04.01.23
The new Riverside album will be released two weeks from now. As colourful as its cover, with a whole palette of moods, it will feature the 80s and some metal, a bit of hard-rock and soft-rock, a mellow ballad and some screaming, a suite, some progressive flourishes and “live” passages. On the whole, you will hear sinusoids of moods in the music, and in the lyrics – images from our life, sarcasm, anger and a few life declarations, for example, “down with toxic relationships” or, my favourite these days, “down with the constant pressure of living up to someone else’s expectations.”
We had agreed that a lot would happen on the new album and so a lot is happening 🙂
And not surprisingly, for if identity is the main theme of the album (or rather the contemporary crisis of identity, or rather constantly checking its status and the eternal questions about whether we are still ourselves while all the changes in the world are taking place, or have we already started pretending to be someone else, or have we perhaps adapted to the new reality, or do we glorify being happily stuck in old comfort zones), well then, there has to be a lot going on, and the music has to be lively, colourful, dynamic, and expressive. That was the idea behind this album, the whole concept.
Because “ID.Entity” is a concept album. It’s the image of our fluid reality. It’s not a collection of accidental compositions. Each song is a photograph of our current behaviours, and they’re arranged together so you can have a better look at them from a distance. Of course, traditionally, there is hope at the end of the album, hope that we might still be able to communicate, to listen to and understand each other, and that we still need each other a little, even if the amount of anger, frustration and fear of tomorrow is putting a question mark at the end of this optimistic finale.
It’s time to talk about the condition of our society, so I’m glad the new album gives an opportunity to… escape from escapism. One had run away so many times before, flown to space, danced in a forest, got locked up at home, that perhaps with the start of the new year it’s time to be a bit closer to other people. Maybe we are all not so bad after all? Maybe we’re simply tired, scared and incredibly lonely? We will talk about it all in three weeks.
And the soundtrack with be only a pretext to those conversations 🙂
MD
***
Artwork by Jarek Kubicki
Już za dwa tygodnie ukaże się najnowsza płyta Riverside. Płyta kolorowa jak i sama okładka, z różną paletą barw i nastrojów. Będą na niej i Ejtisy i metal, i hard-rock i soft rock, będzie coś balladowego i odrobinę darcia mordy, będzie suita, będą i progresywne zawijasy i jakieś „koncertowe” wstawki. Generalnie pojawią się sinusoidy muzycznych nastrojów, a w tekstach obrazki z naszego życia, sarkazm, wkurwienie oraz kilka życiowych deklaracji, chociażby takich jak „precz z toksycznymi relacjami”, czy ostatnio mój ulubiony „precz z ciągłą presją spełniania oczekiwań”.
Ustaliliśmy sobie, że na nowej płycie będzie się dużo działo, to i dużo się dzieje 🙂
Ale nic w tym dziwnego. Bo jeśli tematem albumu jest tożsamość, a właściwie jej współczesny kryzys, a właściwie jej ciągłe sprawdzanie statusu i odwieczne pytania, czy na tle kolejnych zmian świata wciąż jeszcze jesteśmy sobą, czy też już udajemy kogoś innego, albo np. czy już się dostosowaliśmy do nowych czasów, czy też gloryfikujemy nasze zasiedzenie się w dawnych strefach komfortu – to przecież musi się dużo dziać, a muzyka musi być żywa, kolorowa, dynamiczna, ekspresyjna. Taki był zamysł tego albumu, taki był koncept.
Bo „Identity” to koncept album. To wizytówka naszej płynnej rzeczywistości. To nie jest zbiór przypadkowych kompozycji. Poszczególne utwory, to zdjęcia naszych współczesnych zachowań. Ułożone obok siebie, żeby lepiej można było na nie spojrzeć z dystansu. Oczywiście tradycyjnie na końcu albumu tli się nadzieja, że być może umiemy jeszcze ze sobą rozmawiać z tzw. włączoną opcją „słuchanie i rozumienie”, i że się chyba tak naprawdę trochę potrzebujemy, ale ilość gniewu, frustracji i strachu przed niepewnym jutrem skutecznie ten optymistyczny finał stawia pod znakiem zapytania.
Przyszedł czas, żeby porozmawiać o naszej społecznej kondycji. Cieszę się więc, że na nowej płycie będzie można na chwilę… uciec od eskapizmu. Człowiek już tyle razy uciekał, latał w kosmos, tańczył w lesie, zamykał się w domu, że z początkiem nowego roku chyba czas się już trochę o tych ludzi poocierać. A może wcale nie jesteśmy do końca tacy źli? A może jesteśmy tylko zmęczeni, wystraszeni i cholernie samotni? O tym wszystkim porozmawiamy sobie już za trzy tygodnie.
A ścieżka dźwiękowa będzie tylko do tych rozmów pretekstem 🙂
„ID.Entity” to album, który zainspirowały dwie rzeczy.
Zatrzymanie i ruch.
Zatrzymanie, bo kiedy trafił nam się lockdown, wszyscy mogliśmy doświadczyć tego uczucia, które doświadczają np. osoby przechodzące kryzys wieku średniego 🙂 Świat się dla nich zatrzymuje i najważniejsza staje się Twoje „JA”. Zadajesz sobie wtedy pytania „kim jesteś”, „czy jesteś szczęśliwy”, „co w życiu osiągnąłeś” i „ile jeszcze czasu Ci zostało”. W lockdownie każdy z nas zaczął zadawać sobie pytania na temat własnej tożsamości, na temat tego na ile jesteśmy samowystarczalni, a na ile uzależnieni od innych. Pytanie o nasze ja, o naszą tożsamość, wydało mi się bardzo istotne. Chciałem stworzyć album, na którym rozmawialibyśmy o tym, kim jesteśmy dla siebie i dla innych. Ze wszystkimi współczesnymi problemami w tle.
Ruch pojawił się natomiast kiedy zacząłem zadawać sobie pytanie o tożsamość zespołu Riverside. O to, kiedy ten zespół najbardziej jest sobą. I jedną z pierwszych odpowiedzi były… koncerty. Na płytach bywało różnie, bo tam nie zawsze tworzyliśmy wspólnie, nie zawsze też graliśmy w pełnym składzie. Ale na koncertach zawsze to jakoś działało. Tu na scenie musieliśmy być razem przez cały czas. Tożsamość Riverside ukształtowana została przede wszystkim przez nasze ciągłe bycie w ruchu, przez nasze trasy koncertowe, występy na żywo i kontakt z publicznością. Dopiero wtedy nabraliśmy barw. Wiele osób nie było na naszych koncertach, nie zna nas od tej strony. Przyszedł więc czas na płytę, która – nie będąc albumem koncertowym – być może odda coś z tej naszej atmosfery na żywo.
Mamy więc album gdzie refleksja nad naszym życiem i naszym byciem „tu i teraz”, łączy się z potrzebą interakcji z innymi. Album, który pokazuje nas takimi jakimi jesteśmy. I który być może pomoże innym przejrzeć się w ich własnych lustrach.
Premiera już za dwa tygodnie 🙂