all together, add twice as many and release them on an album. But until then, I’ll be showing what’s possibly my greatest strength: being a songwriter. Therefore, the songs will be centered around vocals, acoustic guitars and piano, that is what I started from.

Riverside is a typical rock band which, no matter how much I keep denying it and making fun of it, will always be marked with the stamp of “progressive rock”. And so let’s have long tracks, elaborate guitar solos, concept albums and the like. Naturally, there will still be some experimenting, but.. some things simply cannot be changed ? Lunatic Soul is my love for ambient, darkness, folk and electronics. It’s a strange style but let’s allow the strangeness to grow and develop. “Mariusz Duda” will, in turn, play songs. Those, that have always worked out best for him. Those that sound pretty and go under your skin. And so each of the music worlds will have its character, its law and order. Soon, there will be a website where I will put all my music endeavours to date in one place. It might help some of you, but mostly myself, wrap my head around how it’s all developed over the years.

***

And in mid March I will share with you the first song.

***

Finally, let me say a few things about the new plans for Riverside and Lunatic Soul. Thinking about the future solo “MD” songs has allowed me to look more objectively at what has been happening with Riverside and Lunatic Soul. Two separate worlds have come dangerously close together. “A Thousand Shards of Heaven” or “Untamed” could easily be Riverside songs. “Wasteland” is, in turn, really saturated with the essence of Lunatic Soul. And although it turned out fine, I know that I will have to keep both worlds furhter apart for the respective future releases.

That’s why the new Lunatic Soul is turning back towards the first two albums and it will be more folk than ever before, and Riverside will go back to playing the kind of music you know from the first four releases, but in a refreshed form forged in the last decade.

I have spoken.

***

It seemed to me some time ago that I have already experienced the best in life, but now I fee that everything is only about to begin. I’m really glad that in these difficult and troubled times I can still count on your trust and support. Thank you for being there. Thank you for letting me be who I want to be.

With warmest regards,
MD

***

photo by Nicole Shade.

Nawet się nie obejrzałem, a mamy już koniec stycznia 2020. A obiecałem sobie i Wam, że podzielę się pewnymi refleksjami na rok 2020. Ostatnio sporo czasu spędzałem w studiu, nie było łatwo, bo Riverside koncertuje jak szalone, ale udało mi się mimo wszystko znaleźć czas, by trochę nowych rzeczy przemyśleć i ponagrywać.

Jak zapewne pamiętacie w wieku 33 lat stworzyłem pewien muzyczny projekt. Taki miałem kaprys. Taką miałem potrzebę. Lunatic Soul ma się dzisiaj nieźle, bo udało się stworzyć muzykę, w której nie powtarzam tego, co robię w Riverside.

Niedawno skończyłem 44 lata, myślę więc, że czas na kolejny muzyczny świat ?

Zapyta ktoś – po co mi kolejny solowy projekt, skoro mam Lunatic Soul? No cóż. A do czego potrzebowałem Lunatic Soul, skoro miałem Riverside? Może tego nie wiecie, ale artyści niespełnieni, niezrealizowani, to najgorsi życiowi frustraci. Niektórzy kończą bardzo źle – na przykład w dziennikarstwie ? Jeśli więc nadarza się okazja do tego, by spełniać się na kilku płaszczyznach, to – póki zdrowie i zmiany klimatyczne na to pozwalają – trzeba z tego korzystać. Tym razem jednak nie będę się już bawił w dziwne nazwy. Zostanę przy imieniu i nazwisku.

***

Jestem przede wszystkim twórcą zamkniętych całości, a przynajmniej tak się czuję. Tworzę płyty, albumy, opowiadam historie. Zawsze zaczynam od tytułu, okładki, koloru, a potem wypełniam ramę dźwiękami, tworzonymi indywidualnie lub z pomocą przyjaciół. Tak jest w Riverside, tak jest i w Lunatic Soul. Tworząc muzykę chcę, by słuchacz czuł się tak jakby oglądał film w kinie. Doświadczał czegoś, co ma swój początek, zwrot akcji, finał i zakończenie.

Cóż… w przypadku „MD” tak nie będzie ?

A przynajmniej jeszcze nie teraz.

Po pierwsze nie mam zamiaru sam sobie wchodzić w paradę, a po drugie zwyczajnie chcę spróbować czegoś nowego.

Postanowiłem, że jako „Mariusz Duda”, będę wydawał tylko single, poszczególne piosenki, nagrywane z pomocą moich przyjaciół i znajomych. Raz na jakiś czas, w przerwach pomiędzy działaniami „R” i „LS”. Oczywiście, że kiedyś zbiorę je w jedną całość, dodam drugie tyle i wydam jako album, ale póki co, będę się tutaj pokazywał głównie od strony, która chyba wychodzi mi najlepiej – od strony „songwriterskiej”. Piosenki oparte więc będą przede wszystkim na głosie, akustycznych gitarach i pianinie. Czyli na tym od czego zaczynałem.

Riverside to klasyczny zespół rockowy, który – choćbym nie wiem jak się zarzekał i sobie z tego złośliwie żartował – zawsze będzie już naznaczony piętnem „rocka progresywnego”. Niechaj będą tu więc rockowo-metalowe długie formy, gitarowe solówki, concept albumy i inne takie. Oczywiście wciąż będą eksperymenty, ale… wiadomo, pewnych rzeczy przeskoczyć się nie da ? Lunatic Soul to moja miłość do ambientu, mroku, folku i elektroniki. Dziwny to styl, ale niech ta dziwność tutaj wciąż się ładnie eksploruje i poszerza. „Mariusz Duda” będzie zaś grał piosenki. Te, które zawsze wychodzą mu najlepiej. Takie ładne i podskórne. Każdy muzyczny świat będzie więc miał swój charakter, ład i porządek. Niebawem ruszy strona internetowa, na której umieszczę w jednym miejscu wszystkie muzyczne rzeczy, z którymi miałem do tej pory do czynienia. Myślę, że pomoże to ogarnąć niektórym, a głównie mnie samemu, jak to się przez te wszystkie lata porozwijało.

***

A w połowie marca zaprezentuję Wam pierwszą piosenkę.

***

Na koniec jeszcze kilka słów odnośnie do nowych planów Riverside i Lunatic Soul. Myślenie o przyszłych solowych piosenkach „MD” pozwoliło mi bardziej obiektywnie spojrzeć na to, co ostatnio wydarzyło się w Riverside i w Lunatic Soul. Dwa odzielne światy niebezpiecznie się do siebie zbliżyły. „ A Thousand Shards of Heaven” czy „Untamed” spokojnie mogłoby być w repertuarze Riverside. Płyta „Wasteland” przesiąknięta jest dla odmiany dosyć mocno twórczością Lunatic Soul. I mimo że wyszło jej to na dobre, to przy kolejnych wydawnictwach już wiem, że muszę te światy o wiele bardziej od siebie oddzielić.

Dlatego nowy album Lunatic Soul skręci zdecydowanie w stronę dwóch pierwszych płyt, i będzie folkowo jak nigdy, a Riverside powróci do grania klimatów znanych z czterech pierwszych płyt, ale w odświeżonej i wyuczonej przez ostatnią dekadę formie.

„I have spoken.”

***

Kiedyś wydawało mi się, że najlepsze mam już za sobą, a czuję, że to wszystko tak naprawdę dopiero się zaczyna. Cieszę się, że w tych trudnych i niespokojnych czasach wciąż mogę liczyć na wasze wparcie i zaufanie. Dziękuję, że jesteście. Dziękuję, że dzięki Wam mogę być tym kim chcę.

Kłaniam się nisko
MD

***

zdjęcie: Nicole Shade.

13.01.20

We have been friends with Magda and Robert for 18 years. Throughout this time, we’ve made over 15 albums. So I won’t lie if I say that Serakos Studio, which they own, has practically become my home studio, and recording sessions have turned into rituals essential for my survival. If we were to count all the hours we’ve spent talking and all the hours we’ve spent recording, I’m not quite sure if there were more of the latter, but, as they say, the more time you spend chatting while in the studio, the better the final result 🙂

Writing music can be done anywhere, in the shower, bedroom, living room while you’re stretching. WIth a towel on your head, you can create outlines of songs, demos, but if you treat music seriously and professionally, you have to have an opportunity to leave your home and “go to work”. With years, Serakos has become the main place (after the Riverside rehearsal room) where I spend most of my time away from home. And surely it wouldn’t be possible if Magda, Robert and I didn’t share our music roots, views, interests, philosophy of life, if we didn’t understand or simply didn’t like each other. (Although, after so many years, perhaps we should check our status :))

Some of you will have noticed that, for a few months, I have been posting on social media short clips and pictures from a familiar place. So let me officially confirm that one, yes, there is a new dog in Serakos Studio, and two, yes, this year, in early autumn, I will release another album, about which, by means of building suspense, I will be telling you more soon.

For now, the three of us, or rather the four of us are sending you warmest regards. And again – the best wishes for the new year! 🙂

photo Radek Zawadzki

Z Magdą i Robertem przyjaźnimy się już 18 lat. Przez ten czas zrobiliśmy wspólnie ponad 15 płyt. Nie skłamię więc jeśli powiem, że należące do nich Studio Serakos stało się przez te wszystkie lata właściwie moim domowym studiem, a sesje nagraniowe niezbędnym do życia rytuałem. Gdybyśmy mieli podliczyć ilości godzin przegadanych i ilości godzin poświęconych na nagrania to w sumie nie wiem czy tych pierwszych nie było więcej, ale jak to mówią – im więcej czasu poświęcasz podczas sesji na rozmowę, tym lepszy muzyczny efekt końcowy 🙂

Komponować można wszędzie, pod prysznicem, w sypialni, w dużym pokoju podczas streachingu. Z ręcznikiem na głowie możesz tworzyć szkice, demówki, ale jeśli traktujesz muzykę poważnie i zawodowo – musisz mieć też możliwość opuszczenia domowych pieleszy, możliwość „wychodzenia do pracy”. Serakos z biegiem lat, obok sali prób Riverside, stał się głównym miejscem w którym spędzam poza domem najwięcej czasu. Zapewne nie miałoby to miejsca gdybyśmy z Magdą i Robertem nie mieli wspólnego języka, wspólnych muzycznych korzeni, światopoglądu, zainteresowań, albo też gdybyśmy się zwyczajnie nie lubili (Chociaż po tylu latach może warto sprawdzić status 🙂

Niektórzy z Was z pewnością zauważyli, że od kilku miesięcy wrzucam na socjale jakieś lakoniczne filmiki i zdjęcia ze znajomego miejsca. Chciałbym więc oficjalnie potwierdzić, że po pierwsze – tak, w Studiu Serakos pojawił się pies, a po drugie – tak, w tym roku, wczesną jesienią, ukaże się moje nowe wydawnictwo, o którym – metodą stopniowania napięcia – trochę więcej opowiem w kolejnych odsłonach.

A tymczasem pozdrawiam serdecznie w imieniu całej naszej trójki. A właściwie czwórki. No i jeszcze raz wszystkiego najlepszego w nowym roku!

Zdjęcie Radek Zawadzki

6.10.19

“Reverb”, “Reverberation” – that’s how I usually call the few days after coming back home from a longer tour or after finishing an important project, e.g. a new album. During “reverb”, I curl up in bed with a book or TV series, sometimes with a game, and I try to rest and recuperate.

I know that the best way to rest is to change your surroundings, fly to the end of the world, lie on a beach, on a deck chair near the hotel pool, wander through markets and old towns, but if your job is about being on the move all the time, then you sometimes need to simply stop. At least I need that for sure.

And I usually do hole up in the “Sweet Shelter of Mine” and I let the imagination of other artists take me on a journey. But there’s an inner fight going on at the same time because I can’t simply “reverberate”. I am constantly being drawn somewhere (DON’T STOP! MOVE ON!) and a voice at the back of my head is urging me to do something, anything! Which, obviously, makes me feel guilty even though I know that I deserve a break – so I end up relaxing and rebooting only partially… but you take what you can get.

With time, I have leant to “reverberate” better. I was almost 100% successful this time.

And you? Can you “reverberate” at home? (Provided, of course, that you have suitable conditions for it – if you have little kids all over you, then you most likely don’t have time for that or for social media :)) Are you able to lock yourselves up in your four walls and rest, or do you have to escape? And when you do “reverberate”, what makes you calm? What helps you reset your brain?

23.03.19

“But why? Only yesterday everything was OK, they were smiling, telling me everything was alright, the meds had started to work and they would be fine…”

That moment when life hurts so much that you give up. That moment when you make up your mind. You tell everyone it’s OK, but it’s not OK. You’re smiling but it’s all just for show. You’re someone else. After all, on that day, the more you pretend, the more you know they will leave you be. Somehow, you manage to fool them.

In 2014 and 2015, I was battling “voices in my head”. I’d thought those were the worst years of my life until 2016 arrived and topped them in epic style… I made two albums then. One about depression and giving up (“Walking on a Flashlight Beam”), the other about how to come out of it on the other side (“Love, Fear and the Time Machine”). The first one contains the track “Sky Drawn in Crayon”.

It was difficult for me to write it. On the one hand, there’s the seemingly optimistic message (because in theory “everything is OK” but at the same time “finally I feel calm” is just an illusion – you feel “calm” because you have made the decision), and on the other, the music is increasingly unsettling. Somewhere in between, there is a brief comeback to childhood (developed further on LFTM), and then the darkness returns in full force.

23.02 is Depression Awareness Day in Poland. Please remember, depression is an illness. And remember that often nothing is what it seems. Someone might be full of life on IG but demons might be living in their heads and under their beds…

***

P.S. I hope there are some VERIFIED places where those who need help can really get it. So, if you know about such places, please share them in comments. Maybe someone who’s reading this needs help.

“Ale jak to? Przecież jeszcze wczoraj było okay, uśmiechał(a) się, mówił(a), że wszystko jest na dobrej drodze, że leki zaczęły działać, że z tego wyjdzie…”

Ten moment kiedy życie boli już tak bardzo, że się poddajesz. I moment kiedy zapada decyzja. Wszystkim mówisz, że jest okay, ale nie jest okay. Uśmiechasz się, ale tak naprawdę udajesz. Jesteś kimś innym. W sumie im bardziej tego dnia udajesz tym bardziej wiesz, że dadzą Ci spokój. W jakiś sposób usypiasz ich czujność.

W 2014 i 2015 zmagałem się z “głosami w głowie”. Myślałem, że to moje najgorsze lata życia (oczywiście do momentu kiedy 2016 nie przebił ich z hollywoodzkim rozmachem…). Zrobiłem wtedy dwie płyty. Jedną o depresji i poddaniu się (“Walking on a Flashlight Beam”), drugą o tym jak z niej wyjść (“Love, Fear and The Time Machine”). Z tej pierwszej pochodzi utwór “Sky Drawn in Crayon”.

Ciężko mi było stworzyć ten utwór. Z jednej strony tekst, który wydaje się optymistyczny (bo teoretycznie “wszystko jest już okay”, ale “finally I feel calm” to tylko ułuda – czujesz “spokój”, bo po prostu podjąłeś już decyzje.), z drugiej coraz bardziej narastający niepokój w muzyce. Gdzieś na moment pojawia się jeszcze powrót do dzieciństwa (który rozwinął się na LFTM), a potem mrok powraca ze zdwojoną siłą.

23.02 jest Ogólnopolskim Dniem Walki z Depresją. Pamiętajmy, że to choroba. I pamiętajmy, że często nic nie jest takie jak nam się wydaje. Na insta ktoś może sobie tryskać zdrowiem i humorem, ale w jego głowie i pod łóżkiem mogą czaić się potwory…

***

PS. Mam nadzieję, że są gdzieś SPRAWDZONE miejsca gdzie Ci, którzy potrzebują pomocy, naprawdę ją dostają. Jeśli wiecie o takich sprawdzonych źrodłach, miejscach, wpiszcie je proszę w komentarzach, może warto, może komuś się przyda.

Words