Skip to main content

17.11.22

Attention, a bit of reading ahead.

Anxiety. That was the only thing on my mind when I was creating this album. And all I cared about was expressing that anxiety. Getting it out of my head and turning it into sounds. I bet you’ve seen many sci-fi films in which an alien “being” leaves the body of its host as a shapeless black mass. And then the main hero, having disposed of the parasite, turns back into someone normal, with the usual colours in their cheeks and eyes full of life again.

Well, the colours have returned to my cheeks and I’m looking at this strange, dark, shapeless parasite I have only just spat out. What form should it take? Maybe combine it with something very angular? Perhaps connected with current affairs? Make it totally binary, totally digital, dehumanised, android-like, a little retro but also a bit futuro. And most of all, claustrophobic. Why? Because that’s the point I am at in life right now.

Done.

And now the question is: what do I do with it? Give it to someone? These are not nice sounds to listen to. These are not songs you would keep going back to. These sounds are, in fact, not pleasant at all. It’s a specific experience, perhaps not to be repeated. I call it “a strange Minecraft nightmare you wouldn’t want to go back to”. I know it’s not the kind of world my listeners are used to. I know that some of them will even be turned off. Is that supposed to be my first solo album? Pffft! What kind of artistic downgrade is that supposed to be?

But, to be fair…

In June 2020, I released this album on the internet, without any promotion. Just like that. I simply wanted it to not be forgotten about at the bottom of a drawer. The music which is heard only by its creator is dead and meaningless. It takes interaction with another listener for the magic spell to appear and bring it to life.

Why am I writing about all of this? Because “Lockdown Spaces” is out on vinyl now (link in comments). The first part of the trilogy is released on vinyl as the last one.

The circle is complete. The mission is accomplished.

If you’d like to have also this fragment of my creativity on vinyl, now you can.

Thank you for your continuous support and attention.

m

Uwaga, będzie czytane.

„Anxiety” po angielsku oznacza niepokój. Tylko to miałem w głowie tworząc ten album. I tylko na uzewnętrznieniu niepokoju mi chodziło. O wyrzuceniu go z głowy i zamienieniu na dźwięki. Z pewnością widzieliście w wielu filmach fantastycznych jak obcy „twór” opuszcza ciało człowieka, jak wydostaje się z niego jakaś bezkształtna czarna masa. Jak bohater – pozbywając się różnorakiej wersji pasożyta – zmienia się wtedy z powrotem w kogoś normalnego, jak powracają mu kolory, znika pusty wzrok itd.

No więc kolory mi wróciły i patrzę się na tę dziwną – wyplutą przed chwilą przez siebie – mroczną bezkształtną postać pasożyta. Jaki nadać temu kształt? Może połączyć to z czymś bardzo kanciastym? Takim najlepiej związanym z bieżącymi wydarzeniami? Niech to będzie twór totalnie zero jedynkowy, totalnie cyfrowy, odhumanizowany, androidalny, trochę retro, ale też trochę futuro. Przede wszystkim – klaustrofobiczny. Dlaczego? Bo w takim właśnie momencie życia teraz jestem.

Zrobione.

I teraz pytanie – co z tym robić? Podrzucić to komuś? Dźwięki przyjemne w słuchaniu raczej nie są. To przecież nie są piosenki, do których będzie się wracać. Te dźwięki, to właściwie nic przyjemnego. To pewnego rodzaju specyficzne doznanie i to najlepiej jednorazowe. Nazwałem je „dziwnym koszmarem z Minecrafta, do którego nie chcę wracać” Wiem, że to nie jest świat do którego przyzwyczaiłem swoich słuchaczy. Wiem, że niektórych wręcz tym do siebie zniechęcę. To ma być mój pierwszy solowy album? Pffff! Co to w ogóle za jakiś artystyczny downgrade?

Ale w sumie…

W czerwcu 2020 wrzuciłem ten album do sieci, bez żadnej promocji. Ot taki po prostu. Zależało mi tylko na tym, by płyta nie trafiła do szuflady. Muzyka, którą słucha jedynie jej twórca jest martwa i nie ma żadnego znaczenia. Dopiero przy interakcji z innym niż twórca słuchaczem pojawia się jakieś magiczne zaklęcie, które ją ożywia.

Dlaczego o tym wszystkim piszę? Bo „Lockdown Spaces” ukazuje się właśnie na winylu (link w komentarzu). Pierwsza część trylogii ukazuje się na tym nośniku jako ostatnia.

Krąg się zamyka. Misja zostaje wykonana.

Jeśli będziecie chcieli posiadać również ten fragment mojej twórczości, w takiej wersji, teraz jest już taka możliwość.

Dziękuje za niesłabnące wsparcie i uwagę.
m